Arkadiusz Bruliński. Wice prezes MH Automatyka Stoczniowiec 2014 Gdańsk. Po awansie drużyny do hokejowej Ekstraligi wielu sympatyków zastanawiało się, jak teraz będzie wyglądał gdański klub. W rozmowie między innymi o słynnej „reaktywacji”, nowym trenerze, pomocy władz miasta, wychowankach i profesjonalnych kontraktach. W końcu o fantastycznych kibicach i wizji na najbliższe kilka lat. Zapraszam do lektury!

 

Jakiś czas temu świat obiegła informacja, że MH Automatyka Stoczniowiec 2014 Gdańsk będzie grał w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. To wielka sprawa, bo w Gdańsku hokej jest niezwykle potrzebny. Kibice się cieszą, bo klub z tak wielkimi tradycjami w końcu będzie na swoim miejscu, czyli w Ekstralidze.

Arkadiusz Bruliński: Dwa lata temu rozpoczynając budowę tego zespołu, chcąc reaktywować seniorski hokej w Gdańsku zakładaliśmy, że do Polskiej Hokej Ligi dojdziemy w ciągu 2/3 lat. To był nasz cel. Z czasem okazało się, że te marzenia stały się bardzo realne. W ciągu dwóch lat awansowaliśmy do Ekstraligi. Kibice w Gdańsku zasłużyli na oglądanie Stoczniowca 2014 w elicie. Widać to było po frekwencji na trybunach, po zainteresowaniu dyscypliną. Jestem przekonany, że podczas meczów w Ekstralidze na naszych meczach będzie jeszcze więcej ludzi. Bo my gramy głównie dla kibiców – nie zapominajmy o tym.

„Reaktywacja”. Wielokrotnie to słowo pojawiło się w kontekście Stoczniowca 2014 w ostatnim czasie.

AB: Z naszej perspektywy był to ostatni dzwonek, by coś zmienić. Przez cztery lata nie było profesjonalnej drużyny hokejowej w Gdańsku. Była próba wskrzeszenia zespołu poprzez KH Olivia, ale to nie wyszło tak, jak wyobrażaliby sobie to kibice w Gdańsku. Po 6 miesiącach ten pomysł upadł z powodów organizacyjnych. Wiele błędów zostało popełnionych. Podejmując się reaktywacji wiedzieliśmy, że są zawodnicy, których stać na to, by dobrze grali w hokeja. Mają wielkie ambicje, są w stanie się poświęcić i dzięki wspólnemu celowi jesteśmy gotowi przywrócić Stoczniowca do Ekstraligi. Już w pierwszym sezonie z powodzeniem rywalizowaliśmy w I lidze z Zagłębiem Sosnowiec czy Nestą Toruń, więc od początku były pozytywne przesłanki ku temu, by nasz cel został zrealizowany.

Czy ten kryzys 6 lat temu był momentem przełomowym? W życiu sportowca bardzo często porażka jest początkiem drogi ku chwale. Ten upadek był potrzebny?

AB: Ja bym tak tego nie nazywał. Każdy tego typu projekt, reaktywacja, wskrzeszenie, jakkolwiek byśmy tego nie nazwali potrzebuje zarówno koncepcji, jak i czasu na jej wdrożenie w życie. Wiele osób nasz plan zbudowania dobrej drużyny hokejowej traktowało z przymrużeniem oka. Zarówno miasto, jak i sponsorzy bali się w pełni zaangażować w to przedsięwzięcie. Tych przeszkód pozasportowych na samym początku było zdecydowanie więcej. Dodatkowo wiele osób miało w pamięci nieudany wcześniej projekt KH Olivia. Uważam jednak, że jak już ktoś deklaruje się na coś, to powinien spróbować swój plan w pełni zrealizować. Wiadomo, że nie jest łatwo i trzeba wiele trudności pokonać na swojej drodze. Koniec końców może się to nie udać, ale dzięki determinacji i konsekwencji wielu osób, powtarzam – wielu osób, daliśmy radę i dzięki temu Stoczniowiec 2014 – gdański klub- wraca na swoje hokejowe miejsce, czyli do Ekstraligi.

Kto był motorem napędowym?

AB: Nie chciałbym nikomu indywidualnie przypisywać tego sukcesu. Każdy dołożył swoją cegiełkę do tego, żebyśmy dziś mogli cieszyć się z sytuacji, której jesteśmy świadkami. Zaangażowani w to wszystko byli zawodnicy, działacze, kibice i cała społeczność wokół klubu, której bardzo zależało na tym, żeby Stoczniowiec wrócił do elity. Każdy zasłużył na to, by teraz czuć się współautorem sukcesu. Zawodnicy pokazali wielkie serce i z miłości do klubu za występowanie w barwach drużyny nie pobierali wynagrodzenia. Czytaj: grali za darmo! Podobnie trenerzy czy pozostałe osoby pomagające wokół drużyny. Nie byłoby naszego sukcesu bez kibiców, którzy przychodzili do hali, wspierali nas i tak naprawdę to dawało nam wiatr w żagle. Nie zapomnę, gdy przegrywaliśmy pucharowe spotkanie z Cracovią, a cała hala owacyjnie dziękowała zawodnikom za grę. To fantastyczne momenty, które dawały nam siłę do dalszej walki. Bez tego dziś pewnie byśmy nie rozmawiali. Ojców tego zwycięstwa jest zatem wielu, gdyby nam się nie udało, to winowajców byłaby pewnie tylko garstka.

Zostaliby pasjonaci.

AB: (śmiech) Mogłoby tak być.

Marketingowo również zaczyna to wszystko bardzo dobrze wyglądać. Stąd pieniądze, coraz większe zainteresowanie społeczeństwa, coraz lepszy wizerunek Stoczniowca…

AB: Tworzymy wiele projektów, również tych marketingowych, żeby klub lepiej funkcjonował. Mamy wiele pomysłów w głowie na to, jak nasz klub ma wyglądać. Wszystkiego nie da się zrealizować od razu, ale małymi kroczkami mamy ogromne szanse, żeby to powoli wdrażać w życie. Zwłaszcza w polskim hokeju często jesteśmy prekursorami niektórych rozwiązań. Czasami to nasze autorskie pomysły, ale czerpiemy sporo inspiracji z innych lig czy dyscyplin. Dotychczasowe doświadczenie biznesowe też nam w tym pomaga. Obecnie chcemy zaangażować do pomocy małe społeczności. „Wspieram Stoczniowca” to akcja, która ma na celu zaangażowanie małych zakładów takich jak szewc, zegarmistrz, kiosk, fryzjer czy osiedlowy sklepik, którego klientami są również nasi kibice. Projekt jest już wdrożony w życie i zatacza coraz szersze kręgi. Do tej pory działamy na Oliwie, Przymorzu, Zaspie, gdzie każda z takich placówek w skali miesiąca wspiera nas finansowo w postaci 100 złotych przekazanych na klub. Na wszystko wystawiamy fakturę VAT, więc dla takiej placówki są to naprawdę bardzo niewielkie pieniądze, a dla nas wsparcie finansowe, które pomaga w funkcjonowaniu klubu. Mamy ambicje, żeby w tym sezonie dotrzeć minimum do 100 takich odbiorców.

Siłą Stoczniowca 2014 są kibice? Organizujecie spotkania zarządu klubu ze swoimi fanami, dyskutujecie. Każdy czuje się potrzebny.

AB: Uważamy, że Stoczniowiec 2014 jest dobrem wspólnym. My musimy nim zarządzać, podejmować pewne decyzje, bo jesteśmy za to odpowiedzialni. Ale gramy dla swoich fanów. To oni przychodzą na nasze mecze, kupują bilety, więc siłą rzeczy muszą mieć prawo wypowiedzenia własnego zdania. Stawiamy na dialog. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zamykamy się i we własnym gronie decydujemy o losach klubu nie słuchając głosu kibiców.

Jaka jest wizja Stoczniowca 2014 na najbliższy sezon?

AB: Nowym trenerem klubu będzie Peter Ekroth, czyli były selekcjoner reprezentacji Polski. Doświadczony trener, były zawodnik, który zna polskie środowisko hokejowe. To w dużej mierze pozwoliło mu przyjęcie tej propozycji i objęcie Stoczniowca. Ma charyzmę, autorytet, dobrze dogaduje się z zawodnikami. Skontaktowaliśmy się z wieloma osobami, które w przeszłości z nim współpracowały i każda z nich wypowiadała się o nim w samych superlatywach. Potrafi budować ducha zespołu, a to biorąc pod uwagę, że mamy młody zespół jest bardzo ważne. Jest znakomitym specjalistą od gry obronnej, a budowanie zespołu od defensywy jest na tym etapie niezwykle istotne. Będziemy starali się tracić jak najmniej bramek, ale sam trener mówi, że woli wygrać 10:9 niż 1:0, więc widać, że nasza gra też będzie nastawiona na to, aby cieszyć oko kibica. Daliśmy trenerowi czas, by mógł budować swój zespół. Rzadko kiedy w Polsce klub podpisuje kontrakt ze szkoleniowcem na 3 lata.

Beniaminek, dobry trener, były selekcjoner, kontrakt na 3 lata. Coś mi tu nie gra.

AB: Stawiamy na ciągłość pracy i spokojnie budowanie drużyny na lata. Pierwszy sezon w Polskiej Hokej Lidze będzie dla nas bardzo trudny. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będziemy walczyć o medale, więc pochopne podejmowanie decyzji nie miałoby tutaj większego sensu. O tym też będziemy rozmawiali z naszymi kibicami. Że wyniki nie przyjdą już, teraz, ale trzeba będzie na nie poczekać. To nie one będą tu najważniejsze w początkowym etapie budowania zespołu.

Poczyniono również wiele ruchów kadrowych, które mają na celu wzmocnienie Stoczniowca.

AB: Wielu zawodników odnowiło swoje kontrakty, kilku zawodników sprowadzono do klubu. Działamy szybko, bo chcemy mieć możliwe jak najbardziej klarowną wizję tego, jaką kadrą będzie klub dysponował w najbliższym sezonie. Michał Sochacki, Tomasz Ziółkowski, Sebastian Wachowski, Oskar Lehmann czy Kacper Różycki przedłużyli swoje umowy. Udało się nam ściągnąć wychowanków gdańskiej szkoły hokeja – Szymona Marca, Macieja Rompkowskiego, Kamila Dolnego czy Mateusza Strużyka. To zapowiadaliśmy od początku, że chcemy budować ten klub na wychowankach i dawać młodym zdolnym zawodnikom możliwość rozwoju i gry w Gdańsku. Chcemy, aby każdy młody zawodnik rozpoczynając przygodę z łyżwami i kijem w województwie pomorskim marzył, że kiedyś wystąpi w biało-niebieskich barwach, z herbem Gdańska na piersi. Do osiągania najlepszych wyników, do pracy na 110 procent możliwości potrzebna jest też rywalizacja, dlatego ściągamy zdolnych zawodników, aby stanowili wyzwanie dla naszych wychowanków. Kluczem jest wpasowanie się charakterem do zespołu i współpraca według zasad, które trener uzgodnił z zawodnikami – zarówno na lodzie jak też poza nim.

Fenomen Stoczniowca 2014 polega również na tym, że gra w nim wielu wychowanków oraz zawodników, którzy w przeszłości grali w barwach gdańskiej drużyny. Gdyby wszyscy hokeiści, którzy posiadają DNA Stoczniowca grali w zespole to pewnie  w przyszłym sezonie walczylibyście o medale.

AB: Zgadza się. Bardzo wielu zawodników, którzy wywodzą się z Gdańska gra obecnie w reprezentacji Polski. Mają bardzo wysokie umiejętności, ale też duże wymagania finansowe, z którymi obecnie nie jesteśmy w stanie konkurować. Jesteśmy z wieloma zawodnikami w kontakcie, ale mierzymy siły na zamiary. Małymi kroczkami doszliśmy tu gdzie jesteśmy obecnie i małymi kroczkami dalej będziemy kroczyć ku kolejnym celom. Długo budowana organizacja czy zespół mają solidne podstawy.

Rozsądnie.

AB: Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zatrudniamy zawodnika, a nie mielibyśmy mu z czego płacić. Albo płacilibyśmy mu później, niż ma to zapisane w umowie. Dlatego nawet informacja o starcie w Polskiej Hokej Lidze pojawiła się, gdy wiedzieliśmy, że będzie nas na to stać. Kibice naciskali, media dopytywały, ale są pewne decyzje, których musimy być w 100% pewni, bo to pociąga za sobą cały łańcuch konsekwencji – dla klubu, zawodników, kibiców czy sponsorów.

Jeszcze niedawno w Stoczniowcu nie było pieniędzy i zawodnicy grali za darmo, a dziś zatrudniacie znakomitego szkoleniowca, odnawiacie kontrakty, płacicie zawodnikom. Śmiało można was nazwać profesjonalnym klubem.

AB: Ja zawsze uważałem, że Stoczniowiec 2014 różnił się od większości klubów z Ekstraligi tym, że nie płacił zawodnikom. Trenowaliśmy i przygotowywaliśmy się do kolejnych spotkań w sposób nie gorszy niż zespoły lepsze od nas. Teraz sytuacja się zmieniła i nikt nie musi dodatkowo pracować, żeby mieć z czego żyć. Taki od początki był zamiar, gdy postanowiliśmy reaktywować Stoczniowca.

Jaka jest wizja zespołu na najbliższe kilka lat?

AB: Będziemy mówili o najbliższych trzech latach, bo na tyle czasu podpisaliśmy kontrakt z Peterem Ekrothem. Chcielibyśmy bić się o medale – to naturalne. Współpracujemy z ERGO ARENĄ i docelowo, za 3 lata, niektóre mecze chcielibyśmy rozgrywać właśnie w tej hali. Mamy nadzieję, że tak duże będzie zainteresowanie naszymi meczami i zrobimy wszystko, żeby kibice nie mogli pomieścić się w hali Oliva. Jeszcze bardziej rozpowszechnić hokej, wiele osób namówić do tego sportu i sprawiać przyjemność swoim fanom, bo wierzę, że wiele niezdecydowanych osób przekona się do Stoczniowca.

Czego mogę życzyć Stoczniowcowi?

AB: Hokeistom życzy się połamania kija. Pasja jest, miłość do hokeja również. Myślę, że przychylności sponsorów, bo tego nigdy za wiele, a bez tego niezwykle trudno jest budować profesjonalny zespół.

stoczniowiec

 

KOMENTARZE