Stało się to, co stać się musiało. Krzysztof Głowacki obronił pas mistrzowski organizacji WBO w kategorii cruiser. Zdystansował Steve Cunninghama i wrócił do Polski w glorii chwały. Po raz kolejny udowodnił swoją sportową jakość, z dobrej strony pokazał się na amerykańskiej ziemi i… No właśnie. Co dalej z Tobą Główka?

Krzysiu w tym pojedynku pokazał charakter. Mimo że Cunningham to już nie jest ten sam USS co 10 lat temu (!!!) w walce z Krzysztofem Włodarczykiem, to sportowej klasy byłemu czempionowi cruiser odmówić na pewno nie można. Steve to uznane nazwisko na rynku amerykańskim, które potrafi ściągnąć przed telewizory miliony kibiców. Cunningham to również były mistrz świata i pięściarz, który niegdyś próbował swoich sił w królewskiej dywizji. W końcu to ten sam bokser, który przed kilkoma laty sprawił tyle problemów Tomaszowi Adamkowi, gdy ten myślami był jeszcze przy bokserskim tronie. Podsumowując: mimo że wiele osób lekceważyło Cunninghama, że ten nie ma twardej szczęki, nogi z waty i deski w jego wykonaniu są niemalże pewne jak Kevin sam w domu przy świątecznym stole, to jest to rywal klasy światowej. Wprost idealny na pierwszą obronę mistrzowskiego pasa.

Wiecie jakie było moje życzenie na ten pojedynek? Żeby Głowacki wygrał walkę na punkty. Po 12 rundowym boju. Dlaczego? Bo w boksie na absolutnie najwyższym poziomie Krzysiowi brakuje doświadczenia. Stosunkowo szybko został mistrzem świata. Nie chodzi mi o to, że pas zdobył w zbyt młodym wieku. Na swoim koncie nie ma jednak zbyt wielu ringowych wojen. Z prawdziwymi czempionami. 36 ringowych minut w starciu z Cunninghamem to dla niego bardzo ważna lekcja. Lekcja boksu. W 2 rundzie Krzysiek był blisko skończenia pojedynku. Wielu kibiców chciało, by tak właśnie się stało. Patrząc jednak na to wszystko na chłodno, po czasie, wyszło dobrze. Główka pod koniec pojedynku przeżywał kryzys, który przetrwał. Pokonał nie tylko swojego rywala, ale i samego siebie. „To cecha wielkich mistrzów” – tak rzekł kiedyś Fiodor Łapin.

Co dalej z Krzysiem? Na pewno nie powinien bawić się w żadne rewanże z Cunninghamem czy polsatowskie walki wieczoru. Mistrz świata powinien walczyć za Oceanem i sam dyktować warunki. Rosja? Pomysł nie głupi, ale tylko w Moskwie, w walce wieczoru, z dobrym zawodnikiem i za potężne pieniądze. W innym wypadku do naszych wschodnich przyjaciół Główka może pojechać za kilka lat, by dorobić do sportowej emerytury. Przeczytałem ostatnio opinię, że Głowacki ma to coś, czego nie ma ani Włodarczyk, ani Masternak. I właśnie dlatego to on jest teraz mistrzem świata. Psychika czy serce do walki? A może bokserski warsztat, który dopiero przed trzydziestką ujrzał światła dziennego? Pewnie wszystko po trochu ma wpływ na to, że jedyny polski mistrz świata mieszka na co dzień w Wałczu i dumnie nosi pas WBO.

 

KOMENTARZE