Jaka jest rola promotora bokserskiego? Na pewno planowanie kolejnych pojedynków swojemu pięściarzowi, najogólniej rzecz ujmując – prowadzenie jego sportowej ścieżki. Wykorzystywanie swoich kontaktów do tego, by zawodnik w miarę bezboleśnie przeszedł przez pierwsze lata zawodowstwa, później sukcesywnie piął się w górę, aż w końcu organizowanie mu walk, których stawka będzie możliwie największa. Tak w kilku słowach wygląda ta niełatwa praca.

Promotor bokserski jest trochę jak przedstawiciel handlowy. Przyjmijmy, że pięściarz jest produktem, który należy dobrze sprzedać. Wiadomo, że – przykładowo – sprzedając eksluzywny samochód wart ponad sto tysięcy złotych, nie pojedzie się do biednego klienta. Wiadomo też, że nawet sprzedając samochód wart 10 tysięcy złotych należy zrobić wszystko, by klient, który początkowo nie miał ochoty go kupić, w końcu się na ten ruch zdecydował. Przedstawienie jego mocnych stron, szeregu zalet, które płyną za tym zakupem. Gość kupujący auto musi być szczęśliwy i przeświadczony o tym, że postąpił właściwie i nie wydał pieniędzy w błoto. Rolą przedstawiciela handlowego jest zrobienie wszystkiego, aby czarne czasami było szare, bo tylko wtedy na tej transakcji zarobi. Nie zawsze mówienie prawdy spowoduje, że jego premia na koniec miesiąca będzie taka, jakiej by sobie życzył.

Promotor bokserski to też trochę rzecznik prasowy i marketingowiec swojego zawodnika. W Polsce jest to szczególnie odpowiedzialna funkcja, gdyż żaden z naszych pięściarzy nigdy nie powie niczego interesującego. Za każdym razem na każde pytanie słyszymy te same słowa: – Proszę z tym iść do promotora, ja jestem tylko od boksowania! Stąd rola promotora bokserskiego w naszym kraju jest duża, a jego słowa bardzo cenne. Zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszą się słowa osoby, która ma coś do powiedzenia i do kogo dziennikarze są odsyłani. Po trzech wykręcających odpowiedziach boksera czwartej próby może już nie być. Stąd telefon do promotora, który ma powiedzieć coś na temat przyszłości swojego pupila i drogi, którą mu obrał na najbliższe kilkanaście miesięcy. Wszystko oczywiście powinno być bardzo ładnie opakowane, by nawet mówiąc o zawodniku z rekordem 12-8 kibice mogli odnieść wrażenie, że to naprawdę poważny pięściarz, który lada chwila dostanie szansę zawalczenia o naprawdę znaczące trofea.

Kluczowym słowem w ostatnim zdaniu jest słowo POWINNO. Początkowo nikt z was nie zwrócił na nie uwagi, a zaraz postaram się pokazać, dlaczego użyłem słowa POWINNO, a nie JEST. Wtedy zdanie wyglądałoby tak:

Wszystko oczywiście JEST być bardzo ładnie opakowane, by nawet mówiąc o zawodniku z rekordem 12-8 kibice mogli odnieść wrażenie, że to naprawdę poważny pięściarz, który lada chwila dostanie szansę zawalczenia o naprawdę znaczące trofea.

I nagle człowiek wchodzi na twitterowy profil Andrzeja Wasilewskiego, właściciela grupy Sferis KnockOut Promotions (promotor Głowackiego, Włodarczyka, Szpilki, Sulęckiego i innych), a tam:

Rozmowa dotyczy Krzysztofa Głowackiego, czyli najlepszego obecnie zawodnika prowadzonego przez Andrzeja Wasilewskiego, ostatniego polskiego mistrza świata, który przegrał tylko z Ołeksandrem Usykiem, który nie ma jeszcze skończonych 32 lat, a pierwszy zawodowy pojedynek stoczył w 2008 roku.

Dowiadujemy się, że:

– Głowacki rozwinął się przez ostatnie 10 lat, czyli po 22 roku życia

– Głowacki (obecnie numer 4 na Boxrec) zrobił już więcej, niż można było się po nim spodziewać

– promotor nie wie, czy przypadkiem jego zawodnik nie osiągnął wyniku ponad stan

– promotor publicznie żali się, że jego najlepszy zawodnik ma non stop problemy zdrowotne

– promotor przyznaje, że w najważniejszej i jedynej przegranej przez jego zawodnika walce „też coś chyba było”

Więc, musimy pewne rzeczy wyjaśnić:

– pięściarze zazwyczaj rozwijają się po 22 roku życia

– zdecydowana większość z nich rozwija się po 32 roku życia

– Głowacki od prawie dwóch lat chodzi wkurzony, że przegrał walkę z Usykiem i w każdym wywiadzie mówi, że chce z nim rewanżu – na pewno nie uważa, że osiągnął w karierze więcej niż ktokolwiek mógł się spodziewać

– Głowacki miał w życiu dwie naprawdę poważne walki, które mógł przegrać – z Huckiem i Usykiem – przegrał jedną

– myślenie do przodu to podstawa – mówienie o kontuzjach swojego zawodnika z przeszłości niewiele dają – pewne tematy lubią po prostu ciszę

– Głowacki miał problemy z łokciem w walce z Usykiem i długo się po niej leczył – wrócił na ring dopiero po 9 miesiącach – promotor mający w swoim posiadaniu kilku zawodników powinien wiedzieć, co dolegało temu najlepszemu

 

Jeżeli przyjmiemy, że promotor bokserski jest jak przedstawiciel handlowy, rzecznik prasowy i marketingowiec, to:

– na pewno nie sprzedałby swojego produktu dobremu klientowi

– na pewno nie przedstawia swojego produktu w dobrym świetle

– na pewno publicznie mówi o jego wadach, a nie zaletach

– uważa, że – tu przenośnia – jego cena i tak jest zbyt wysoka

– nie ma pełnej wiedzy na temat tego, co sprzedaje

Dziwne, bo Głowacki ma 32 lata i wydaje się, że naprawdę po nie najlepszym czasie w swoim życiu – prywatnym i zawodowym – wychodzi na prostą. Ostatnią walkę efektownie wygrał w pierwszej rundzie, być może lada chwila będą do zdobycia cztery pasy mistrzowskie w jego kategorii wagowej, całkiem prawdopodobne, że będzie uczestnikiem drugiej edycji turnieju World Boxing Super Series, w którym do wygrania poza trofeami będzie bardzo dużo pieniędzy. Teoretycznie – to dobre warunki do tego, by powrócić na szczyt.

Z tym że taki Głowacki również ma komputer, również korzysta z internetu i Twittera. Wchodzi sobie czasami na profil swojego promotora i czyta takie rzeczy, o których powinien usłyszeć co najwyżej w prywatnych rozmowach. Nie na forum, nie w konwersacji z randomowym użytkownikiem, który podgryza najprężniej działającego polskiego promotora, którego dwóch pięściarzy zdobywało w przeszłości tytuły mistrzowskie.

Komentarz, niebezpośrednio dotyczący tej rozmowy, ale ogólnie poczynań Andrzeja Wasilewskiego na Twitterze, dał w niedzielę Przemysław Garczarczyk.

 

Czasami lepiej w porę po prostu się wylogować.

KOMENTARZE