Pisałem już bardzo dawno temu, że jesteśmy narodem, który uzależniony jest od wielkich bohaterów. Potrzebujemy gladiatorów, którzy będą naszym oknem na świat i nadzieją na lepsze jutro. Idoli, z którymi będziemy się identyfikowali i którzy będą dawali nam paliwo do dalszego życia. I co? I znowu muszę do tego wrócić.
Od pewnego czasu obserwujemy w polskim boksie kryzys, który wiele osób próbuje maskować (niektórym się to nawet udaje). Możemy mówić, że kilku pięściarzy jest w czołówkach rankingów, paru ma potencjał, by w świecie namieszać, ale na dzień dzisiejszy realia są takie, że wracający z emerytury Tomasz Adamek jest dla Kowalskiego z Radomia największym bokserskim nazwiskiem w kraju nad Wisłą. Koloryzujemy, uwypuklamy, staramy się ponaciągać fakty, ale nie – bokserską potęgą póki co nie jesteśmy i niewiele wskazuje, żebyśmy w najbliższych kilkunastu miesiącach znowu zaczęli się liczyć.
Więc w tym naszym coraz węższym światku siłą rzeczy coraz częściej rozglądamy się za kimś, kto może w przyszłości ciągnąć wózek pod nazwą „polski boks”. Patrzymy w kierunku Macieja Sulęckiego, który raz za razem potwierdza, że puka do światowej czołówki i pewnie niedługo dostanie szansę w walce o tytuł. Patrzymy też na Adama Balskiego, który – zdaniem wielu – ma wszystko, by w boksie namieszać. Pytanie tylko, na podstawie jakich przesłanek pojawiają się takie informacje i czym są one argumentowane.
Balski to fantastyczny chłopak, skromny gość, który po kilku zakrętach w swoim życiu w końcu znalazł właściwy kierunek, którym jest boks zawodowy. Rzucił wszystkie swoje dotychczasowe zajęcia, odstawił pracę, przestał trenować rano przed pracą i wieczorem po pracy i skupił się w stu procentach tylko na treningach. Sam powiedział, że jeszcze niedawno pił piwo pod blokiem i szukał wrażeń na osiedlu w Kaliszu, a dziś zrozumiał, że tylko przez sport może być kimś więcej, niż chłopakiem spod trzepaka. Ten sam Balski dostając swoją szansę podczas PBN 7 był dla wielu osób postacią nieznaną, która nigdy wcześniej nie miała okazji pokazać się podczas większej gali. Od tamtego momentu Balski wygrał walkę w Ełku z Ukraińcem, który na dzień dzisiejszy ma trzy ostatnie pojedynki przegrane i pokonał Łukasza Janika, który przed PBN niewiele trenował, kulał na jedną nogę i wszyscy przed galą dziwili się, jakim cudem dostał pozwolenie lekarzy na te starcie. Ten sam Balski w kwietniu 2017 roku był nołnejmem, a dziś jest gościem, któremu laicy wróżą świetlaną przyszłość i pasy mistrzowskie.
Ludzie, którzy już od jakiegoś czasu mówią o Adamie jako „kandydacie na mistrza świata”, robią mu krzywdę. Dajcie chłopakowi się rozwinać, nauczyć –
przestańcie liczyć kasę.— przemek garczarczyk (@garnekmedia) 18 listopada 2017
Ja rozumiem, że my bardzo chcemy i bardzo potrzebujemy być na świeczniku, ale dajmy Adamowi spokojnie się rozwijać. Pozwólmy mu przeboksować kilka rund, zrealizować drugi, trzeci, czwarty i piąty pełny obóz z Gusem Currenem, poczekajmy, aż będzie wytrenowanym gościem i dajmy mu czas, na wygranie dwóch, trzech średnich walk, które nauczą go wielu rzeczy, których on na ten moment jeszcze nie potrafi. Cierpliwie, na paluszkach, przyglądajmy się progresowi, który czyni i nie pompujmy balonika, który z pewnością niczego dobrego nie przyniesie. Nie rzucajmy głośnych haseł, że przyszły mistrz świata w Częstochowie stoczy swój kolejny pojedynek i nie porównujmy go z najlepszymi na świecie w swojej kategorii, których on na ten moment widział co najwyżej w telewizji. Kibicujmy, wspierajmy, kupujmy bilety i jeździjmy na gale, ale nie przyspieszajmy na rozkopanej drodze, na której nie można wyprzedzać.
Balski to mądry chłopak. Skromny, cichy, ułożony. Przemyślał sobie pewne sprawy i twardo stąpa po ziemi. Wpatrzony jest w Adamka jak w obrazek, a Currena słucha jak mały chłopiec ojca przy przejściu na pasach. Niech oni sobie robią swoją robotę, spokojnie trenują, a my czekajmy na coś, co serio może się udać. Nie dziś, nie jutro, może kiedyś? Wszelkie przesłanki świadczą o tym, że to może mieć sens. Na ten moment jeszcze długa droga przed Balskim, który – co najważniejsze – zdaje sobie z tego sprawę i świadomie decyduje się na każdy kolejny ruch.
Balski to przyszłość.Jest mocny. Jedyny problem,ze na razie chce przeciwnika zabić,a wystarczy tylko znokautować👍🏻👍🏻👊🏻👊🏻
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) 18 listopada 2017