Zwycięstwo, którego można było się spodziewać, porażka, która była wpisana w ryzyko i remis, który złym wynikiem nie był, ale też niewiele dał. Teraz Lechia podejmie na swoim boisku Koronę w spotkaniu, które najprawdopodobniej pokaże, jak do swojego zawodu podchodzą piłkarze i jak nowy trener potrafi zmotywować ich do pracy.
Lechia podejmie w poniedziałek Koronę, a już w piątek rozegra derby z Arką. Drużyna z Gdyni nieźle zaprezentowała się na tle Legii i momentami naprawdę widać było pomysł w grze gości. To zresztą nie przypadek, bo tydzień wcześniej piłkarze prowadzeni przez Leszka Ojrzyńskiego gładko pokonali Jagiellonię. Granie w poniedziałek i piątek jest dla drużyny dobre, ale tylko w sytuacji, gdy pierwszy mecz się zwycięży. Wtedy siłą rozpędu można podtrzymać dobry nastrój w zespole i drugie spotkanie wygrać. Porażka w poniedziałek na pewno nie pomoże w aspekcie mentalnym zwyciężyć cztery dni później i to w spotkaniu o dużo większym ciężarze gatunkowym.
Tak sobie myślę, że nie tak dawno temu, dokładnie przed rokiem były derby pomiędzy Arką a Lechią, w których na pewno faworytem byli gdańszczanie. Tylko niewłaściwe podejście mentalne Lechii przy prowadzeniu 1:0 lub – jak to się mówi po piłkarsku – frajerstwo spowodowało, że zamiast 2 albo 3:0 był remis 1:1. Od tamtego czasu minęło 12 miesięcy, Lechia – znowu – frajersko nie zdobyła medalu na koniec sezonu, Arka natomiast do klubowej gabloty najpierw przyniosła Puchar Polski po zwycięstwie z Lechem, chwilę później dorzucając Superpuchar dystansując Legię. Ostatecznie w lidze się rzutem na taśmę utrzymała, więc biorąc pod uwagę pusty przelot Lechii w poprzednim sezonie, stawia ją to wyżej w trójmiejskiej hierarchii w ostatnich 12 miesiącach. Jeszcze rok temu nie do pomyślenia było, że liderująca w tabeli Lechia będzie patrzyła na Arkę z 12. miejsca w tabeli.
Dlaczego poniedziałkowy mecz będzie dla Lechii aż tak ważny? Bo do Gdańska przyjedzie niewygodna drużyna, niesamowicie agresywnie walcząca o każdą piłkę, która od czterech meczów nie przegrała. Która – zdaniem Jerzego Brzęczka, z którym miałem okazję ostatnio dłużej porozmawiać – jest najintensywniej grającą ekipą w całej lidze. Meczu z Koroną nie wygra drużyna lepsza piłkarsko – tu Lechia na pewno zwyciężyłaby i to pewnie wysoko, biorąc pod uwagę, że spotkanie rozegra u siebie. To będzie mecz, który pokaże charakter w drużynie trenera Owena. Gdzie dużo będzie walki, a o wyniku zadecyduje ambicja i poświęcenie. W którym najprawdopodobniej nie będzie pięknego grania, a na pewno dużo wślizgów, przewinień i sporo kartek.
W tym boiskowym chaosie i w tak trudnym spotkaniu, któremu dodatkowo nie będzie służyła aura za oknem, Lechia będzie mogła wygrać nieco więcej niż trzy ligowe punkty. Będzie mogła nabrać pewności siebie przed derbami, których przegrać jej nie wypada. Na ten moment to wciąż Arka jest młodszym bratem, który rodzinnego starcia nie powinien wygrać. Zwycięstwo gości będzie niemałą niespodzianką, która gdańskiego pretendenta do mistrzostwa sprzed roku automatycznie zepchnie na miejsce tuż nad strefą spadkową.