Zapraszamy do wywiadu z Igorem Traczem, wielokrotnym mistrzem świata w wyścigach psich zaprzęgów. Wywiad ukazał się na stronie www.laczynaspasja.pl i  znajduje się również TUTAJ.

Sport, który uprawiasz, jest sportem niszowym czy mało popularnym?

IT: Dobre pytanie. Nie wiem, trudno mi jest jednoznacznie odpowiedzieć. Na mistrzostwach świata biorą udział zawodnicy z dwudziestu sześciu państw – to sporo. Bałbym się jednak powiedzieć, że to sport popularny. W Polsce licencje ma około sześciuset osób. Maksymalnie drugie tyle robi to amatorsko, co daje łącznie liczbę nieco ponad tysiąca osób. To nie jest dużo.

A w innych krajach?

IT: Spójrzmy na najlepszych na świecie w tej dyscyplinie, czyli Norwegów. Są wspierani solidnie przez państwo, mają zapewnione szkolenie, jest na to kasa, cała struktura, system. Mają stworzone warunki do uprawiania sportu. Robią tą zawodowo. Zdecydowanie bardziej profesjonalnie niż my, Polacy.

A ile osób uprawia ten sport w Norwegii?

IT: Około dwóch, trzech tysięcy.

Biorąc pod uwagę, że Norwegia jest mniejsza od Polski, to całkiem sporo.

IT: Zdecydowanie. Podam Ci dla przykładu taka sytuację. Jest ceremonia wręczania medali na zawodach w Norwegii i podchodzi do mnie Książę z tego państwa i mówi, że ma takiego samego psa jak ja i też śmiga z nim po lesie. Tam po prostu żyje się w ten sposób. Sport zaprzęgowy jest popularny i stanowi alternatywę dla spędzania wolnego czasu.

Gdańsku masz dobre warunki do trenowania?

IT: Oczywiście.

Bo tak już zupełnie na logikę, to w pierwszej chwili pomyślałem, że musisz siedzieć w górach, by ten sport uprawiać.

IT: Wiem, że ludzie tak myślą, ale psie zaprzęgi uprawia się cały rok. Nie tylko w zimę i nie tylko po śniegu. Gdybym miał czekać cały rok na śnieg, by potrenować, to dziś byśmy nie rozmawiali. To nie jest tak, jak wydaje się wielu osobom, że spadnie pięć centymetrów śniegu, a ja biorę sprzęt i wychodzę z psami pobiegać, bo mam do tego odpowiednie warunki. To systematyczna, ciężka praca praktycznie przez cały rok. 75% treningów psy pokonują po płaskim. Nie w górach, a po prostej drodze. Wtedy wydłużają krok i szybciej biegają. Mieszkanie zatem wysoko w górach niczego nie zmienia. A w Trójmieście jest zróżnicowany i dobry teren do trenowania. Niczego nie brakuje. Choć wyjeżdżam w ciągu roku kilka razy w góry na obozy treningowe.

Kto poza Norwegią startuje jeszcze w mistrzostwach świata?

IT: Nawet Korea Południowa, Jamajka , Hiszpania, RPA. Bardzo egzotyczne państwa, które na pierwszy rzut oka nie mają nic wspólnego z psimi zaprzęgami.

Ale RPA to startuje, żeby startować, czy też może pochwalić się jakimiś sukcesami?

IT: Raczej nie idzie im zbyt dobrze. Ten sport u nich jest oficjalnie zabroniony. Nie wygrywają zawodów, mimo że mają całkiem dobre warunki do trenowania. Zróżnicowany teren, temperatura poniżej zera stopni nad ranem sprzyja w uprawianiu tego sportu.

Brakuje im sprzętu czy wiedzy, by zrobić sportowy progres?

IT: Podam Ci drastyczny przykład. Ja, jako sportowiec staram się mieć wszystko zaplanowane. Krok po kroku, wszystko musi być idealnie zbalansowane i wyważone, by końcowy efekt był możliwie jak najbardziej optymalny. No i na starcie stoi obok mnie gość z Kanady – typowy Traper. Patrzę co on robi, a ten wkłada zapałki w odbyt swoim psom. Ja zdziwiony pytam, po co to robi. A on mi odpowiada, że chce, aby psy się wypróżniły. Żeby zrobiły kupę. Mówię mu, że jak zaplanuje dietę psom i będą jadły o tej i o tej godzinie, to najprawdopodobniej o tej i o tej będą robiły kupę. A on tego nie wie. Startuje, trenuje, ale nie jeździ po świecie, siedzi na tyłku w Kanadzie i się nie rozwija. Dla mnie – nieporozumienie. Ale tak jest niestety – świadomość nawet samych zawodników bardzo często jest znikoma.

To trochę jak kenijscy biegacze. Każdy jest dobry na 10 km, ale nikt nie wie co trzeba zjeść przed treningiem i ile metrów ma mila.

IT: No właśnie. A najlepsze jest to, że w Ameryce Północnej za zawody w psie zaprzęgi jest sporo kasy do wygrania i oni serio dobrze z tego żyją. Nie muszą się martwić o wiele rzeczy, bo otrzymują dużo pieniędzy za sam udział w zawodach.

U nas tak nie ma?

IT: Żeby Cię nie skłamać – dwa razy w życiu zarobiłem pieniądze na zawodach. Normalnie otrzymujemy tytuł, ale nie ma z tego kasy.

Nie zapomnij o uścisku dłoni prezesa.

IT: Faktycznie, zapomniałbym. Kiedyś spotkałem się po mistrzostwach świata, które z resztą wygrałem z zawodnikiem z Norwegii. On był drugi. Gadamy o pieniądzach, które otrzymaliśmy za swoje sukcesy. Ja wzbogaciłem się o cztery tysiące złotych jednorazowo. Ktoś powie – całkiem przyjemne pieniążki. On? Cztery tysiące, ale euro i nie jednorazowo, a miesięcznie przez dwa lata. O czym my tu mamy gadać?

Gdy zestawimy te Twoje cztery tysiące za mistrzostwo świata z osiemdziesięcioma, które zarabia piłkarz Ekstraklasy, to trochę można stracić rachubę.

IT: A od takich pieniędzy można zwariować. Mnie nie boli to, że ktoś tyle zarabia. Martwią mnie te dysproporcje, które w sporcie są olbrzymie. Nie tylko u nas. Ogólnie – w sporcie. Jedni klepią biedę i kombinują skąd wziąć pieniądze na wyjazd do Kanady na mistrzostwa świata, a inni nie wiedzą co z nimi zrobić. Nie mówię, że to niesprawiedliwe czy krzywdzące, ale na pewno rozrzut jest spory.

Jesteś popularny? Bo można Cię wygooglować, sporo jest informacji o Tobie w Internecie.

IT: Na pewno jestem rozpoznawalny w środowisku, z którego się wywodzę. Gdy ktoś interesuje się psami, to również wie kim jestem, mimo że absolutnie nie interesuje się psimi zaprzęgami. Ludzie kojarzą mnie z tymi zwierzakami i potrafią zapytać mnie, co mają zrobić ze swoją pociechą, gdy ich pies coś nabroił lub mają z nim taki, a nie inny problem.

Doradzasz, pomagasz?

IT: Nie jestem ekspertem ani treserem psów i nigdy się za takiego kogoś nie uważałem. Znam się na swoich psach i wiem jak trzeba z nimi postępować. Nie jest jednak tak, że pani zapyta mnie na ulicy, co ma zrobić, gdy jej pies nie robi kupy, a ja dam jej złotą radę, które rozwiąże problem. Mam sporo wiedzy i potrafię zajmować się psami, ale nie będę próbował przekonać Cię, że wiem wszystko i mogę napisać podręcznik o psach. Nic z tych rzeczy.

A dziennikarze często do Ciebie dzwonią? Bo czasami ktoś wpada na pomysł, by zrobić materiał trochę inny niż tylko o piłce, siatkówce czy boksie.

IT: Dziennikarze dzwonią i to dosyć często. Myślę, że dwóch/trzech wywiadów udzielam miesięcznie. Gdy ktoś ma ochotę zrobić ze mną materiał, to biorę wszystko jak leci. Wiem po prostu, że ludzie sami z siebie nie dowiedzą się kim jestem i co robię. Trzeba wyjść do dziennikarzy, pokazać swoją buzię w telewizji i umieć się sprzedać. Bez tego się nie da.

I odpowiedzieć na pytanie – „Dlaczego akurat psie zaprzęgi?”

IT: Dokładnie. To już klasyk. Albo – „Jak to się stało, że akurat psy?” Tak też bywa i na takie pytanie też wielokrotnie trzeba odpowiedzieć. To nie jest tak, że każdy przychodzi na wywiad i jest znakomicie przygotowany. Świadomość o tym co robię jest znikoma i to nie tylko wśród przeciętnego Polaka, ale i wśród dziennikarzy.

I większość ludzi myśli pewnie, że Ty siedzisz sobie wygodnie, a psy odwalają za Ciebie całą robotę.

IT: To już klasyk – przyzwyczaiłem się do tego. Ludzie ogólnie uważają, że Formuła 1, jazda konna, żużel czy psie zaprzęgi to dyscypliny, które są uzależnione tylko od maszyny lub zwierzaka. Wiesz jaka to jest harówa? Po dziesięciu minutach takiego wyścigu cały organizm masz tak zakwaszony, że głowa mała. A to nie jest tak, że psy trenują, a ja nic nie robię. Rower, bieganie, siłownia – pięć, sześć razy w tygodniu trenuję. Psy swoje, a ja swoje.

W jakim czasie przebiegniesz 10 kilometrów?

IT: Poniżej czterdziestu minut na pewno. Choć biegaczem nie jestem wybitnym, więcej jeżdżę rowerem. I naprawdę pokonuję bardzo dużo kilometrów. Cały czas pracuję nad sobą i dbam o kondycję. Inaczej nie dałbym rady ukończyć z dobrym wynikiem takiego wyścigu.

Czyli gdyby Kowalski usiadł na Twoim miejscu, to mógłby nie dać rady.

IT: Nie chcę mówić, że nie dałby rady, ale wielce prawdopodobne, że nie dojechałby do mety i na pewno zrobiłby to dużo wolniej ode mnie. Do tego wypadki, kontuzje. Nie ma tygodnia, w którym nie przewróciłbym się. Czasami trochę się poobijam i nic mi nie jest. Ostatnio wyłożyłem się w lesie i uszkodziłem bark – już chyba z tydzień jestem na lekach przeciwbólowych i cały czas odczuwam ten uraz. Gdy sześć psów pędzi z pełną prędkością, to o nieszczęście nietrudno.

17_wm

Jak długo zarabiasz na uprawianiu sportu?

IT: Od dziewięciu lat.

Czyli od momentu zostałeś reprezentantem kraju.

IT: Dokładnie. Z ministerstwa sportu za wybitne osiągnięcia otrzymuję pięćset złotych miesięcznie. U mnie wygląda to tak, że ja sam sobie ze sportu zaprzęgowego zrobiłem pracę, dzięki której zarabiam pieniądze. Mam swoją linię sprzętu, w którą zaopatrzeni są najlepsi zawodnicy na świecie. Niedawno puściłem linię swoich suplementów dla psów. Szkolę adeptów i bardziej zaawansowanych zawodników po całej Europie. Seminaria, zajęcia, wtajemniczam ich w coraz to bardziej wnikliwie tajniki, sprzedaję swoją wiedzę i doświadczenie. Internetowo trenuję zawodników, rozpisuję im plany zajęć. Dla nich i dla ich psów. Do tego kontrakty sponsorskie, reklamy. To wszystko składa się na to, że utrzymuję się ze sportu. Nie jest jednak tak, że wygram zawody raz w roku i nic poza tym nie robię.

Norwegów też uczysz, szkolisz?

IT: Tak, choć ja od nich też wiele rzeczy podpatrzyłem. Bardziej na samym początku, ale kilka tajników mieli, o których nie miałem pojęcia. Każdy chce się rozwijać i pooglądać najlepszych, więc siłą rzeczy oni również patrzą na mnie.

To nie jest trochę tak, że przez to, iż oni mają stworzone lepsze warunki do uprawiania tej dyscypliny, to muszą mniej wiedzieć? Nie szkolą się aż tak, nie pogłębiają swojej wiedzy.

IT: Trochę tak jest. My musimy kombinować, wymyślać, a oni po prostu mają warunki stworzone do tego i wystarczy, że uprawiają sport. Nic więcej. Polak potrafi kombinować, wymyślać i zrobić coś z niczego. Stąd te słynne powiedzenie, że zawsze znajdzie rozwiązanie w nawet najbardziej problematycznej sytuacji.

Na kim można się w Polsce wzorować? Do kogo można zadzwonić po radę? Stoch mógł zadzwonić do Małysza. A Tracz do kogo dzwoni?

IT: No właśnie nie ma takich osób. To jest ten ból, że nie ma kogoś, kto kiedyś był wybitnym zawodnikiem w mojej dyscyplinie, a dziś pełni rolę dostarczyciela wiedzy, choć mieliśmy i mamy kilkukrotnych mistrzów jednak w konkurencjach z psami rasowymi np. husky, a ja się ścigam w konkurencji open czyli każda rasa dopuszczona do startu. To trochę tak jakbyśmy na olimpiadę wpuścili tylko zawodników np. rasy aryjskiej, a Kenijczycy już by nie mogli konkurować. Do mnie młodzi zawodnicy dzwonią non stop. Pytają, bo chcą coraz więcej wiedzieć. Ja niestety musiałem uczyć się na swoich błędach.

Nie ma w Tobie zbyt dużo ambicji?

IT: Całkiem możliwe. Mówią, że organizm niedotrenowany jest lepszy niż przetrenowany. Czasami jednak ambicje są dużo większe i zamiast dnia wolnego chcę iść na trening, by coś poprawić, udoskonalić. Wtedy ważna jest taka osoba, która ma na to świeże spojrzenie. Robert Banach, czyli mój trener od przygotowania kolarskiego spojrzy czasem na mnie i potrafi jednym słowem uspokoić mnie i dać cenną wskazówkę. – Odpocznij Igor – i ja już wszystko wiem. Robię dzień wolnego i wiem, że nic złego się nie dzieje.

Opowiesz na koniec jakąś anegdotkę? By ludzie poznali z trochę innej strony dyscyplinę, którą uprawiasz.

IT: Północ Rosji, trenuję tamtejszych zawodników i kilku naszych juniorów. Mieszane towarzystwo. Minus czterdzieści stopni, byłem tam z dwa/trzy tygodnie. Miałem dla psów tylko suchą karmę, a chciałem dać im trochę mięsa do zjedzenia. Zapytałem Rosjan, czy są w stanie czymś poratować. Ja im dałem swój prowiant, a oni przynieśli mi w worku…fokę. Tak, fokę. Musiałem ją tylko oporządzić i przez tydzień moje psy ją jadły. Mięso wyśmienite, sporo tłuszczu – ekstra. Ja jej nie zabiłem – żeby nie było. Taką już dostałem. Chciałem mięso i otrzymałem mięso. Ty chciałeś anegdotę, więc trzymaj. Takich opowieści jest zdecydowanie więcej. Mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja, by do tego wrócić.

Zdjęcia:
Piotr Pertkiewicz – Expand
Agnieszka Szymańska
Priekopnik
Dariusz Gdaniec
Adriana Subocz

 

KOMENTARZE