Kiedyś młody- zdolny, dziś doświadczony i ułożony człowiek. Przed wylotem za Ocean mało kto wierzył, że w tak krótkim czasie można poczynić tak olbrzymi progres. Talent czystej wody. Rozmowa z Grzegorzem Kalinowskim, najszybszym Polakiem na 1500m.
Grzegorz, powiedz skąd w ogóle pomysł na bieganie?
Grzegorz Kalinowski: Tak jak chyba większość chłopaków w podstawówce i gimnazjum całymi dniami po lekcjach grałem w piłkę i pewnie stąd mam dobry balans wytrzymałości oraz szybkości. Po zawodach wojewódzkich w ostatniej klasie gimnazjum, w których nie poszło mi najlepiej, dostałem numer telefonu do swojego pierwszego trenera – Jacka Woźniaka. Zadzwoniłem do niego pod koniec wakacji i po pierwszym treningu w MKL Toruń trenowałem tam przez następne cztery lata.
Pierwszy sukces to zawody w Grucznie, pamiętasz?
GK: Pewnie! To były mistrzostwa województwa. Wygrałem tam bez kolców, w strasznym błocie i ze stromym podbiegiem. Wyprzedziłem chłopaków, z którymi do tamtego momentu zawsze przegrywałem. Wtedy zdałem sobie sprawę, że może coś ze mnie będzie.
W bardzo późnym wieku zacząłeś trenować.
GK: Myślę, że wyszło mi to na dobre. Byłem w stanie regularnie osiągać znaczny progres, co motywowało mnie do dalszego trenowania. Dzięki temu, że później zacząłem, bieganie dopiero od kilku lat sprawia mi przyjemność. Wielu moich znajomych, którzy zaczynali wcześniej ode mnie, niestety już nie trenują i jednym z powodów był syndrom „wypalenia”. Psychicznego lub fizycznego.
Do pierwszego medalu na Mistrzostwach Polski doszedłeś dzięki talentowi, szczęściu czy ciężkiej pracy?
GK: Pierwszy medal zdobyty w wieku juniora to wielkie zaskoczenie. Były to zawody w hali i moje pierwsze mistrzostwa. Byłem trochę przestraszony, gdyż z list startowych wynikało, że jestem najgorszy w stawce. Wszystko jednak poszło po mojej myśli i z mistrzostw wróciłem ze srebrnym medalem. Medal zdobyty za seniora to już ciężka praca i wiele wyrzeczeń. Byłem bardzo zmotywowany, żeby go zdobyć. Talent – moim zdaniem – odgrywa większe znaczenie, gdy wyniki nie są jeszcze na tak wysokim poziomie. Żeby zobaczyć, na ile tak naprawdę Cię stać, trzeba dużo pracować. Szczęściu należy pomagać.
Później pojawiła się opcja wyjazdu do Stanów Zjednoczonych.
GK: Uczelnia Eastern Michigan University zaproponowała mi pełne stypendium sportowe na 4 lata studiów, więc z tego skorzystałem. Od zawsze chciałem nauczyć się płynnie języka angielskiego i spróbować innych metod treningowych.
Czego nauczyłeś się w Stanach, a czego nie nauczyłbyś się tutaj?
GK: Na przykład tego, że ziemniaki można jeść na śniadanie z jajecznicą, a co drugi Amerykanin twierdzi, że ma polskie korzenie . A pod kątem treningów? Amerykanie pozytywnie podchodzą do życia, a więc i do treningów. Przełaje i lekką traktuje się tam jako sport drużynowy, dzięki temu ma się wsparcie chłopaków z drużyny nie tylko na treningach, ale i na co dzień. Pod względem technicznym – trener na mojej uczelni raczej nie akceptował ingerencji w trening i oczekiwał żeby podporządkować się jego wymaganiom.
Amerykańscy biegacze mają inną mentalność?
GK: Są bardziej pewni siebie niż Polscy biegacze i bardziej skłonni do podejmowania ryzyka. Mniej się oszczędzają, dużo startują. Na poziomie liceum zyskują duże doświadczenie, bo często ścigają się z ludźmi na swoim poziomie lub wyższym.
Wróciłeś do Polski po kilku latach i już w pierwszym starcie wykręciłeś 3:38,23 – najlepszy wynik w tym roku wśród polskich biegaczy.
GK: Pierwszy raz pobiegłem poniżej 3:40. Wiedziałem, że byłem w formie na taki wynik i potwierdzenie tego dodało mi skrzydeł.
Po biegu w Sopocie mówiłeś, że ten wynik można znacznie poprawić. Nie udało się – dlaczego?
GK: Miałem kilka potencjalnych startów, gdzie mogłem pobiec szybko. Albo popełniałem jakieś błędy, albo sam bieg był poniżej oczekiwań.
Za rok Igrzyska Olimpijskie. To Twoje sportowe marzenie?
GK: Zawsze chciałem reprezentować Polskę na wielkiej imprezie, przy pełnych trybunach. Igrzyska Olimpijskie to jedna z niewielu szans na to. Dla mnie również duma, której nie można porównać, do niczego innego.
Jak żyje biegacz? Co je i ile potrzebuje snu? Jak wygląda u Ciebie odpoczynek i odnowa biologiczna? Zdarza Ci się zabalować?
GK: Myśląc poważnie o karierze w bieganiu trzeba zrezygnować z niektórych rzeczy. Czasami ucierpią na tym kontakty ze starymi znajomymi, przez częste wyjazdy i długie pobyty na zgrupowaniach. Można za to zyskać kontakty na całym świecie i zobaczyć wiele ciekawych miejsc. W sezonie przygotowawczym i startowym chodzę spać wcześnie, żeby bez problemu zaliczyć 7-9 godzin snu. Nie mam specjalnej diety, ale jem zdrowo. Fast- foody zdarzają mi się tylko od święta. Z odnowy biologicznej najbardziej lubię saunę. Daje mi psychiczne odprężenie. Pewnie, że czasami imprezuję. Mogę tylko poza sezonem i wtedy robię to z dobrymi znajomymi.
3:34,45 to rekord Polski Artura Ostrowskiego. Kiedy posiadaczem rekordu będzie Grzegorz Kalinowski ?
GK: Wiem, że na takim poziomie każda sekunda się liczy, stąd mam respekt do tego wyniku. W ciągu dwóch lat chciałbym regularnie biegać w granicach 3:35 i szybciej. Z takim wynikiem mogę odgrywać ważną rolę na europejskich arenach.