Kilka dni temu pojawiła się w mediach informacja, że Marcin Rekowski przymierzany jest do powrotu na ring. W grę wchodził pojedynek, który miał się odbyć 9 września w Radomiu. Chwilę później mogliśmy przeczytać, że Rex jednak między liny nie wyjdzie, gdyż nie chce po raz kolejny narażać swojego zdrowia na szwank. Jak się jednak okazało – nie chodzi tylko o zdrowie.
Rekowski w mediach społecznościowych nie jest tak aktywny, jak wielu polskich pięściarzy, a na jego profilu na Facebooku najczęściej możemy zaobserwować migawki z jego treningów lub z czasu spędzanego z synem. Generalnie jest osobą bardzo lubianą, nie przypominam sobie, aby był bohaterem jakiegoś skandalu. Nie prowokuje, nie zaczepia. Śmiało można stwierdzić, że uchodzi za równego gościa, którego trzeba odbierać bardzo pozytywnie.
Tymczasem Rex zamieścił na swoim profilu na Facebooku bardzo szczery komunikat. Zupełnie nie w swoim stylu. Na końcu przeprosił, jeżeli kogoś nim uraził, ale bardzo chciał się podzielić ze światem pewną informacją. Oto jego treść:
„Zapewne słyszeliście już moja walka z Sergiejem Werwejko się nie odbędzie – muszę potwierdzić te informacje.
Boks zawsze był częścią mojego życia i zawsze będzie, jednak muszę odłożyć go na drugi plan. Ma na to wpływ wiele czynników – głównie zdrowotnych, ale nie tylko. Jestem zmęczony dogadywaniem się z promotorem. Większość z nas boryka się w życiu z różnymi problemami, ale myślałem, że jeżeli dżentelmeni zawierają umowę, to się z niej wywiązują. Niestety Pan Wasilewski najwidoczniej uważa inaczej. Wcześniej mieliśmy lepsze relacje – Pan Andrzej załatwiał walkę, ja wchodziłem do ringu i robiłem swoje. Nie otrzymwałem żadnej pomocy trenerskiej, lekarskiej, suplementacyjnej, jak inni zawodnicy, ale dawałem radę.
Niestety zmęczyłem się proszeniem o resztę należności za ostatnią walkę. Może Panu Andrzejowi teraz się gorzej powodzi – nie wiem, bo nie raczy odebrać mojego telefonu.
Wybaczcie, jeśli zbytnio się rozpisalem i poniosły mnie złe emocje, jednak chciałem się tym w Wami podzielić.
Życzę Wam spokojnej niedzieli.
Reksio”
A więc rozlało się. Pieniądze lubią ciszę, a tu zostało podanych sporo konkretów. Nie „promotorzy”, a „Andrzej Wasilewski”, nie „dostałem pieniądze tego i tego dnia”, a „Pan Andrzej nie odbiera telefonu” i zarzuty, że dżentelmeńska umowa zobowiązuje dwóch mężczyzn do tego, by z zobowiązań się wywiązywać, a nie uciekać od tematu i nie dawać znaków życia. Rekowski z Carlosem Takamem (ostatni pojedynek) walczył 29 stycznia, czyli prawie pół roku temu. Rozmawiałem z Rexem przed tamtym pojedynkiem i mówił mi, że to będzie starcie, za które zarobi sporo kasy. Chiny, mocny rywal, walka o pas IBF Inter-Continental. Generalnie dosyć spora stawka, ranga wydarzenia większa niż podczas pojedynków w Legionowie czy Wieliczce, a – co za tym idzie – również pieniądze większe. Pieniądze, których w całości Rekowski do dziś nie zobaczył.
I, teraz pytanie, czy Rekowski pisze prawdę. Nie sugeruje, że tak nie jest, ale wiadomo, że kij ma dwa końce, a póki co nie napotkałem na żadne oficjalne oświadczenie w tej sprawie Andrzeja Wasilewskiego. Z jego tweetów można jednak wywnioskować, że wszystkie płatności uregulował, żadnych pieniędzy Rekowskiemu nie wisi i cała sytuacja… trochę go śmieszy. Fakty są jednak takie, że pojawił się nagle temat, który na pewno poruszy środowisko bokserskie w naszym kraju i który zmusza do dyskusji. Bo gdyby o tym napisał kto inny, zawodnik pazerny na pieniądze, który lubi robić wokół siebie szum, to pewnie machnąłbym ręką i tematu nie rozdrapywał. Ale na taki komunikat zdecydował sie gość, do którego takie zachowania nie są podobne. Który nie lubi gdy się o nim mówi, a już na pewno nie chce, aby poruszane były w jego kontekście wątki pozasportowe.
Jak jest? Niespodziewanie wyszedł temat, którego na pewnym poziomie być nie powinno. Wasilewski zapłacił Rekowskiemu i pięściarz wymyśla, czy nie zapłacił, a Rekowski czeka na pieniądze?