Pięć lat – dla niektórych wieczność. W tym wypadku czas jednak zleciał bardzo szybko. Jest 10 września 2011 roku. Wrocław. Tomasz Adamek krzyżuje rękawice z Witalijem Kliczko. Pięściarzem, który nigdy wcześniej i – koniec końców –  nigdy później nie leżał na deskach. Pięściarzem, który z ringu pokonany wychodził zaledwie dwukrotnie i to za każdym razem z powodu poniesionej w walce kontuzji. Z pięściarzem, który wybił naszemu Góralowi z głowy dalsze boksowanie.

Jesteśmy łatwowierni – to nasza cecha narodowa. Potrafimy nabrać się na tanią bajerę jak małe dziecko, które za paczkę cukierków jest w stanie zrobić wszystko, o co się je poprosi. Wierzyliśmy, że Tomek zostanie mistrzem świata. Polak będzie pierwszym w historii pięściarzem, który zdobędzie mistrzowskie pasy w kategoriach półciężkiej, junior ciężkiej i ciężkiej. Wierzyliśmy w to, że serce do walki i ringowa inteligencja wystarczy, by pokonać wielkiego jak dąb Witalija. Cała ta otoczka, stadion we Wrocławiu, polska publiczność, PPV, walka wieczoru…

Czar jednak szybko prysł. Zbyt szybko. Pierwsza runda i sceptycznie podchodzący do całego zajścia kibic był przekonany – to może nie potrwać 12 rund. Adamek był szybszy, ale praktycznie nie zadawał ciosów. Skutecznie bronił, dobrze poruszał się na nogach, ale jego pojedyncze uderzenia najczęściej zatrzymywały się na szczelnej gardzie Ukraińca. Adamek, by zaszokować cały świat, potrzebował zrobić coś spektakularnego. Coś, co będzie zapisane złotymi zgłoskami w bokserskiej kronice. Tym czasem, z rundy na rundę coraz rozpoczliwiej wyglądała jego walka o przetrwanie.

Wszyscy lubiliśmy Tomka Adamka. Wszyscy mu kibicowaliśmy, bo to w gruncie rzeczy dobry chłopak. Niesamowity walczak, który nasze serca skradł już w 2006 roku, gdy ze złamanym nosem zdobywał pas mistrza świata. Kibicowaliśmy mu, kto wie – być może i bardziej niż poprzednio Andrzejowi Gołocie i Darkowi Michalczewskiemu. Bo Góral to był nasz chłopak. Skromny, ułożony, dobrze zorganizowany. Pukładany i nastawiony na wielki sukces. Wierzący w Boga i na każdym kroku przypominający, skąd pochodzi. Mający szczęśliwą rodzinę, która była najwyższą wartością w życiu mistrza świata.

Rozmawiając kiedyś z Krzysztofem Włodarczykiem stwierdziliśmy wspólnie, że Witalij Kliczko skończył karierę Tomka Adamka. Zastopował jego progres w momencie, gdy Góral piął się coraz wyżej w bokserskiej hierarchii. Bo po tym pamiętnym, 10 września nic już nie było takie samo. Zostało serce do walki i bokserska inteligencja. To jednak zbyt mało, by zawojować królewską dywizję.

Dziś Adamka w boksie już nie ma. Choć tak naprawdę karierę mógł skończyć 11 września 2011 roku.

KOMENTARZE