Jest 8 czerwca 2012 roku. Trenerem reprezentacji Polski podczas meczu z Grecją otwierającym Euro 2012 jest niejaki Franciszek Smuda. Po boisku biega taki ananas jak Damien Perquis, a w obwodzie Franz ma do dyspozycji Wojtkowiaka, Polańskiego i Sandomierskiego. O tym, że w roli selekcjonera reprezentacji lepiej poradziłby sobie wtedy Rysio z Klanu nikogo nie muszę przekonywać. Czas szybko leci, w futbolu nawet bardzo szybko. Gdzie w tym czasie byli obecnie kadrowicze? Ci, którzy z Francji mają wrócić z medalami?
Postanowiłem sprawdzić gdzie 4 lata temu byli obecni piłkarze reprezentacji. Jak potoczyła się ich kariera, kto gra teraz lepiej, a o kim dobrze nie można się wypowiedzieć. Kto już wtedy miał szansę grać dobrze w piłkę, a o kim wówczas jeszcze nie słyszeliśmy. 4 lata to tak naprawdę szmat czasu, wiec… do roboty!
Na samym początku chciałem przypomnieć skład, który do gry na polskich boiskach desygnował Franciszek Smuda. Oto szczęśliwcy: Szczęsny, Sandomierski, Tytoń, Boenisch, Wojtkowiak, Kamiński, Wasilewski, Wawrzyniak, Perquis, Piszczek, Dudka, Matuszczyk, Polański, Rybus, Obraniak, Murawski, Błaszczykowski, Mierzejewski, Wolski, Grosicki, Lewandowski, Sobiech, Brożek.
Pierwsze wnioski? W kadrze nie ma ani Krychowiaka, ani Glika, czyli absolutnych liderów obecnej reprezentacji. Między słupkami we Francji najprawdopodobniej stanie Łukasz Fabiański, czyli bramkarz, który na ostatniej prostej przed polskimi mistrzostwami Europy wypadł ze składu. Milik kopał jeszcze wtedy w młodzieżówce i turniej oglądał w strefie kibica z kolegami. Co dalej? W poważną piłką nie grają już od tamtego czasu Perquis, Obraniak, Matuszczyk oraz Brożek, Wolski zaliczył trzyletnią tułaczkę po świecie zakończoną kompletną klapą, a emerytowany Wasilewski został właśnie mistrzem Anglii z Leicester. Wydarzyło się zatem dużo, bardzo dużo.
Przypomnijmy sobie jednak gdzie nasi zawodnicy byli tego felernego, 8 czerwca. Wtedy, gdy rozpoczynaliśmy Euro. Co robili, gdzie grali i jaki mieli za sobą sezon. Zacznijmy od bramkarzy:
- Artur Boruc – Holy Goalie wypadł z kadry, bo… Smuda miał taki kaprys. Słynna afera z winem w samolocie, przez którą ze składu reprezentacji polski wypadli Artur Boruc i Michał Żewłakow. Gdyby nie to, Artur miał spore szansę, by stanąć między słupkami w meczu z Grecją. Boruc był wtedy bramkarzem włoskiej Fiorentiny, rozegrał 36 spotkań ligowych i jedno w Pucharze Włoch. Wpuścił łącznie 42 bramki i zaliczył 14 czystych kont.
- Łukasz Fabiański – pechowiec. Złośliwie żartowano z Bambiego, że ten otwierając hotelową lodówkę jest w stanie dostać zapalenia płuc, a siatkonoga jest w stanie zerwać mu więzadła w kolanie. Fabiański z kadry wypadł z powodu kontuzji, a jego miejsce zajął
inny bramkarzGrzegorz Sandomierski, który tej reprezentacji był potrzebny jak rybie ręcznik. Łukasz był wtedy zawodnikiem Arsenalu, w którym wyraźnie skapciał. Dopiero późniejsze poczynania byłego legionisty pokazały, że mały krok w tył, był dla bramkarza ogromnym skokiem na przód. Fabian rozegrał w sezonie 2011/2012 565 minut, czyli niespełna 7 spotkań. Co ważne, były to mecze tylko w ligowym Pucharze oraz Pucharze Ligi. - Wojciech Szczęsny – Wojtek tuż przed Euro wskoczył na absolutnie światowy poziom. 38 rozegranych spotkań w Premier League i aż 13 czystych kont muszą robić wrażenie. Do tego dochodzi 7 spotkań w Lidze Mistrzów i ogony w FA Cup. Szczęsny mimo młodego wieku (22 lata) wskoczył do wielkiego futbolu na dobre i doskonale zadomowił się w towarzystwie najlepszych piłkarzy na świecie. Najlepszy bramkarz w Polsce? Trudno powiedzieć czy wygrałby pojedynek o „jedynkę” z Borucem, ale na pewno mocny punkt reprezentacji. Co było później, każdy wie. Czerwo z Grekami i wielki ból dupy.
- Przemysław Tytoń – Chłop, który na kilka miesięcy przed Euro miał być numer 3 bądź 4 w polskiej reprezentacji nagle trafił między słupki w meczu z Grekami i uratował nam tyłek przed kompromitacją. Los bywa przewrotny, prawda? Pamiętacie czerwoną kartkę Szczęsnego i strażaka Tytonia, który w pojedynkę gasił ten niespodziewany pożar? Przemek zaczynał sezon w Rodzie Kerkrade, by później przenieść się do holenderskiego PSV. Łącznie 20 rozegranych spotkań i 45 wpuszczonych bramek. 1754 rozegranych minut i 3 pełne spotkania rozegrane w Lidze Europy. Bez tragedii.
Teraz przejdźmy do obrońców. Tu znalazło się kilku ananasów.
- Thiago Cionek – aparat jakich mało. Chłopak, którego nawet TVP nie miało w swoich planach, a ten psim swędem znalazł się w szerokiej kadrze Adama Nawałki na francuski turniej. Ogólnie to Cionka mało kto kiedykolwiek widział, nikt tak naprawdę nie wie, kim jest. Tajemnicą poliszynela jest ten ancymon, którego przydatność w zespole narodowym jest bardzo wątpliwa. No, ale zostawmy sympatycznego Brazylijczyka w spokoju i spójrzmy, co ten robił, gdy na Narodowym w Warszawie próbowano grać w piłkę. A no grał, grał w Jagielloni Białystok. Pozwolę sobie nie zadawać dodatkowej pracy i nie liczyć wszystkich kiksów z udziałem Thiago i przytoczę tylko suche fakty. 29 meczów w Ekstraklasie, czyli niemal komplet. Do tego epizod w Pucharze Polski i eliminacjach do Ligi Europy. 1 zdobyta bramka strzelona Widzewowi(Jaga przegrała ten mecz 1:4) i 3(!!!) gole samobójcze. Ananas jak się patrzy.
- Paweł Dawidowicz – to jeden z tych piłkarzy, którzy przed czterema laty na wielką piłkę patrzyli sprzed telewizora. Dawidowicz miał wtedy 17 lat, a to – jak powszechnie wiadomo – w Polsce piłkarskie przedszkole. Co prawda w Niemczech czy Hiszpanii taki chłopak puka już do pierwszego zespołu, nikt nie boi się na niego postawić i daje mu szansę, ale żyjemy w Polsce, czyli – mimo wszystko – piłkarskim zaścianku. Dawidowicz był wtedy juniorem Lechii Gdańsk i grał co najwyżej w rezerwach. Dopiero rok później miał miejsce jego debiut na ekstraklasowych boiskach. Swoją drogą niby czas szybko leci, a tutaj potoczyło się to dosyć sprawnie. Najpierw pierwszy plac w gdańskiej Lechii, epizod w reprezentacji, transfer do drugiej drużyny Benfiki, a teraz szeroka kadra na Euro. Czekamy na więcej.
- Kamil Glik – przed Euro 2012 ostatecznie odrzucony przed Franka Smudę, a dziś lider całej kadry. Kapitan Torino, człowiek skała. Całkiem możliwe, że w przyszłości zawodnik Borussi Dortmund (rzekome zainteresowanie Kamilem po odejściu do Bayernu Hummelsa). Czy Franz miał argumenty, by zrezygnować wtedy z Glika? 23 spotkania w Serie B i jeden występ w Pucharze Włoch. Mało? Awans do Serie A. Mało? Wciąż mówimy o Franciszku Smudzie, czyli człowieku, który pewnie ani razu na żywo nie oglądał meczu z udziałem Kamila. Wtedy tak naprawdę rozpoczęła się wielka kariera byłego obrońcy Piasta Gliwice. Z pozoru wyrzucenie z kadry na kilka dni przed turniejem to wielki cios, ale Glik dał radę. Pozbierał się, poukładał piłkarsko i dziś zastanawia się czy lepiej będzie kontynuować karierę w Turynie czy może fajnie byłoby pokopać w Dortmundzie. Wielki progres i status „International level”, bez którego nie ma obecnej kadry.
- Artur Jędrzejczyk – gość z jajami. Przed Euro 2012 zawodnik Legii, dziś znowu w stołecznym klubie. W międzyczasie zaliczył 3 sezony w rosyjskim Krasnodarze, przezwyciężył straszną kontuzję i teraz jest pewniakiem do gry w kadrze. W jakiej formie był 4 lata temu? 27 meczów w lidze, 9 w Lidze Europy i 5 w Pucharze Polski. 4 strzelone bramki i niemalże 3500 rozegranych minut. Zdrowy jak koń, mentalnie poukładany od dawien dawna. Na pierwszy rzut oka – materiał na kadrę. W praktyce, jak wielu – telewidz podziwiający grę swoich kolegów.
- Michał Pazdan – filar gry obronnej… Górnika Zabrze. Mówiłem, że czas szybko leci. Dla tych, którzy mają słabszą pamięć, warto przypomnieć – Pazdan w wielką piłką zaczął grać w drużynie dzisiejszego pierwszoligowca. 31 rozegranych meczów, 8 żółtych kartek, jeden gol. Cały Pazdek. Michała zbudował Adam Nawałka, ukształtował Michał Probierz i teraz reprezentacja ma obrońce na Euro. Że niski? Puyol i Mascherano byli mniejsi od Michała, a wygrywali w piłce absolutnie wszystko.
- Łukasz Piszczek – Pan Borussia. Facet, który wydolność ma zbliżoną do najlepszych polskich lekkoatletów. W Borussia grał, gra i nic nie zapowiada, żeby grać miał przestać. Podobnie jak cztery lata temu – ma być filarem kadry i w tych mistrzostwach. No bo zastanówmy się, co by było, gdyby Piszczka zabrakło? Pfuu, wyplujmy! 46 meczów rozegranych, 10 bramek! Obrońca? 1 żółta kartka przez cały sezon. Jedna! Mistrzostwo Niemiec i detronizacja Bayernu. PAN PIŁKARZ, który po zakończeniu kariery spokojnie będzie mógł usiąść, odpalić z cygaro i spojrzeć z dumą w lustro. Najpierw niech jednak rozegra to Euro. Bo z reprezentacją – jak całe obecne pokolenie – niespełniony.
- Bartosz Salamon – piłkarz zagadka. Przez pewien czas nazywany młodym-zdolnym w polskim futbolu, ale obecnie chyba tylko talent został Bartoszowi, bo młody to już on nie jest(ligowiec w Polsce, który ma 25 lat, to wciąż młody, zdolny, pełen perspektyw grajek). Powołany do kadry Nawałki tak naprawdę rzutem na taśmę, choć wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że ten Salamon ma papiery na granie. Już przed czterema laty grał regularnie w Serie B reprezentując Brescię Calcio. Dziś wydaje się być obrońcą, z którego Nawałka nie zrezygnuje. Czy aspiruje do wyjściowej jedenastki? Całkiem możliwe. Ciekawy jestem tego Salomona.
- Jakub Wawrzyniak – „Jestem zmiennikiem tego, którego w Polsce nie ma”. Śmiało można powiedzieć, że Kuba ma dystans do samego siebie, bo w innym wypadku już dawno zakończyłby piłkarską karierę. 33 lata na karku i wciąż na chodzie. Już podczas spotkania z Grecją miał grać w wyjściowym ustawieniu, w meczach poprzedzające Euro wydawał się być pierwszym wyborem trenera Smudy, ale potem… do składu wskoczył Boenisch. W tamtym czasie Wawrzyniak był filarem gry obronnej Legii. Grywał w lidze, występował w Pucharze Polski czy Lidze Europy. Łącznie 45 rozegranych spotkań i aż 7 strzelonych bramek robią wrażenie. Gdy wydawało się, że po polskim Euro Kuba z reprezentacyjnego obiegu wyleci na dobre, ten znowu powstał i dziś wydaje się poważnym kandydatem do wyjściowej jedenastki. Bądź co bądź duża kariera i być może już niedługo status „wybitnego reprezentanta”.
Pomocnicy. Tu zapowiada się bardzo ciekawe zestawienie.
- Jakub Błaszczykowski – O dziwo pozycja Błaszczykowskiego w reprezentacji w ciągu tych 4 lat osłabła. Bo czy wyobrażacie sobie kadrę Smudy bez Kuby? No nie. A tą obecną, Nawałki? To już bardziej. Kuba w tym czasie zaliczył finał Ligi Mistrzów, 43240 kontuzji i zmianę klubu. W reprezentacji stracił kapitańską opaską i musiał odnaleźć się w nowej dla siebie sytuacji. Wtedy zdobywca mistrzostwa Niemiec, teraz rezerwowy w Fiorentinie. Kuba to jednak Kuba i trzeba pamiętać, że zrezygnowanie z usług z takiego zawodnika byłoby morderstwem ze szczególnym okrucieństwem.
- Kamil Grosicki – pomimo, że Grosik zarówno w meczu z Grecją przed 4 laty, jak i w najbliższej turniejowej potyczce z Irlandią będzie ważnym punktem reprezentacji, tu sytuacja ma się zdecydowanie inaczej, niż u Błaszczykowskiego. Forma Kamila eksplodowała i obecnie jest on pewniakiem w grze w pierwszym składzie reprezentacji. Kto wie, może to właśnie Kuba „ucierpiał” na tym, że Grosik w końcu odpalił? A jak było 4 lata temu? 42 mecze w Sivassporze, 7 zdobytych bramek i 13 asyst. Dobrze? Dziś Grosik to piłkarz, który wygrywa mecze reprezentacji, wtedy chłopak, bez którego kadra mogła grać. Wielki progres.
- Tomasz Jodłowiec – przed meczem z Grecją Jodła był jeszcze zawodnikiem Polonii Warszawa. Jeszcze, bo po zakończeniu sezonu przeszedł do drużyny pucharowicza, czyli Śląska Wrocław (Polonia w Ekstraklasie, Śląsk w pucharach – Boże, jak to brzmi!!!). A tak na poważnie, to Tomek rozegrał cały sezon, od deski, do deski, zaliczył 29 występów raz zdobywając gola i 2 razy asystując. Ligowiec.
- Bartosz Kapustka – 15 lat i 7 miesięcy – tyle podczas meczu z Grecją miał Bartosz Kapustka. Junior Tarnovii Tarnów, do którego trafił z Hutnika Nowa Huta. Dopiero później młokosem zainteresowała się Cracovia, której zawodnikiem jest do dzisiaj. Obecnie? Pewniak na Euro, jeden z lepszych zawodników w Ekstraklasie, odkrycie sezonu. Marzenia o byciu piłkarzem? Warto wierzyć! Najlepszym na to dowodem właśnie Kapustka.
- Grzegorz Krychowiak – dziś dwukrotny zwycięzca Ligi Europejskiej, jeden z najlepszych defensywnych obrońców na świecie, filar Sevilli i cel transferowy Jose Mourinho, 4 lata temu chłystek, który nie łapał się do kadry. Smuda sam o sobie uważał, że poznaje piłkarza po tym, jak ten schodzi ze schodów, a nie zauważył ogromnego potencjału, który drzemie w Grześku. Co Krycha robił 4 lata temu? Nie łapał się do składu w Bordeaux, przeniósł się do Nantes, gdzie z 21 spotkań wszystkie rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Dopiero dzięki dobrym występom na zapleczu francuskiej elity został zauważony przez skautów Reims, gdzie ostatecznie wypłynął na szersze wody. Dziś? PAN PIŁKARZ!
- Karol Linetty – kolejny młokos w kadrze Nawałki. Linetty grał wtedy w drużynach młodzieżowych Lecha Poznań i dopiero po Euro dołączył do pierwszego zespołu Kolejorza. Zaliczył kilka występów w Młodej Ekstraklasie, błyszczał na tle swoich rówieśników, ale z dorosłą piłką wiele wspólnego nie miał. Czy pojedzie na Euro do Francji? Raczej tak.
- Krzysztof Mączyński – koleżka Adama Nawałki, czego sam selekcjoner nie kryje. Czołowy piłkarz Górnika Zabrze, w którym grał regularnie. Czy stanowił o sile zespołu? Zbyt duże słowo, ale Nawałka aż 26 razy desygnował go do gry, z czego aż 20 w pierwszym składzie. Statystki? Mizeria – tylko 1 asysta.
- Sławomir Peszko – Tak, Sławek kiedyś potrafił grać w piłkę. Zawodnik FC Koeln, filar tego zespołu. Co o tym świadczy? 31 rozegranych spotkań, 2 bramki i aż 9 asyst. Do tego mnóstwo rajdów skrzydłem, dryblingów i błyskotliwych zagrań. Stary dobry Sławek Peszko, którego pamiętamy chociażby z gry w Lechu Poznań? A dziś? Zmieńmy temat.
- Maciej Rybus – Mam wrażenie, że Rybus w tą piłkę już gra i gra, a on dopiero w tym roku kończy 27 lat. Czyli wciąż jest
młodym, zdolnym, perspektywicznymzawodnikiem, który sporo ma przed sobą. Zawodnik warszawskiej Legii, który w zimę zmienił pracodawcę i odszedł do Tereka Grozny. I tam w pierwszym swoim występie… złapał czerwoną kartkę. A w Legii? 27 meczów, 4 bramki i 15 asyst. Zwyżka formy przez ostatnie 4 lata aż nadto widoczna. - Filip Starzyński – chłop zagrał w meczu w sparingu z Finlandią i znalazł się w szerokiej kadrze na Euro. To wszystko dzięki bardzo dobrej wiośnie w wykonaniu pomocnika Zagłębia Lubin. Filip był wtedy na peryferiach wielkiej piłki i w trzech meczach ligowych w barwach chorzowskiego Ruchu i dwóch pucharowych rozegrał łącznie… 89 minut. Czy warto marzyć? Na pewno tak, choć Starzyński wydaje się zawodnikiem, który nie zmieści się w samolocie do Francji.
- Piotr Zieliński – byłem na meczu reprezentacji, gdy Piotrek w niej debiutował. Od razu widać było, że z tej mąki może być dobry, razowy i pełnoziarnisty chlebek. Przed Euro 2012 Zieliński grał w Primavera B, gdzie reprezentował barwy Udinese Primavera występującej w lidze młodzieżowej. 12 rozegranych spotkań i 2 strzelone bramki. Podobno Jurgen Klopp pytał Kuby Błaszczykowskiego czy warto ściągać młodego Polaka do Liverpoolu. Ten pozytywnie wypowiedział się o swoim młodszym koledze.
Napastnicy. Kilerów w kadrze mamy kilku, w tym jeden, absolutny top. Oto oni:
- Robert Lewandowski – PAN PIŁKARZ wtedy, PAN PIŁKARZ i teraz. Ale teraz jakby lepszy, jeszcze lepszy. Nic dodać, nic ująć.
- Arkadiusz Milik – jeżeli któryś z polskich piłkarz zrobił przez ostatnie 4 lata progres, to Milik z pewnością największy. Talent czystej wody, który lewą nogą prawdopodobnie potrafi zawiązać wujkowi weselny krawat. Wtedy 18-letni młokos, który dopiero wchodził do poważnej piłki. 25 rozegranych spotkań w barwach Górnika Zabrze, 4 gole i 3 asysty. Początek wielkiej kariery, kto wie, być może podobnej do tej Lewandowskiego.
- Artur Sobiech – cały czas w kręgu reprezentacji, a tak naprawdę nigdy nie rozegrał przynajmniej przyzwoitego spotkania w kadrze. Obecność w reprezentacji Milika spowodowała, że ucichł problem „zmiennika dla Lewego”, ale Sobiech to nie ta liga, co przed chwilą wymienieni koledzy. Niby Artur gra w tym Hannoverze całe życie, ale znaczącego progresu nie widać. A przed samym Euro? Grał ogony przez cały sezon, łącznie 12 spotkań. 4 zdobyte bramki, w tym jedna w Lidze Europy to nie najgorszy bilans jak na to, jak Sobiech rzadko pojawiał się na boisku.
- Mariusz Stępiński – występy w pierwszym zespole Widzewa Łódź rozpoczął dopiero późną jesienią i tak naprawdę do samego końca sezonu na boisku się pojawiał. Nie było mowy o regularnych występach, bo Mariusz miał wtedy 17 lat, ale coś tam kopał. Raz 15, raz 24 czy 34 ligowe minuty, rekordowo w sumie 53, ale nie ma co narzekać. Czy Stępiński pojedzie na Euro? Myślę, że tak, ale musi powalczyć z Sobiechem o pole position.
Podsumowując: mamy kadrę mocniejszą, niż cztery lata temu. Dodatkowo mamy mądrzejszego trenera, niż wtedy, bo Smuda to… Smuda. Bardzo nie chciałbym za cztery lata tego samego pisać o Nawałce. Kto do Francji nie pojedzie? Moim zdaniem Tytoń, Cionek, Starzyński i Sobiech. Wszyscy jechać nie mogą – to oczywiste.
I zróbmy w końcu coś, żeby po 270 turniejowych minutach znowu nie musieć chóralnie śpiewać „Nic się nie stało…” Bo to już było. Wyjątkowo często w moim krótkim życiu to słyszałem.