Trudno jest pisać o reprezentacji Polski pozytywnie. Czasami można szukać plusów po występach biało-czerwonych, ale te pojawiają się tylko iluozorycznie i determinuje je korzystny wynik. Gdyby nie on, to o naszych piłkarzach permanentnie pisalibyśmy tylko same złe rzeczy.

W boksie sędziowie mogą oszukać lepszego pomiędzy linami pięściarza, w futbolu piłkarze mogą oszukać kibica. Drużyna grająca lepiej jest w stanie wygrać spotkanie i biorąc pod uwagę mnogość różnego rodzaju meczów piłkarskich dzieje się tak naprawdę często. Jedni klepią, wrzucają, strzelają i prezentują się w sposób bardziej widowiskowy, drudzy mają trochę szczęścia i po jednej akcji wygrywają mecz. Wynik idzie w świat, a styl, w jakim odniesione zostało zwycięstwo, za moment zostaje przez wszystkich zapomniany.

I trochę tak jest, ale drużyny dobre wygrywają brzydko raz na jakiś czas. Zwyciężają mając jakiś styl, grając w jakiś sposób, korzystając z rozwiązań, który służą im najbardziej. Reprezentacja Polski poleciała właśnie na czwartą imprezę mistrzowską z rzędu i w dalszym ciągu nie ma żadnego stylu. No no zastanówmy się: czy polska kadra wypracowała sobie na przestrzenii kilku ostatnich lat styl, jakim wygrywa mecze?

– gramy kombinacyjnie – nie

– gramy szybko z kontry – nie

– gramy posiadając piłkę i szybko ją wymieniając – nie

My po prostu bardzo głęboko czekamy na swoich rywali i próbujemy wybić piłkę w ten sposób, aby ta trafiła do naszego zawodnika. Na ślepo oddalić zagrożenie od własnej bramki licząc na błysk któregoś z piłkarzy oraz wykorzystując ewentualny błąd rywali strzelić gola.

Stałe fragmenty gry – jasne, to wygląda u nas przyzwoicie. Zawsze powtarzałem, że drużyny słabe muszą mieć perfekcyjnie rozpracowane rzuty wolne i rzuty rożne, bo w ten sposób najłatwiej jest zdobyć bramkę. Gdyby nie trafienia po wrzutkach w pole karne, my na mundialach w 2022 roku strzelilibyśmy jednego gola. Ostatnim strzelcem dla biało-czerwonych na mistrzostwach świata byłby Paweł Kryszałowicz w meczu z USA w 2002 roku. Potem były dwa trafienia po rogach w spotkaniu z Kostaryką Bartka Bosackiego, Grzegorz Krychowiak oraz Jan Bednarek w 2018 roku. Słabo, jak na ekipę, w której kibice pokładają tak wiele nadziei.

Ostatni test-mecz przed mundialem? Wygrana Polaków z Chile 1:0. Decydujący gol padł po – a jakże – stałym fragmencie gry i bramce Krzysztofa Piątka.

Oczywiście, że pamiętam mnóstwo drużyn, które grały brzydko i opornie, a mimo wszystko wygrywały spotkania. Greci w taki sposób zwyciężyli na EURO w 2004 roku, Chelsea tak samo triumfowała w Lidze Mistrzów w 2012. Mnie martwi jednak to, że u nas granie długiej piłki na napastnika bądź na wolne pole przypomina zagranie przypadkowe i tak rozpaczliwe, że trudno w nim dostrzec kunszt, zamysł i element taktyki. Polska kadra gra tak ślamazarnie, że nawet ogrywając u siebie w eliminacjach do mundialu Albanię potrafimy się kompromitować, a zwyciężając z Austrią w eliminacjach EURO prezentujemy styl, przed który musimy się wstydzić. Lepszych się nie sądzi? Okej, można na to machnąć ręką. Ale później trzeba z tego wyciągnąć wnioski i próbować się rozwinąć. U nas od wielu lat mamy ten sam, słabiuteńki poziom, który obnażyć jest bardzo łatwo. Który przy każdym bardziej poważnym wyzwaniu wypluwa nas w sposób brutalny i niesamowicie bolesny.

Boję się mundialu. Boję się, że znowu staniemy się pośmiewiskiem. Jedyną nadzieją na to wszystko jest to, że w końcu może i nam się trochę poszczęści. Może trafimy na przeciwnika, który jeszcze gorzej potrafi grać w piłkę? Może zlekceważy nas Meksyk, wyjdzie na mecz pijany lub będzie gorzej przygotowany do turnieju? A może nam w końcu zaskoczy i zrobimy coś, czego nikt się nie spodziewa? Jeżeli jednak los się do nas nie uśmiechnie, znowu będziemy z zazdrością patrzeć na te wszystkie drużyny, który potrafią trzy razy celnie wymienić futbolówkę i na tym etapie już nam odjadą. Będziemy podziwiać każdego, kto się nie skompromituje. Zaparkujemy w znanym nam miejscu, w którym parkują tylko ci, którzy są przez kibiców na całym świecie szyderczo wytykani palcami.

KOMENTARZE