Arek Milik nie pojedzie na EURO, co w znacznym stopniu osłabia naszą reprezentację przed turniejem. Daleki byłbym jednak od współczucia napastnikowi, który za moment wróci do pełni treningów i mając za sobą dobre ostatnie miesiące zacznie rozglądać się za nowym klubem.
Kiedyś, bardzo dawno temu, można było pomyśleć, że potencjał Milika jest gdzieś na poziomie Roberta Lewandowskiego. Nikt wtedy jednak nie wiedział, że były gracz Napoli przejdzie tak wiele kontuzji, a że najlepszy obecnie piłkarz na świecie aż tak się rozwinie. Przykład Lewego pokazuje, że aby mieć za sobą cały futbolowy świat nie trzeba wygrywać trofeów wraz z reprezentacją. Wystarczy dobra dyspozycja w klubie i regularne strzelanie goli w kadrze. Wyprzedzanie o kilka długości swoich kolegów z drużyny, którzy z dumą obserwują swojego utytułowanego kolegę z zespołu.
Lewy bez reprezentacji byłby tym samym Lewym, którym jest dzisiaj. Zgoda, pewnie kochałoby go w Polsce trochę mniej osób, gdyby na kartach historii nie wpisał się jako piłkarz, który rozegrał z orzełkiem na piersi najwięcej meczów i strzelił najwięcej goli. W Bayernie jednak, czy to w Bundeslidze, czy w Lidze Mistrzów, i tak strzelałby cały czas, ba, może nawet strzelałby więcej, gdyby częściej odpoczywał i w przerwach od rozgrywek skupiał się na zaleczeniu mikrourazów, a nie na graniu w piłkę z Bośnią, Islandią czy inną Rosją.
Milik na EURO nie pojechał, ale nie przekreśla to jego planów na dalszą część kariery. Jeszcze jesienią martwiliśmy się, że Polak nie gra regularnie i jego kariera wisi na włosku. W porę jednak Arek odszedł do Marsylii, czyli do klubu, który zapewni mu minuty. On w zamian za to miał się odpłacić golami, których OM potrzebowało jak wody na pustyni. Napastnik swoją robotę zrobił, zdobył 10 bramek, czym tylko udowodnił, że zna się na swojej profesji. Jego potencjał cały czas jest spory, a wiele klubów może z tego korzystać. Zyskać dzięki temu, że Milik będzie biegał po murawie w ich koszulce.
Okej, czemu nie współczuję Milikowi? Wiem, że to niepoprawne, ryzykowne i odważne stwierdzenie, ale piłkarze w moim przekonaniu… nie zawsze chcą grać w reprezentacji. To znaczy gdybyśmy zapytali 100 piłkarzy, to każdy na pewno powie, że gra w kadrze jest jego marzeniem, ale – z drugiej strony – co mają powiedzieć? Że przyjeżdżają na mecze reprezentacji, ale najchętniej by tego nie robili? Ilu znacie takich piłkarzy, którzy są w kwiecie wieku, ale nie grają w reprezentacji dlatego, że im się nie chce? Starsi, to zrozumiałe, nie dają rady ciągnąć kilku srok za ogon. Ale młodzi i w swoim prime? Grają wszyscy. I jak myślicie, wszyscy chcą grać? Po trudnym i pełnym poświęceń sezonie chcą pojechać na zgrupowanie, żeby znowu kopać piłkę?
Wiem, że w świecie idealnym na pewno by tak było: piłkarz powienien dorastać z takimi wartościami, aby reprezentacja była dla niego priorytetem. W rzeczywistości jednak wygląda to tak, że na chleb Milik i wszyscy jego koledzy po fachu zarabiają grając w piłkę w klubach. Codziennie chodząc na treningi i występują w meczach ligowych oraz pucharowych. Gdy ktoś swoją pracę wykonuje dobrze, to przechodzi do lepszych zespołów, które grają o wyższą stawkę. Gdy mu nie idzie, to – jak to często bywa – wraca do Ekstraklasy i kopie piłkę z rodakami. Każdy jest kowalem swego losu i sam decyduje o tym, jak po zakończeniu kariery będzie wyglądała jego przyszłość.
Gdyby Milik mógł wybierać, czy pojechać na EURO, czy też nie, to pewnie wolałby jechać na turniej. Nie dla idei, tylko po to, żeby… pokazać się potencjalnym nowym pracodawcom. Strzelenie trzech goli, dorzucenie do tego dwóch asyst z pewnością spowodowałoby, że wielkie światowe marki zainteresowałoby się naszym zawodnikiem. Czy taki scenariusz w przypadku Milika wydaje się być jednak realny? Czy jego obecność na turnieju to gwarancja dobrego występu? A może biało-czerwoni rozegrają takie mecze, do jakich nas w ostatnim czasie przyzwyczaili, czyli rozczarują, na czym nasi gracze stracą? Ktoś potencjalnie nimi zainteresowany nie będzie chciał finalizować transferu tuż po turnieju, bo zobaczy przeciętny występ piłkarza wystepującego w mizernej drużynie.
Milik dziś myśli przede wszystkim o tym, żeby mądrze rozegrać kolejne miesiące i wrócić do występów w klubie, który będzie grał o trofea w najmocniejszych ligach na świecie. To jest dla niego priorytet i on myśli właśnie o tym, aby każdy kolejny krok był przemyślany, a zaleczony uraz pomógł w pełni przygotować się wraz z drużyną do kolejnego sezonu. Czy udział w EURO to marzenie, które dzisiaj spędza mu sen z powiek? Nie, to na pewno dla niego bardzo ważny temat, ale też taki, bez którego da się żyć. Zwłaszcza, że na swoją przyszłość w krótkim czasie może zapracować. Mecze w kadrze mogą (taka może być) mu więcej zaszkodzić niż pomóc, a odpoczynek i pełne przygotowania to coś, na co były snajper Napoli nie mógł zawsze liczyć.
Może być zatem tak, że bardziej szkoda kibicom braku Milika w kadrze niż samemu Milikowi, który odpoczywa bacznie obserwując, z jaką propozycją przyjdą za moment do niego jego agenci.