Każdy dziennikarz jest przede wszystkim człowiekiem i wykonując swoją pracę musi postępować zgodnie z własnym sumieniem. Gdzie jest granica przyzwoitości i dlaczego redaktorzy zajmujący się sportem mają lajtowe życie?
Z grupy 30 osób, które były w mojej grupie na studiach dziennikarskich, tylko dwie, włącznie ze mną, chciały pracować przy sporcie. Resztę interesowały konflikty międzynarodowe, sprawy społeczne bądź polityka. Trudno mi powiedzieć, kto spośród tych osób realizuje się dzisiaj w swojej profesji (całkiem możliwe, że nikt), ale zawsze patrzyłem na moje zainteresowania i potencjalny zawód w przyszłości w sposób bardziej przyziemny. Ludzie od polityki wydawali mi się mądrzejsi, w końcu nie gadali o tym, że Lewandowski podał do Krychowiaka, a Glik do Bereszyńskiego, tylko zajmowali się bardzo ważnymi sprawami. Mieli szeroką wiedzę z zakresu prawa, znali historię, musieli nadrabiać to wszystko, co działo się na przestrzeni kolejnych dekad, żeby móc poruszać się swobodnie w tym środowisku.
Dziennikarz sportowy? Banał – Lewandowski do Krychowiaka i tak dalej.
Później oczywiście moje spojrzenie na te sprawy zaczęło ewoluować. Dziennikarz sportowy, którego klepią po plecach, to ten, który rzetelnie, w sposób jak najbardziej wiarygodny i merytoryczny opowiada o tym, co widzi lub co właśnie się wydarzyło. Ci polityczni rzadziej są cenieni za to, że potrafią na chłodno kalkulować i analizować. Bardziej jednak liczy się to, co mówią i kiedy to robią. Czy przyjęta przez nich narracja odpowiada temu, czego wymaga dany moment.
Redaktor sportowy może skrytykować Roberta Lewandowkiego. Jeżeli w nosie ma to, że Lewy się na niego obrazi, to może mówić i pisać wszystko na jego temat, najwyżej piłkarz nie będzie chciał z nim rozmawiać. Czy spotka go za to poważniejsza kara? Szef może do niego przyjść, pogrozić mu palcem, zasugeruje, żeby nie krytykował tego biednego Lewandowskiego, bo to przecież dobry grajek i super facet, ale prawdopodobnie na tym się skończy. Czy w ostatnim czasie ktokolwiek został zwolniony z pracy za to, że dzielił się swoimi poglądami? Oceniał za surowo lub wytykał błędy tam, gdzie ich nie było? No ja sobie takiej sytuacji nie przypominam.
Od polityki jestem daleko, bardzo daleko i nigdy się w nią nie zaangażuje na tyle, by wygłaszać swoje osądy. Widzę jednak z ogromnym żalem, że obie strony, zdecydowanie inaczej przedstawiają swoje spojrzenie na to wszystko, co dzieje się w ostatnim kraju. Oglądam jeden program, oglądam drugi, poruszane są te same wątki, ale przedstawione są na dwa różne sposoby. Niby to samo, a jednak zupełnie inaczej. Jeden temat dotyczy kryzysu rolnictwa w Brazylii, drugi strajku nauczycieli w Japonii. Wspólny mianownik? Na pierwszy rzut oka nie ma części, które dotyczą tego samego problemu.
I jeden, i drugi dziennikarz ma swoje sumienie. Ma swoją rodzinę i znajomych. Wyłącza komputer po napisaniu swojego felietonu, wraca metrem do domu po programie, który prowadził lub którego był specjalnym gościem. Siada przed telewizorem, obok niego żona, dzieci. Z głoszonymi przez siebie tezami zostaje sam, bo tylko on sam wie, jak bardzo zakrzywił rzeczywistość na potrzebę danej sytuacji.
Jego kolega piszący o piłce lub boksie jest w super położeniu. Może krytykować styl reprezentacji, która pięknie gra i wygrywa mecz za meczem – ktoś się zgodzi, ktoś się nie zgodzi, duża część potencjalnych odbiorców nawet tego tekstu nie przeczyta. Jego kolega z biura wypowie się negatywnie na temat kondycji polskiego boksu – znowu – opinie będą podzielone, pojawią się zgrzyty, po czym każdy rozejdzie się w swoją stroną. O tematach politycznych jednak słucha każdy, wszyscy są zainteresowani tym, co jeden z drugim mają do powiedzenia. W jaki sposób redaktor prowadzi rozmowę, jakie stawia tezy, jaki rodzaj programu firmuje swoim nazwiskiem. Dlaczego dziś mówi tak, a jeszcze niedawno jego poglądy prezentowały się zgoła odmiennie? Dlaczego jest chorągiewką, która mówi to, co akurat jest w scenariuszu programu?
Bagno, jedno wielkie bagno. Dziennikarstwo polityczne to ściek, do którego jednak lgną młodzi ludzie, którzy chcą przeżyć przygodę. Którzy chcą coś znaczyć, mieć swoje zdanie, chcą być wśród osób, które rządzą środowiskiem, podawać im rekę na korytarzu w Sejmie. Tak naprawdę jednak taki dziennikarz ma w większości przypadków mówić to, co ktoś mu każe. Wpisywać się w trendy redakcji, która co miesiąc przelewa mu pieniądze na konto. Najlepiej, by nie wychylał się za bardzo poza przyjęte normy.
Młody dziennikarz sportowy jest przekonany o tym, że każdy jego tekst dociera do wszystkich ludzi, którzy są w jego promieniu. Tak naprawdę ten boks to w sumie mało kogo interesuje, piłkę ludzie oglądają tylko przy okazji meczów reprezentacji, a siatkówka jest modna wyłącznie wtedy, gdy kadra wygrywa swoje mecze. Każdy redaktor polityczny ma mamę, siostrę, żonę i dorosłą córkę. Wraca do domu i siłą rzeczy musi z nimi rozmawiać na temat tego, co wydarzyło się chwilę wcześniej w pracy, gdyż – tak jak napisałem – jego fucha dotyczy każdego. I co, zawsze zgadza się z tym, pod czym codziennie w pracy się podpisuje? A może jest hipokrytą i zmusza wszystkich do swoich poglądów? Odgrywa swoją rolę w teatrze czy po prostu wpaja wszystkim, że to, co mówił na wizji to stuprocentowa słuszność i jedyny możliwy wybór?
Wyłączam codziennie komputer po napisaniu kilku tekstów, idę pograć w piłkę czy w tenisa i nie wracam do tego, co robiłem w pracy. Mam czyste sumienie każdego dnia, bo nie robię tego, do czego ktoś mnie zmusza. Bywam kontrowersyjny, ale zawsze szczery i postepuje zgodnie z własnym sumieniem. W domu nikt nie pyta, dlaczego napisałem tak, a nie inaczej. Idąc inną ścieżką w dziennikarstwie pewnie tego komfortu bym nie miał. Musiałbym robić to, co ktoś mi każe. Nie wyrażałbym siebie, a gdybym chciał to robić, to zmieniałbym pracę co kilka miesięcy, bo nie pasowałbym osobom, które mnie zatrudniają. Politycy potrzebują ludzi, którzy będą przedstawiać świat takim, jaki oni chcą, aby był przedstawiany. Czy zatem dziennikarstwo polityczne jest sztuką? Czy tak fajnie jest być kimś, kim sterują osoby zawsze stawiające swój interes ponad interesem drugiej osoby?
Fot. Jakub Wosik/WP.pl