Mistrzostwa świata wchodzą w decydującą fazę, ale od meczów Polaków minęło tyle czasu, że na pewne sytuacje dziś każdy patrzy już inaczej. Nie ma emocji, nie ma frustracji, coraz częściej pojawia się zimna kalkulacja i logiczne przemyślenia. Pojawiają się pytania, na które sami sobie próbujemy odpowiedzieć.

Wiemy już, że Adam Nawałka nie jest selekcjonerem naszej reprezentacji i na pewno nastąpi ewolucja w naszej kadrze. Na ten moment nie wiadomo jak duże będą to zmiany i kto w efekcie rotacji wypadnie z biało-czerwonej drużyny, ale wszyscy zgodnie podkreślają, że takim składem i takim sposobem nasza reprezentacja Polski grać już nie może. Odszedł Nawałka – to pierwsza zmiana, ale odejdą kolejni. Wszystko kwestia czasu.

Tekst będzie mało popularny, wiele osób na pewno się z tym nie zgodzi – wszyscy mają prawo wyrażać swoją opinię. Ja natomiast napiszę coś, co z „poprawnego” toku rozumowania jest absolutnie sprzeczne z wszystkimi normami. Wiem, że ktoś może napisać, że „to nieładne” i „tak nie powinno się w życiu postępować”. Zgoda, pewnie to i racja. Uważam jednak, że w sporcie takie normy nie obowiązują. Wygrywa ten, kto jest lepszy, bardziej cwany, szybciej myśli, lepiej kombinuje, nie ma skrupułów ani wyrzutów sumienia. Miejsca dla mięczaków z wrażliwą skórą w sporcie już nie ma. Nie na poziomie mistrzostw świata.

Zastanawiam się, dlaczego Adam Nawałka nie wystawił w spotkaniu przeciwko Senegalowi od pierwszej minuty Kamila Glika. Dlaczego tego samego nie zrobił w konfrontacji z Kolumbią, które – tu muszą się wszyscy zgodzić – było najważniejszym w całej kadencji AN. Wszyscy znają temat doskonale, trąbiono o tym nawet w telewizji śniadaniowej – Glik ma problemy z barkiem, jego występ w Rosji jest niemożliwy. Potem zaczął być możliwy, później całkiem realny, była chwila, że wydawało się, że Glik na pewno w konfrontacji z Senegalem musi wyjść na boisko od pierwszej minuty. Gdy jednak Nawałka zdecydował się posadzić go na ławce, każdy kibic odpowiedział sobie po cichu: – No tak, Glik nie gra, ale nie jest w pełni zdrowy – może faktycznie nie ma sensu wystawiać go na tak trudne spotkanie.

Musimy pamiętać o jednym – lekarze AS Monaco wyrazili zgodę na to, by Glik zagrał podczas mistrzostw świata. Nasi lekarze po badaniach również stwierdzili, że defensor wicemistrzów Francji jest gotowy na mecz otwarcia. Glik jednak na boisku się nie pojawił.

Rozumiem – nie trenował regularnie, dużo pracował sam, miał swoje problemy. Wszyscy jednak jednym tchem po dwóch pierwszych meczach mówili, że nawet nie w pełni zdrowy Glik jest lepszy niż Cionek, Bednarek i Pazdan gotowi na 90 minut spotkania na pełnej intensywności. Jego obecna forma i klasa sportowa nawet nie na pełen gwizdek dają drużynie więcej niż „dzień konia” każdego z pozostałych naszych defensorów.

Stąd pytanie przerabiam po swojemu: – Dlaczego Adam Nawałka nie miał w nosie tego, czy coś złego stanie się Kamiowi Glikowi?

Przyjmuję za pewnik, że o to chodziło właśnie Nawałce. Nasz były selekcjoner bał się, że Glikowi odnowi się uraz i z barkiem będzie znowu nie najlepiej. To w pełni zrozumiałe i bardzo pochwalam w życiu takie decyzje – ojciec boi się, by jego syn nie poszedł na podwórko ze skręconą kostką, która trzy dni temu wyglądała jeszcze jak balon. Ale dlaczego Nawałka nie postawił na Glika, który miał poparcie klubowych i reprezentacyjnych medyków?

  • lekarz Monaco: może grać
  • lekarz kadry: może grać
  • Nawałka: nie może grać

Po pierwsze, przyjmiemy teraz najogorszy możliwy scenariusz, gdyby faktycznie uraz się odnowił – Nawałka ma czyste kapcie. Na medycynie się nie zna, po to otaczał się fachowcami, by na podstawie ich opinii podjąć decyzję. A oni wyrazili na ten temat swoje zdanie.

Po drugie, ze sportowego punktu widzenia, gorzej dwóch pierwszych spotkań byśmy nie zagrali, a istnieje duża szansa, że zagralibyśmy je zdecydowanie lepiej. Spotkanie z Japonią pokazało, że nasza defensywa z Glikiem gra pewniej, mądrzej, dużo lepiej niż bez niego. Ani Pazdan, ani Bednarek czy tym bardziej Cionek to nie są piłkarze, którzy mogą dyrygować formacją defensywną na turnieju mistrzostw świata.

Każdy piłkarz w drużynie narodowej walczy o dobro swojego zespołu, ale i też o swój własny interes. Nie wierzcie proszę w to, że każdy myśli tylko i wyłącznie o tym, by kadra wygrała ważne spotkanie. Nawet przegrywając, ale pokazując się z dobrej strony, można zapisać się w notesach kilku ważnych osób, które odpowiadają za transfery do dużych klubów. Rafał Kurzawa zagrał tylko w meczu z Japonią, ale – co by nie mówić – pokazał się z fajnej strony. Odwaga, pewność siebie, lewa noga, dobrze bite stałe fragmenty gry – jestem przekonany, że przy padlinie, który zaserowowała nam nasza kadra przeciwko Azjatom, on nie ma się czego wstydzić i może spojrzeć sobie w lustrze prosto w oczy. Ten fakt na pewno odnotowały też osoby, które nie przyjechały na ten mecz w roli kibiców.

Jak było na Euro 2016? Drużyna zagrała dobrze, a piłkarze dzięki temu „awansowali” w futbolowej hierarchii. Milik z Zielińskim poszli do Napoli, Glik do Monaco, Krychowiak do PSG. Ci, którzy nie wyróżnali się, jak na przykład Jędrzejczyk, dalej siedzą w klubach starych, zarabiają mniej więcej tyle, co zarabiali wcześniej. Ci bardziej wyróżniający się, zrobili krok do przodu, który pozwala im dziś żyć na zdecydowanie wyższym poziomie.

Zmierzam do tego, że Nawałka również w Rosji pracował na swoją przyszłość. Dużo mówiło się o tym, że nawet w przypadku sukcesu naszej kadry na mundialu AN odejdzie z reprezentacji Polski. Jeżeli przyjmiemy, że tak było i wiedział, że po mistrzostwach świata trzeba będzie rozejrzeć się za czymś nowym, to musiał zdawać sobie sprawę z tego, że od turnieju i występu naszej kadry wiele zależy. Jeżeli wyjdzie z grupy, potem awansuje do ćwierćfinału, to jego osoba będzie inaczej postrzegana, niż po słabej grze, blamażu i zajęciu ostatniego miejsca w grupie. Nawałka wiedział, że Glik jest mu absolutnie niezbędny do tego, by pokazać się z dobrej strony. Nawałka wiedział, że rozgrywa w Rosji najważniejsze mecze w swojej trenerskiej karierze – od tego zależy, czy będzie w Europie postrzegany jako trener bardzo dobry czy tylko normalny, przeciętny, który nie był w stanie zrobić czegoś ekstra z ekipą, w której drzemie ogromny potencjał. Nawałka siedząc dziś na fotelu przed białą kartą papieru, wypisując wszystkie plusy i minusy swoich mundialowych decyzji, zdaje sobie sprawę, że zagrał zbyt zachowawczo i być może przez to nasza reprezentacja nie odniosła w Rosji sukcesu.

Dziś każdy jest mądry, każdy wie, jak było i co poszło nie tak. Podobała mi się kiedyś rozmowa Jose Mourinho z dziennikarzami na konferencji prasowej. Podczas dyskusji o błędach, które Portugalczyk popełnił, wszyscy osądzali, co Mou zrobił nie tak i dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. The Special One odpowiedział, że różnica między nim a dziennikarzami jest taka, że oni wszystko wiedzą po meczu, a on musi to wszystko wiedzieć przed jego rozpoczęciem. Dlatego między innymi jego praca wyceniana jest na 9 milionów euro rocznie.

Nawałka dbał o zdrowie Glika, które… już teraz zupełnie go nie interesuje. Zabrzmi to bardzi brzydko – Glik już nigdy w życiu nie będzie mu do niczego potrzebny (chyba, że AN zostanie trenerem Monaco). Mówiąc dosadnie – odchodzący z reprezentacji Nawałka mógł nie interesować się zdrowiem swojego piłkarza, bo grał o swoją przyszłość. Chwila ostrożności w sytuacji, gdy nie trzeba było być ostrożnym spowodowała, że być może telefon od poważnych menadżerów europejskich dziś do niego nie dzwoni jak szalony. Czy odrobina ryzyka opłaciłoby się? Nigdy już się tego nie dowiemy.

KOMENTARZE