Lekka zadyszka czy początek końca? Wciąż słabsza dyspozycja fizyczna po niedawnej kontuzji czy specjalny plan, by na szczyt wejść w drugiej części sezonu? W końcu dalsza gonitwa za chwałą czy taktyka, by efektowność zastąpić efektywnością. Jak to jest z Tobą, Panie Ronaldo?
Dlaczego tak? Cristiano to piłkarz znakomity, jeden z najlepszych w historii futbolu. Forma docelowa każdego zawodnika szykowana jest na najważniejsze spotkania w sezonie – tak też miało być w przypadku Ronaldo w 2016 roku. I mimo że Portugalczycy w całym turnieju nie zachwycali, nie zachwycał również Ronaldo, to podopiecznym Fernando Santosa udało się dojść do finału i ostateczną batalię wygrać. Patrząc indywidualnie na występ napastnika Realu Madryt – szału nie było. Wychowanek Sportingu Lizbona był niewidoczny, dokonywał złych wyborów, zbyt często brał ciężar gry drużyny na własne barki. Przyzwyczajeni do oglądania piłkarza, który każdym swoim zagraniem robi na boisku różnicę czuliśmy zawód – każdy miał apetyt na coś więcej. Z Cristano w roli asystenta pierwszego trenera Portugalczycy finał wygrali, a ten chwilę później wzniósł nad głowę puchar Henriego Delaunaya przyznawany najlepszej drużynie w Europie.
Pierwsze diagnoza? Ronaldo musi odpocząć. Wyleczyć uraz, którego nabawił się w meczu przeciwko Francji. Portugalczyk stracił przez to po raz pierwszy w swojej karierze okres przygotowawczy. Trenował sam, indywidualnie. Według specjalnie opracowanego planu.
Przeglądając fora internetowe coraz częściej napotykam się na ten sam wątek – Cristiano Ronaldo jest bez formy. To już nie jest ten sam zawodnik, co przed laty. Jest wolniejszy, bardziej pazerny na gole, stracił swoje największe atuty, jakimi zawsze była siła i przygotowanie fizyczne. Tkwi w przeciętności, z którą nigdy wcześniej nie miał styczności. Stał się piłkarzem, który nie wygrywa Realowi meczów. Jak to napisał jeden z internautów – Ronaldo w obecnej dyspozycji bardziej Realowi przeszkadza, niż pomaga.
No właśnie – czy jest możliwe, że Cristiano się kończy? Logika podpowiada, że nic nie trwa wiecznie, a Ronaldo nie może w każdym spotkaniu zachwycać. Każdy kibic Realu bije się natomiast z myślami – czy to już jest ten moment? Czy Cristiano schodzi po mału ze sceny krótko po tym, jak jeszcze kilka miesięcy temu wygrywał Ligę Mistrzów i chwilę później finał mistrzostw Europy?
Statystyki z tego sezonu zbyt optymistyczne nie są. Choć – moim zdaniem – same liczby tak naprawdę wszystkiego nie odzwierciedlają. Ronaldo nie jest obecnie piłkarzem, który napędza akcje Realu. Zawodnikiem, który powoduje, że lewe skrzydło jest najgroźniejszą bronią ekipy z Madrytu. Choć 4 bramki i 4 asysty zdobyte w 9 spotkaniach nie są złym bilansem, to Cristiano z pewnością chluby nie przynoszą. Postanowiłem sprawdzić, jakimi liczbami mógł pochwalić się Portugalczyk na tym samym etapie sezonu w poprzednich latach. Konkretnie – od kiedy trafił do Realu Madryt.
Bramki plus asysty (Liga Mistrzów + liga hiszpańska)
- 2009/2010 – 9+1
- 2010/2011 – 12+7
- 2011/2012 – 11+7
- 2012/2013 – 16+1
- 2013/2014 – 15+4
- 2014/2015 – 19+2
- 2015/2016 – 12+2
- 2016/2017 – 4+4
Te liczby pokazują jasno – Cristiano od kiedy przyszedł do Realu Madryt tak słabo sezonu jeszcze nie zaczął. Ktoś powie – był kontuzjowany, grał mało. I tak, i nie. W bieżącym sezonie Cristiano spędził na boisku 768 minut. Tuż po przenosinach do Realu Madryt również miewał problemy zdrowotne i w pierwszych dwunastu spotkaniach rozegrał tylko 522 minuty. Mimo tego, aż dziewięciokrotnie wpisywał się na listę strzelców i raz przy bramce kolegi asystował.
Obecnie Cristiano nie idzie. Portugalczyk wygląda na piłkarza, który bardzo się stara, próbuje, daje z siebie wszystko, ale nie jest w stanie dorzucić od siebie czegoś „extra” na boisku. Wielkiego problemu nie ma – w Realu Madryt w tym sezonie aż 14 zawodników(!!!) wpisało się na listę strzelców, a drużyna Królewskich jest liderem w hiszpańskiej ekstraklasie. Sam Ronaldo jednak nie zachwyca. Potwierdzeniem tych słów niech jest poniższa grafika. Oto sytuacje Cristiano z ostatnich spotkań ligowych – pierwszy obrazek to domowy mecz z Eibar (1:1), drugi to zwycięstwo z Athletickiem Bilbao w zeszłej kolejce(2:1).
PRZEMIANY CRISTIANO RONALDO
Na przestrzeni lat Cristiano Ronaldo się zmieniał. Przestał być zawodnikiem, którego wszyscy pamiętaliśmy z gry w Manchesterze United. Tam, w towarzystwie wielu ofensywnych zawodników (Rooney, Van Nistelrooy, Giggs, Tevez, Berbatov) rola CR7 była nieco inna – jako skrzydłowy miał „robić wiatr” na lewej (czasami prawej) stronie boiska. Odpowiedzialność za gole spoczywała zatem nie tylko na jego barkach, ale również na innych zawodnikach. Na Portugalczyka nie patrzono zatem tylko przez pryzmat liczby bramek. Dość powiedzieć, że w ostatnim sezonie spędzonym na Old Trafford w lidze angielskiej oraz Lidze Mistrzów Ronaldo zaliczył aż 10 asyst, przy „tylko” 22 zdobytych bramkach. Dwa lata wcześniej w tych samych rozgrywkach aż 19 razy asystował przy golach swoich kolegów i znowu „tylko” 20 bramek zdobył sam. To pokazuje, jakim CR7 był piłkarzem. Strzelał i podawał. Gdy zestawimy to z liczbami, którymi Ronaldo legitymował się już w czasach gry w Realu, to widzimy, że z zawodnika, który w dużej mierze pracuje na gole swoich kolegów, stał się tym, na którego koledzy muszą pracować. Sam Ronaldo, od kiedy z Madrytu odszedł Raul, stał się pierwszym napastnikiem Królewskich. Klasyczna „9”, czyli Karim Benzema również strzelał bardzo dużo, ale nigdy jego liczby nie były lepsze, niż te Cristiano. Czyli de facto napastnik bardziej pomagał zdobywać gole skrzydłowemu, niż skrzydłowy napastnikowi.
W skrócie, bo może nie wszystko jest jasne: przemiana Ronaldo wyszła z korzyścią dla całego zespołu. Portugalczyk dawał drużynie to, czego najbardziej oczkuje się od piłkarza – goli. Cała reszta przestała mieć znaczenie. Trochę przypomina mi to obecną sytuację Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski. Każdy kibic biało-czerwonych wymaga od Lewego goli. Mimo że ten dobrze gra i daje wiele swojej drużynie (patrz Euro) to każdy rozlicza go tylko przez pryzmat strzelonych bramek. Gdy ich nie ma, kibice narzekają.
Poniższy obrazek pokazuje, kto najczęściej asystował przy bramkach zdobytych przez Cristiano Ronaldo(stan na 1 października 2015 roku)
Cristiano zatem w Realu Madryt został snajperem. Piłkarzowi zaczęto powierzać inne zadania na boisku. Częściej przebywał w polu karnym, a co za tym idzie – mniej było go w bocznych sektorach boiska. Mniej było go również poza polem karnym. Narzucił na siebie presję, a kibice zaczęli od niego goli wymagać. Ponadto po przyjściu do Hiszpanii rozpoczął się jego pojedynek korespondencyjny z Leo Messim. Przy każdej nadażającej się okazji zestawiano obu piłkarzy i liczono im bramki. Ronaldo nie chcąc być gorszym musiał strzelać. Gdy strzelać przestał… no właśnie. Wróćmy na chwilę do 2009 roku. Pamiętacie tę bramkę?
Właśnie – wszyscy pamiętamy Ronaldo, jako piłkarza, który potrafi zdobyć bramkę strzałem z dystansu. Z czasem zaczęło się to jednak zmieniać i Cristiano dzięki uderzeniom zza pola karnego bramek nie zdobywał. Pierwszy obrazek pokaże, jak sytuacja wyglądała w sezonie 2012/2013. Drugi – 2015/2016.
RZUTY WOLNE
Coś, co było znakiem firmowym Portugalczyka, ba, coś, co było jego najgroźniejszą bronią również przestało wychodzić Cristiano tak, jak przed laty. Do historii przeszedł już słynny artykuł z października 2015 zamieszczony na portalu goal.com, w którym to jeden z dziennikarzy wyliczył, że Ronaldo w ostatnich 89 strzałach z rzutu wolnego zdobył zaledwie 2 gole. Skuteczność na poziomie 2,2% chluby piłkarzowi na pewno nie przynosi. Na specjalną uwagę zasługuje jednak styl, w jakim Portugalczyk tamte stałe fragmenty wykonywał. Obecnie nie tylko bramek zbyt wielu nie strzela, ale również niejednokrotnie frustruje kibiców i kolegów z drużyny. Piłka po jego uderzeniach albo zostaje zatrzymana przez mur (najczęściej), albo jest łatwa do obronienia przez bramkarza lub po prostu szybuje wysoko ponad bramką. Poniższy wykres pokazuje, ile bramek w kolejnych sezonach CR7 zdobywał właśnie po strzałach z rzutu wolnego.
Ronaldo zatem coraz słabiej wykonuje rzuty wolne. Dziś w dalszym ciągu jest pierwszym piłkarzem, który podchodzi do stojącej piłki, choć w zespole wydaje się być przynajmniej kilku piłkarzy, którzy z tym zadaniem poradziliby sobie znacznie lepiej. Mowa tu choćby o Bale’u, Kroosie, Jamesie czy Modricu.
Ronaldo vs Messi, czyli jak obaj Panowie strzelają rzuty wolne.
Cristiano w polu karnym zaczął czuć się jak ryba w wodzie. Co prawda w przedmeczowych grafikach zawsze realizator umieszczał go na lewej stronie boiska, ale w praktyce bardzo często operował on w obrębie „szestnastki”. Katalońska prasa bardzo często wytykała Portugalczykowi, że ten wiele bramek zdobywa z rzutów karnych. I faktycznie, ten element piłkarskiego rzemiosła Cristiano opanował do perfekcji. Mocny, płaski strzał w prawy róg bramkarza lub podniesiona piłka na wysokość głowy pod lewym okienkiem bramki – to były znaki firmowe Portugalczyka. Real Madryt gra bardzo ofensywnie, bardzo często stwarza sobie sytuacje pod bramką rywali, co w naturalny sposób zwiększa również szanse na dyktowanie „jedenastek” na korzyść Królewskich. Oto jak CR7 spisywał się na linii 11 metra przez całą swoją karierę:
ROLA W ZESPOLE
W momencie, gdy do Realu Madryt przychodził Gareth Bale, wielu sympatyków Królewskich zaczęło się zastanawiać, jak będzie wyglądała współpraca pomiędzy Walijczykiem, a Portugalczykiem. Dwóch – wtedy – najdroższych piłkarzy świata w jednym zespole? Dwóch o podobnej charakterystyce i predyspozycjach do liderowania w swoim zespole? Dwóch o znakomitym przyspieszeniu, dobrym strzale z dystansu, znakomitej grze głową?
Jako, że Bale miał od samego początku w Madrycie ogromne problemy zdrowotne i grał mało, Ronaldo nie musiał zmieniać swojego stylu gry. Gra ofensywna Blancos w dalszym ciągu skupiała się na CR7, którego bramki cały czas były dla drużyny niezwykle istotne. W sytuacji, jaka ma miejsce w tej chwili, gdzie do Karima Benzemy, do pełni formy dołączył właśnie Bale, wspierani przez rezerwowego Alvaro Moratę czy Lucasa Vazqueza, odpowiedzialność za strzelanie goli nie spoczywa już tylko na Ronaldo. Teoretycznie znalazł się on zatem w tej samej sytuacji, w której był podczas swojego pobytu w Manchesterze United – ma w swoim zespole zawodników, którzy również bramki strzelać potrafią. Inny jest jednak Ronaldo, który od czasu przenosin na Bernabeu trzykrotnie zdobył Złotą Piłkę i rozpoczął najbardziej zaciętą walkę o piłkarski tron w historii futbolu z Leo Messim. Dziś Portugalczyk, mimo że słabszy niż przed rokiem czy dwoma NIE POTRAFI zrezygnować ze swoich własnych ambicji dla dobra zespołu. Oczywiście, że wielu kibiców Realu się z tym nie zgodzi tłumacząc, że Cristiano jest profesjonalistą i dla niego najważniejsze jest dobro zespołu, a nie strzelanie bramek. W praktyce wygląda to jednak zupełnie inaczej – Portugalczykowi nie idzie, więc próbuje do skutku. Przyzwyczaił wszystkich do tego, że błyszczy w każdym meczu. Bilans strzelanych goli w kolejnych latach pokazuje jednak wyraźnie, że najlepszy okres Ronaldo wydaje się mieć już za sobą.
Wykres pokazuje, że największy atut w grze Cristiano, dla którego zmienił się on, jako piłkarz, przestał czynić go zdecydowanie najlepszym egzekutorem na świecie.
A oto dowód na „pazerność” Ronaldo (od 4:00).
Gdy do tego dodamy, że Ronaldo pod względem asyst w dalszym ciągu wyraźnie odbiega od najlepszych piłkarzy na świecie, to zaczynamy dostrzegać, że regres jego dyspozycji jest bardzo widoczny. Żeby było jasne – liczby, którymi może pochwalić się Portugalczyk w całym 2016 roku są bardzo dobre. Gdy jednak weźmiemy okres od piłkarskich mistrzostw Europy (czerwiec/lipiec) to dostrzegamy, że w tym samym czasie jego najgroźniejsi rywale (Messi, Neymar, Suarez, Ibrahimovic, Lewandowski, Griezmann) prezentują się znacznie lepiej.
Czas pokaże, w którym kierunku będzie zmierzała teraz kariera Ronaldo. Odnoszę wrażenie, że Cristiano został trochę „niewolnikiem własnej zajebistości”. Przez to, co wyczyniał przez ostatnie lata, każda jego zadyszka jest bardzo widoczna. Mimo że w dalszym ciągu swoimi osiagnięciami bije większość piłkarzy na głowę, to wielu fanów Blancos już teraz zaczyna dyskuję – kończy się ten Ronaldo czy nie kończy? Na tę chwilę kibice Realu nie mają się czym przejmować – drużyna gra dobrze, punktuje, a słabsza dyspozycja CR7 jest szansą, by swoje umiejętności pokazali inni zawodnicy. Ciekawe, jak będzie zachowywał się w tej sytuacji sam Cristiano. Raz schodząc już z boiska w meczu z Las Palmas zademonstrował swoje niezadowolenie z decyzji Zinedine’a Zidane’a. Jeśli interes jednostki zacznie być ważniejszy, niż los zespołu, to Real może mieć problem. Kolejne pytanie – jak w tej sytuacji zachowa się Zidane? Czy będzie w stanie odnaleźć się w sytuacji, w której jako szkoleniowiec jeszcze nie był? Czy ktoś będzie w stanie pełnić rolę lidera w zespole, który od wielu lat miał lidera w osobie Ronaldo? I kto mógłby tym ewentualnym liderem być?
Chyba, że Cristiano walnie 3 bramki Legii, w lidze nastrzela ogórkom i w styczniu odbierze nagrodę dla najlepszego piłkarza świata. Wtedy temat zostanie odłożony na potem. Pytanie, na kiedy?