Jestem ostatnią osobą, która na przełomie października i listopada wieszczy drużynie stracony sezon, gdyż parę razy już to przerabiałem. Zespół kaja się, gubi punkty, zawodzi, dziennikarze mają o czym pisać, a kibice o czym dyskutować w drodze do pracy. Potem przychodzi kwiecień i maj, a ci sami dziennikarze i ci sami kibice zapominają, co wygadywali jeszcze kilka miesięcy wcześniej.

Mowa o Realu, który wpadł w kryzys i który gra słabo. Różnica pomiędzy Realem dzisiejszym, a tym sprzed roku jest taka, że ten obecny gubi punkty i ma mniej szczęścia. Gra nieco słabiej niż przed dwunastoma miesiącami, ale tylko trochę. Kto ogląda grę Królewskich co tydzień wie, że w listopadzie 2016 roku również wyglądało to tak sobie.

Przed rokiem bowiem Real, ten sam, który wygrał ligę hiszpańską i obronił tytuł w Lidze Mistrzów, również miał problemy w lidze, ale… miał trochę więcej szczęścia. Coś co w sporcie jest bardzo potrzebne, a o czym ja nie lubię mówić (byłeś lepszy – miałeś szczęście) stało po stronie Królewskich i niejednokrotnie drużyna, która cieniowała przez cały mecz, błąkała się po boisku i nie zawsze pokazywała swoje nawet średnio korzystne oblicze, koniec końców inkasowała komplet punktów. Ktoś powie – umiejętność wielkich drużyn, z czym ja się w stu procentach zgadzam, ale gdzieś z tyłu głowy chodziła mi myśl, że wiecznie to trwało nie będzie. Że w końcu Ramos w doliczonym czasie gry nie trafi do siatki, a w poprzeczkę, zamiast karnego sędzia puści grę, a drużyna skazywana na porażkę w sytuacji sam na sam zdobędzie bramkę, a nie przestrzeli ze strachu, że mogła dokonać czegoś wielkiego i pogrzebać wielki Real.

Spójrzmy na początek sezonu w wykonaniu Realu – 1:1 z Villarreal i 2:2 z Las Palmas jeszcze we wrześniu, 1:1 z Las Palmas na początku października, minimalne (jednobramkowe) zwycięstwa z Athletic Bilbao, Sportingiem Gijon i Deportivo La Coruna i w sumie aż cztery bramki stracone w tych trzech meczach. Do tego drugie miejsce w swojej grupie w LM, gdyż lepsza była Borussia Dortmund. Wynik szedł w świat, nikt o tym nie gadał, ale kibice Realu, który marzyli wtedy o wygraniu ligi, kręcili głową z niezadowolenia. Błędy Blancos były tuszowane przez ułomności Barcelony, która gubiła punkty jeszcze częściej. Na koniec sezonu Królewscy zaczęli grać bardzo dobrze, wygrywali decydujące spotkania, i mimo niekorzystnego bilansu z głównym rywalem z Katalonii w bezpośrednich starciach, odebrali tytuł najlepszej drużyny w Hiszpanii. Wtedy pisałem o mistrzu, który omijał najgłębsze dołki, ale o to w sporcie chodzi – by rzadziej niż rywal przewracać się o własne nogi.

Real Madrid's Cristiano Ronaldo reacts during their Spanish first division soccer match against Real Betis at Santiago Bernabeu stadium in Madrid, Spain, August 29, 2015. REUTERS/Andrea Comas - RTX1Q85U

Real teraz znowu nie zachwyca, ale ich błędy są bardziej brzemienne w skutkach. Barcelona w lidze się nie myli, a punkty straciła tylko raz, w wyjazdowym spotkaniu z Atletico, czyli tam, gdzie zostawienie oczek było wpisane w ryzyko. Real tam jeszcze nie pojechał i w ogóle w tym sezonie ma na razie za sobą stosunkowo łatwe spotkania. Mecz z Valencią u siebie to jedyny, który nieco podgrzewał nastroje wśród fanów Królewskich, ale który – tak na zdrowy rozum – nie powinien niczego złego przynieść.

Dla Realu okres trudny, który jednak przytrafił się w możliwie najlepszym momencie. W niedzielę ekipa Zidane’a gra z Las Palmas, które przegrało pięć ostatnich meczów z rzędu. Potem piłkarze pojadą na mecze reprezentacji, podczas której w dużej mierze będą odpoczywać podczas spotkań towarzyskich. Po dwóch tygodniach wrócą do ligowego grania i zmierzą się z Atletico, które mimo że zawsze groźne, to wyraźnie pod formą w obecnej kampanii. Dwa zwycięstwa przywrócą Realowi spokój, przynajmniej pozorny. Następna weryfikacja przyjdzie podczas kolejnego testu, który aż do kwietnia będzie miał znaczenie średnio poważne.

Przed rokiem Legia zremisowała z Realem, co dla nas było wielką chlubą, a dla nich wstydem i sensacyjną wpadką. Od tamtego czasu Wojskowi wyrzucili trenera-legendę, przegrali z pasterzami z Mołdawii i Kazachstanu, a Real obronił Ligę Mistrzów i wygrał w najlepszej lidze świata. Jesienią to można zostać mistrzem, ale w wyścigach Formuły 1. W poważną piłkę gra się wiosną.

KOMENTARZE