Za nami faza grupowa Ligi Mistrzów. Niespodzianek, jak co roku, nie brakowało. Z rozgrywek wyeliminowany został Manchester United, a o awans do samego końca musiał walczyć Arsenal i Chelsea. Odpadła Sevilla i Valencia, a Porto pokazało, że europejska elita to dla nich zbyt duży rozmiar kapelusza. Bez problemów awansowały drużyny Bayernu, Realu i Barcelony i to one wydają się być faworytami do zdobycia Pucharu Europy. Wyobrażam sobie co by było, gdyby oba londyńskie kluby nie wyszły z grupy. Hiszpańscy dziennikarze znowu wyśmiewaliby brytyjskie zespoły, które w ostatnich latach nie osiągają sukcesów. Często mamy do czynienia z porównaniami obu lig. Angielska czy hiszpańska? Hiszpańska czy angielska? Gdzie futbol jest na najwyższym poziomie? Wyniki z ostatnich kilku lat mówią jasno: to ekipy z Półwyspu Iberyjskiego najczęściej zgarniały laury na wielkich imprezach. Dwie ostatnie Ligi Mistrzów to zwycięstwa Barcy i Realu. Dwukrotne wygranie piłkarskich mistrzostw Europy czy w międzyczasie mistrzostw świata to kolejny dowód na to, że Hiszpanie w piłkę grać potrafią. Jednak ani Barca, ani Real nie są tak naprawdę wyznacznikiem poziomu, który prezentuje Primera Division. Za kondycję hiszpańskiego futbolu odpowiada zarówno pierwsza, jak i czternasta ekipa w tabeli. A czy outsider z Hiszpanii jest lepszy, od swojego odpowiednika na Wyspach? Czy dziewiąta w tabeli na koniec poprzedniej kampanii Malaga jest lepsza od dziewiątego Stoke? Ciężko stwierdzić. Pewnie prędko się o tym nie przekonamy.

Wracając do Champions League. Kto jest faworytem? Bayern – to na pewno. Barca i Real? Pewnie też. Coraz solidniej wygląda PSG oraz Manchester City. Jeśli już w najbliższej rundzie nie trafią na któregoś z faworytów, to mogą namieszać. Ja jednak zaryzykuję stwierdzeniem, że angielskie zespoły po raz kolejny nic w Europie nie ugrają. Przeglądam terminarz hiszpańskiej La Ligi. Zarówno Barca, jak i Real rozegrały już w tym roku swoje najcięższe mecze wyjazdowe(pozostał bezpośredni pojedynek Barcy z Realem na Camp Nou). A więc i jedni i drudzy grali już z Atletico, Sevillą, Valencią(Real gra na Mestalla jeszcze w tym roku) i Athletickiem Bilbao. Mecze rewanżowe przewidziane są na początek roku, gdy Liga Mistrzów jeszcze nie wystartuje. Co to oznacza? Że wiosną, kiedy rozgrywki pucharowe będą nabierały coraz poważniejszego charakteru ani jedni, ani drudzy nie będą musieli przejmować się spotkaniami ligowymi. Przypadek? Nie sądzę.

Tak prezentuje się terminarz Ligi Mistrzów po wznowieniu rozgrywek:

  • 16/17 lutego i 23/24 lutego – pierwsze mecze 1/16.
  • 8/9 marca i 15/16 marca – rewanże w 1/16.
  • 5/6 kwietnia – pierwsze mecze 1/8.
  • 12/13 kwietnia – rewanże 1/8.
  • 26/27 kwietnia – pierwsze mecze półfinałowe.
  • 3/4 maja – rewanże półfinałów.

A teraz przeanalizowałem terminarz, jaki oba zespoły mają przed i pomiędzy meczami w Champions League. W skrócie: Czy grając w środę, Real i Barca mogą sobie pozwolić na to, żeby w poprzedzający mecz weekendowy wystawić rezerwowy skład i dać odpocząć swoim najlepszym zawodnikom. Najpierw Real:

14.02 Real Madryt – Athletic Bilbao – Baskowie to dobry zespół, ale na własnym boisku nie powinni stawić większego oporu.

21.02 Malaga- Real Madryt – Ciężki mecz na La Rosaleda, ale w poprzednich sezonach Real radził sobie na terenie Malagi.

6.03 Real Madryt – Celta Vigo – Raczej bez oporu.

13.03 Las Palmas – Real Madryt – Zupełnie bez oporu.

3.04 Barca – Real Madryt – Dla jednych i drugich najcięższy mecz w sezonie.

10.04 Real Madryt- Eibar – Zupełnie bez oporu.

24.04. Rayo – Real Madryt– Trudny wyjazd, ale ekipa Paco Jemeza wyraźnie „leży” Królewskim.

1.05 Real Madryt – Real Sociedad – Anoeta to ciężki teren, ale Real Sociedad jest w tym sezonie dużo słabszy niż przed laty.

A teraz terminarz Barcy:

14.02 – Barcelona – Celta Vigo – Raczej bez oporu.

21.02 Las Palmas – Barcelona – Raczej bez oporu.

6.03 Eibar – Barcelona – Raczej bez oporu.

13.03 Barcelona – Getafe – Zupełnie bez oporu.

3.04 Barcelona – Real – Dla jednych i drugich najcięższy mecz w sezonie.

10.04 Real Sociedad – Barcelona – Anoeta wyraźnie nie leży Barcelonie, ale ekipa Enrique powinna tym razem dać radę.

24.04 Barcelona – Sporting Gijon – Zupełnie bez oporu.

10.05 – Betis – Barcelona – Raczej bez oporu.

Oczywiście, że mecze z teoretycznie słabszymi przeciwnikami nie są gwarantem zdobytych trzech punktów. Gdyby tak było to zwycięzca El Clasico co roku zdobywałby mistrzowską koronę, a wiadomo, że tak nie jest. Dlaczego to aż tak ważne? Poniższa tabela przedstawia bilans zarówno Barcelony, jak i Realu w meczach z czterema najlepszymi zespołami poprzedniego sezonu w meczach wyjazdowych- Atletico, Sevilla, Valencia i Athletic. Celowo uwzględniłem ostatnie pięć sezonów, bo to w miarę świeży okres czasu. W futbolu wszystko dzieje się bardzo szybko, więc nie ma sensu analizować meczów sprzed kilkunastu lat, gdy Messi kopał jeszcze piłkę w Argentyńskim Rosario, a Atletico nie grało w hiszpańskiej w Ekstraklasie. Znowu na początek Real Madryt:

Gospodarz Bilans Realu Madryt na wyjazdach
Atletico P,R,Z,Z,Z
Sevilla Z,P,Z,Z,Z
Valencia P,Z,R,Z,Z
Athletic Bilbao P,R,Z,Z,Z

A teraz zobaczymy jak wiodło się Barcelonie na wyjazdach z tymi drużynami:

Gospodarz Bilans Barcelony na wyjazdach
Atletico Z,R,Z,Z,Z
Sevilla R,Z,Z,R,R
Valencia Z,Z,R,R,Z
Athletic Bilbao Z,P,R,R,Z

W ciągu ostatnich pięciu sezonów Real stracił punkty z najlepszymi drużynami w lidze 7 razy. Barcelona aż 10! Katalończycy w co drugim spotkaniu z którymś z zespołów z czołówki na wyjeździe zostawiała punkty. Dobrem  WSZYSTKICH  w Hiszpanii jest to, aby zespoły z tego właśnie kraju wiodły prym w Europie. Układając właśnie w ten sposób terminarz drużyny, przynajmniej teoretycznie będą miały większe szanse, żeby znowu zawojować Europę. Do pojedynków o najwyższą stawkę Real i Barcelona będą przystępowały maksymalnie skoncentrowane i nastawione tylko na zwycięstwo. W lidze szansę gry otrzymają inni, co pozwoli gwiazdom odpocząć. Pozwoli to uniknąć kontuzji i zbudowania optymalnej formy dla rezerwowych zawodników, którzy w najważniejszym momencie sezonu będą realną alternatywą dla trenera. Mówiąc wprost: same plusy.

Ktoś powie: „Bayern nie ma w swojej lidze poważnej konkurencji i Guardiola cały czas może rotować składem”. Oczywiście, że tak. Nie mamy jednak na to zupełnie wpływu. Hiszpańska federacja piłkarska miała wpływ na to, jak ma wyglądać terminarz w ich rozrywkach. Ułożyła go w ten sposób, że pomiędzy ewentualnymi półfinałowymi spotkaniami w Champions League Barca nie musi jechać na Mestalla czy Calderon, a zagra u siebie ze Sportingiem Gijon. Takie są fakty.

Żeby było jasne: to jest tylko pewnego rodzaju udogodnienie, które nie stanowi żadnej przewagi nad rywalami. Któraś z angielskich drużyn może przecież odpuścić rozgrywki ligowe i skupić się tylko na Champions League (tak jak kiedyś Liverpool) i wyjdzie na to samo. Jednak z perspektywy kibica hiszpańskiego futbolu jest to gwarancja spokoju. Takiego psychicznego komfortu, o który w piłce na najwyższym poziomie bardzo trudno. Być może w którymś z podanych wcześniej meczów wyłoży się Barca czy Real, co wpłynie źle na morale zespołu i mój tekst nie ma zupełnie sensu. Przy bardzo wyrównanym poziomie na samym szczycie często decydują detale. Ten drobiazg hiszpańskim klubom może co najwyżej pomóc.

 

KOMENTARZE