Ostatnio Andrzej Wasilewski dolał oliwy do ognia i ten tli się cały czas w środowisku bokserskim w naszym kraju. Za dwa tygodnie Tyson Fury podejmie na wypełnionym do ostatniego krzesełka Wembley Dilliana Whyte’a, przez co można postawić tezę, że pięściarstwo, mimo wielu problemów w ostatnich latach, ma się dobrze. Jeżeli chodzi o krajowe podwórko to jest jednak zdecydowanie inaczej. I o tym będzie właśnie ten tekst.

https://twitter.com/boxingfun/status/1511453129988050947?s=20&t=px-nNtODAckhtNj41ZfDbw

Doskonale rozumiem zamysł Wasilewskiego, który lubi czasami prowokować i wypowiadać się w takim tonie, aby później w sieci wrzało. Polski promotor w lutym doprowadził Michała Cieślaka do walki o mistrzostwo świata, w czerwcu kolejny z jego zawodników, Maciej Sulęcki, będzie bił się o tytuł najlepszego boksera globu. Pewnie za moment na świat wyjdą informacje o dużych pojedynkach Mateusza Masternaka i Łukasza Różańskiego, nie tak dawno temu walki mistrzowskie mieli Krzysztof Głowacki i Kamil Szeremeta. Gdy zerkniemy na przedstawicieli MMA, bo Wasilewski zaczepnie lubi odnosić się właśnie do MMA, to w ostatnich latach, poza Janem Błachowiczem, zbyt wielu sukcesów nie świętujemy. Cieszyński Książe był przez moment mistrzem UFC, Joanna Jędrzejczyk na tronie nie jest już od czterech i pół roku. W perspektywie dwóch najbliższych lat poza wspomnianą dwójką być może Mateusz Gamrot dopcha się do starcia o trofeum i… to tyle. Tyle, co sami zawodnicy Wasilewskiego będą mieli być może w tym roku kalendarzowym.

Więc tak – z perspektywy Wasilewskiego i jego interesów krajowy boks ma się dobrze.

Wasilewski ma prawo na takiej podstawie uważać, że boks nie jest w kryzysie – światowy nie jest, bo 100 tysięcy biletów rozchodzi się w kilka chwil i wszyscy czekają na duże walki, polski również nie jest, bo co chwilę któryś z Polaków staje przed szansą zostania mistrzem świata. Gdy jednak zaczniemy grzebać w tym temacie trochę głębiej to okaże się, że Wasilewski nie ma racji i wygaduje kompletne głupoty, bo krajowe pięściarstwo tylko na pierwszy rzut ma się wybornie.

Wspomniałem ostatnio o trzeciej rocznicy walki dwóch przeciętniaków – Roberta Talarka i Patryka Szymańskiego, którzy dosyć niespodziewanie byli bohaterami jednego z najbardziej emocjonujących pojedynków na polskiej ziemi w ostatnich latach. Mateusz Borek skwitował to krótko: kibice oczekują emocji. Brak emocji na naszych ringach to coś, co hamuje ten sport. Gdyby kibic włączający telewizor mógł liczyć na to, że obejrzy w ringu dwóch gości, którzy prezentują podobny poziom, to na pewno by się od boksu nie odwracał.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy w polskim boksie:

– podczas gali telewizyjnej konferansjer walczył z promotorem

– pięściarz z kategorii średniej w bilansem z trzech ostatnich walk 1-2 otrzymuje szansę walki o tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski kategorii półśredniej

– dziewiąty i dwunasty zawodnik krajowego rankingu kategorii ciężkiej walczą o tytuł mistrza Polski

– regularnie dwa tygodnie przed galą bokserską nie wiadomo, kto z kim zawalczy (wiadomo tylko, gdzie odbędzie się gala + główny bohater/bohaterowie wydarzenia)

– podczas jednej gali bokserskiej oglądaliśmy bokserów z rekordami 2-32-4 i 19-38-2

– Marcin Siwy walczył z 45-letnim zawodnikiem, który z 16 ostatnich walk wygrał jedną

To nie są przypomniane absurdy z historii polskiego boksu. Zająłem się tylko ostatnimi kilkoma miesiącami. Wspomniałem o momentach, które bez specjalnego szukania w głowie przypomniałem sobie w kilka sekund.

Ponadto:

– oglądamy walkę Werwejko z Fekete – Panie Andrzeju, Fekete nie umie boksować!

– oglądamy walkę Włodarczyka z Gadajewem – Niemiec nie wyszedł do 3. rundy

– oglądamy walkę Głowackiego z Silgado – Kolumbijczyk padł po ciosie-widmo w 1. rundzie

– oglądamy walkę Szpilki z Radczenko – sędziowie oszukują Ukraińca

– oglądamy walkę Matyji ze Stępniem – sędzia myli narożniki obu pięściarzy i odwrotnie punktuje ten pojedynek

– oglądamy walkę Tryca z Janjaninem – Bośniak nie przyjechał do Polski boksować, tylko wygłupiać się

– oglądamy walkę Różańskiego z Cetinkayą – podczas dwóch rund Turek osiem razy pada na deski

I tak dalej, i tak dalej…

Do tego, tak jak napisał Borek, walki bardzo proste do wytypowania – nie tylko 85-15, ale często 98-2, gdzie z góry wiadomo, jak to się skończy. Gdy już walka zaczyna jakkolwiek wyglądać i gdy w niej może cokolwiek ciekawego się wydarzyć, to sędzia bierze sprawy w swoje ręce i oszukuje. Myli narożniki zawodników lub w ten sposób punktuje rundy, by wygrał ten zawodnik, który ma wygrać.

Zastanawiam się, kiedy ostatnim razem odbyła się duża gala bokserska w naszym kraju. Artur Szpilka podejmował Łukasza Różańskiego – na trybuny przyszło kilka tysięcy fanów i sprzedano nieco powyżej 30 tysięcy PPV. Z jednej strony to sporo, z drugiej KSW sprzedawało regularnie koło stu tysięcy subskrybcji i organizowało gale co kilka miesięcy. Wcześniej wspominam Szpilka vs. Mariusz Wach, gale z udziałem Tomasza Adamka, starcie Krzyśka Głowackiego z Ołeksandrem Usykiem i… to tyle. Taka gala, jaką KSW zorganizowało kilka tygodni temu w Radomiu, byłaby przez kibiców szermierki na pięści wspominana latami jako wielki sukces. A przecież w ostatnich miesiącach KSW robiło jeszcze gale w Szczecinie, gdzie również była pełna hala. FEN w Ostrowie Wielkopolskim to trzy tysiące fanów na trybunach, czyli zdecydowanie więcej niż na jakiejkolwiek gali bokserskiej, która odbywa się co weekend w naszym kraju. To co, krajowy boks ma się dobrze?

Jeszcze niedawno boks miał wielkie postaci, które generowały ogromne zainteresowanie. Ludzie chętnie oglądali wywiady ze Szpilką, Głowackim czy Krzysztofem Włodarczykiem. Dziś zainteresowanie jest zdecydowanie mniejsze, nawet sam Szpila nie kręci ludzi tak, jak jeszcze kilka lat temu.

Cztery-pięć lat temu sytuacja z wyświetleniami materiałów z pięściarzami i zawodnikami wyglądała mniej więcej tak:

Teraz natomiast ta sytuacja wygląda zgoła inaczej.

Kiedyś Szpilkę chciało obejrzeć więcej osób niż Mateusza Gamrota, dziś Michał Oleksiejczuk budzi większe zainteresowanie niż Maciej Sulęcki, a Szymon Kołecki od Szpilki. Może to przypadki, a może… boks po prostu ludzi już tak nie interesuje? Może kibice w naszym kraju znudzeni cotygodniowym szrotem nie chcą zajmować się dyscypliną sportu, która regularnie ich oszukuje?

Największe gwiazdy boksu: Tyson Fury, Saul Alvarez, Anthony Joshua i Ołeksandr Usyk są bardziej znane na świecie niż największe gwiazdy MMA. Wyjątek stanowi Conor McGregor, ale to nietuzinkowa postać w tej dyscyplinie wyłamująca się poza szeroko rozumiany schemat. Największe walki bokserskie wypełniają większe areny i na bazie tego śmiało można powiedzieć, że boks w dalszym ciągu wyprzedza MMA. Jeżeli chodzi o wielkie międzynarodowe pojedynki Polaków to również pięściarstwo wyprzedza mieszane sztuki walki. Pod kątem tego, który sport robi progres, a który stoi w miejscu i traci na wartości w kontekście zainteresowania, to MMA nadrabia na każdym kroku i w wielu aspektach już dawno wyprzedziło boks. Sport olimpijski, z tradycjami i wieloma kibicami starszej daty, którzy jednak widzą, że to, co otrzymują co sobotę, woła o pomstę do nieba.

Problemem boksu jest to, że mamy kilku dobrych lub bardzo dobrych zawodników, a pozostali są na poziomie podstawowym bądź słabym. W MMA postaci wyróżniających się jest kilka, ale tych średniaków jest mnóstwo i walki pomiędzy nimi mogą dostarczyć emocji, o których napisał Borek. W sporcie chodzi o zaciętość i wyrównaną walkę. Nie zawsze o najwyższy poziom sportowy. Walczący za nieco ponad dwa miesiące o tytuł mistrza świata Sulęcki nie budzi dziś większego zainteresowania niż Michał Oleksiejczuk, jeden z dwudziestu najlepszych zawodników na świecie w swojej kategorii wagowej.

Boks krajowy woła o pomstę do nieba, choć przy odrobinie szczęścia możemy mieć za chwilę w naszym kraju mistrza świata. MMA zapełnia hale kibicami i budzi emocje, co również jest bardzo budujące patrząc na rozwój tej dyscypliny. Czy Wasilewski ma rację? I tak, i nie. Na pewno jednak dla pięściarstwa i naszych sukcesów zrobił dużo, pewnie nawet najwięcej w historii naszego kraju. A że jednostronne pojedynki na jego galach psują boks to już zupełnie inna historia.

KOMENTARZE