Miałem przez moment wrażenie, że wszyscy, absolutnie wszyscy bez wyjątków, chcieli gal. Sportu na żywo, chociażby trzeba było za to płacić krocie. Pojedynki – niech będą – nawet polsko-polskie. Ważne, żeby coś się działo. Żeby w końcu móc poczuć dreszczyk emocji. 

Mimo że przerwa od sportu na żywo trwała niespełna dwa miesiące, to chyba wszyscy zgodzimy się, że były to zdecydowanie najdłuższe dwa miesiące naszego życia. Ja osobiście czuję się od jakiegoś czasu jak siedemnastolatek, który dostał od rodziców nowy samochód, tylko póki co jeszcze nie może nim jeździć. Warunek jest oczywisty – najpierw urodziny, potem zdany egzamin i można odpalać furę. Problem w tym, że od momentu zaparkowania jej w garażu do planowanego egzaminu jest kilka miesięcy. Trzeba zaczekać, zanim spełni się swoje marzenia.

Pamiętam jak FEN zaczynał przebąkiwać o tym, że z oczywistych względów gala FEN 28 odbędzie się bez udziału publiczności w systemie PPV. Nie jest tajemnicą, że szykowaliśmy to od dłuższego czasu, ale na pewno nie chcieliśmy, aby doszło do tego tak szybko. Wiosna 2021 roku, może nawet jesień – jasne, wtedy można skakać na głęboką wodę. Ale szybciej? Dorosłość przyszła jednak niespodziewanie i już za moment trzeba będzie zapłacić 40 złotych, żeby obejrzeć 9 walk. Czy to dobrze? Kurde, być może dobrze – wszyscy przekonamy się, jak to tak naprawdę jest z tymi kibicami wszechstylowej walki wręcz, których podobno jest coraz więcej w naszym kraju.

Gdybym siedział w domu przed komputerem i wyrabiał sobie zdanie na temat MMA tylko na podstawie obserwacji grup na Facebooku, Twitterze czy liczbą wyświetleń wywiadów z największymi gwiazdami na Youtube, to pomyślałbym, że MMA to sport, który popularnością ustępuje w naszym kraju tylko piłce nożnej. Sporo jest fanów, którzy oglądają wszystko od deski do deski i wstają w nocy na każdą galę UFC. Inni wielbią tylko Błachowicza, Khalidova czy Jędrzejczyk, ale na pewno większość nawet takich fanów może o sobie z czystym sumieniem powiedzieć, że jest na bieżąco z tym, co dzieje się w światowym MMA. Jako że jednak jażdzę na gale to wiem, że wchodząc głębiej do tego świata czar niespodziewanie pryska. Jasne, KSW od dawien dawna sprowadza do hal tłumy, ale już taki FEN, obiektywnie rzecz biorąc – federacja oferująca bardzo ciekawe pojedynki – nie wszystkich interesuje. Średniej wielkości obiekty nie zawsze są zapełnione, sprzedanych niemalże sześć tysięcy biletów na galę w Szczecinie to największy sukces w ponad sześcioletniej historii federacji. Czy to dużo, sześć tysięcy? Sporo, myślę, że sporo. Ale na piłkę co weekend na każdy stadion przychodzi zdecydowanie więcej ludzi. Byle który koncert muzyczny średniej gwiazdy w naszym kraju cieszy się większym zainteresowaniem.

Śledzę grupy na Facebooku, przyglądam się temu, co fani sądzą na wiele tematów. Nie jestem psychologiem, ale na pewno w głowie często rozkminiam niektóre zjawiska. Suchy jak wiór od braku witamin, które każdego dnia dostarczał mi podczas normalności sport, mam w sobie więcej empatii i nawet na pojedynki średniego pięściarza z mało znanym zawodnikiem MMA patrzę bardziej entuzjastycznie niż jeszcze jakiś czas temu. Posiedziałem kilka tygodni w domu, wynudziłem się co granic możliwości, pewnie całą sobotę spędzę z Bundesligą, której na co dzień nie oglądam. Wiecie co? Jeszcze te dwa miesiące temu, gdy dopiero rozpoczynaliśmy rozbrat od sportu, napisałem do Pawła Jóźwiaka SMS-a, że wystrzelenie w takim momencie z PPV może okazać się dobrym pomysłem. Dziś jestem o te 60 dni starszy i wiem, że:

– kibice w licznych ankietach opowiedzieli się za tym, że nie wykupią płatnego dostępu PPV na FEN 28

– polsko-polska karta walk to za mało, żeby zaciekawić fana, który patrzy na rozpiskę z pogardą

– głód sportu jest w komentarzach na Facebooku i rozmowach z kolegami, a tak naprawdę… w ogóle go nie ma

– ostatnie, niestety chyba najgorsze – sportem, prawdziwym sportem, interesuje się w naszym kraju tak naprawdę mało kto

Są dwa rodzaje kibiców sportu. Tacy, którzy oglądają wszystko od deski do deski i tacy, którzy interesują się sportem np. podczas igrzysk olimpijskich. Oznacza to mniej więcej tyle, że takie osoby cieszą się z medali naszych reprezentantow i ściskają kciuki za siatkarzy, gdy walczą o podium na wielkich imprezach. Jeżeli mówimy jednak o fanach MMA, to kto się do nich zalicza? Marek Szkolnikowski powiedział ostatnio, że walkę Joanny Jędrzejczyk w UFC oglądało w nocy niecałe 5 tysięcy ludzi. Ktoś odpowiedział, że podobno 15, ale to tak naprawdę nieistotne – niewiele. Ktoś powie: była 5 nad ranem, daj żyć! Zgoda, utrudnieniem była późna pora i pewnie sporo osób właśnie przez to nie zarwało nocy. Mamy tu jednak małą przeszkodę na drodze, która powoduje, że kibic nie jest w stanie poświęcić czegoś (w tym wypadku snu), aby obejrzeć walkę swojego idola. W skrócie: wolał chodzić wypoczęty przez całą niedzielę, zamiast emocjonować się pojedynkiem JJ na żywo.

Kibic FEN albo inaczej – kibic MMA, który ogląda walki FEN, też stanie przed utrudnieniem. Będzie musiał zapłacić 40 złotych, żeby zobaczyć galę. Będzie musiał wydać swoje ciężko zarobione pieniądze, aby spędzić czas w sposób, który – patrząc na jego aktywność w mediach społecznościowych – powinien bardzo mu odpowiadać.

Czytam komentarze:

– „karta do dupy, nie ma gwiazd”

Od razu zapytam: a kto jest gwiazdą? Ile w Polsce jest gwiazd, które zaciągną zwykłego śmiertelnika przed telewizor? Czy ty, drogi kibicu, potrzebujesz mega gwiazd, żeby obejrzeć kilka walk MMA?

– „nie będę płacił za taką kartę walk”

Od razu zapytam: a za jaką zapłacisz? Znasz sytuację, wiesz jak jest. Prawilnie pouczasz mniej doświadczonych kolegów, którzy dopiero zaczynają się interesować sportem, że nie zawsze głośne nazwisko daje emocje i często walki, po których byś się tego nie spodziewał, kradną show całych eventów. I co, za sportowe nazwiska nie zapłacisz?

– „potrzeba magnesu, który spowoduje, że ta gala mnie zaciekawi”

Od razu zapytam: czyżbyś, drogi kibicu, potrzebował freak fightu, żeby obejrzeć tę galę? Masz starcie Wójcik – Kijańczuk, które generuje gigantyczne zainteresowanie. Jest walka o pierwszy pas w kategorii ciężkiej, jeden z najlepszych zawodników w Polsce, Mateusz Rębecki, będzie bronił po raz czwarty tytułu. Do tego ciekawie walczący Dusza, były mistrz Zadora. To za mało?

– „FEN nie zasługuje, abyśmy musieli za ich gale płacić”

Od razu zapytam: a kto w takim razie zasługuje? Rozumiem – druga siła polskiego MMA nie zasługuje. Czyli Babilon MMA też nie zasługuje, ACA oferująca walki czysto sportowe pewnie nie, mniejsze federacje odpadają automatycznie. Zostaje KSW i… tylko KSW, choć przeglądając wszystkie wpisy w mediach społecznościowych okazuje się, że pojawia się coraz więcej markotnych fanów, którym nie podobają się gale produkowane przez polskiego giganta.

Jeżeli kibic nie wstaje na walki Asi Jędrzejczyk, nie chce zapłacić w czasie pandemii za obejrzenie pojedynków w federacji, które bezpłatnie były dostępne przez ostatnie 6,5 roku, nie wykupuje dostępu na wszystkie gale KSW, to czy… cały czas mówimy o kibicu? Ciągle uważamy, że MMA to sport popularny, do którego należy przyszłość?

 

KOMENTARZE