Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – znacie to, prawda? W opisanym przeze mnie zaraz przypadku również tak jest. Piekło jest jednak brudne i śmierdzące. Kolejni śmiałkowie wchodzą do niego na własne życzenie.

„Ja tego nie oglądam, to tylko dla beki. Lubię się pośmiać i dobrze się przy tym bawię” – słyszałem kilkukrotnie. Za każdym razem wymówka wydawała się logiczna – nie lubię oglądać tych śmiesznych pojedynków, ale… no właśnie. „Ale” załatwia sprawę. Podobno.

Chodzi o „walki” w MMA, wiadomo jakiej federacji. Dostaję pytania od ludzi z różnych środowisk: komu kibicujesz? Odpowiadam zawsze tak samo: nikomu, w ogóle mnie to nie interesuje.

„Nie interesuje” moje i „nie interesuje, ale…” to jednak dwie różne rzeczy. Można być na diecie i nie jeść słodyczy. Uśmiechać się do Toffifee, które dostało się od cioci pod choinkę, po czym z satysfakcją wyrzucić je do śmietnika po majówce, gdy skończył się czekoladkom termin ważności. Można skubać po jednym do kawki i po miesiącu powiedzieć, że jest się na diecie, ale…

Gówno prawda, wtedy nie jesteście na diecie. Wcinacie słodycze, aż wam się uszy trzęsą.

Pierwsza gala – wstyd i hańba. Druga – nieporozumienie, to trzeba ukrócić. Potem jednak głosy hejterów zaczęły milknąć, było coraz więcej osób, które łaskawie zaczęły spoglądać na ten dziwny twór. Po ostatniej gali mam wrażenie, że w ogóle coraz więcej przychylnych opinii jest na temat tego, co wciąż jest patozjawiskiem. Jeszcze trochę i hejterzy z pierwszego rzędu sprzed niemalże roku będa klaskać, że jest odskocznia, która pozwala odprężyć się w sobotni wieczór po całym tygodniu ciężkiej pracy.

Mi to nie przeszkadza, każdy robi to, co lubi. Bawi mnie jednak, gdy ktoś sam siebie oszukuje. Gdy niby nie lubi, niby wyśmiewa i obrzuca błotem, z drugiej strony bierze udział w dyskusji na Facebooku i przepycha się w komentarzach z tymi, którzy serio czekają aż Youtuber pobije Youtubera.

Jeżeli komentujecie, lajkujecie, dajecie hasztagi i oznaczacie w internecie nazwę federacji, która produkuje tego typu rozrywkę, to jesteście właśnie tym gronem odbiorców, które organizatorzy uwielbiają najbardziej. Które oni chcą poszerzać z każdą edycją i na pewno to zrobią. Ludzi niezdecydowanych, wciąż bijących się z myślami. Ludzi wrogo nastawionych, którzy cały czas ze sobą walczą i którymi sterują emocje. Którzy na zarzuty kolegi odpowiadają, że mają to kompletnie w nosie, po czym relacjonują przebieg pojedynku trzeciej walki od końca. Którzy wiedzą, że Kasjusz to imię, a nie pseudonim, dają follow na Instagramie dziewczynie, która śpiewała o sowie i wysyłają znajomym link do konferencji prasowej, podczas której doszło do bijatyki.

Nie wpaść na to nie sposób – mi to wszystko pokazuje się na tablicy trzy dni przed i dwa dni po gali. Pytanie, co z tym zrobimy. Czy podamy dalej i nasi znajomi, którzy nie byli w temacie też się o tym dowiedzą, czy przemilczymy i zachowamy się tak, jak człowiek z mocnym charakterem postępuje w przypadku Toffifee – nie daje się sprowokować i czeka ze słodyczami na gości.

https://twitter.com/Polsport/status/1143818994060861440?s=20

Jestem dumny z siebie, że nie wiem, kim jest dany Youtuber. Oczywiście ksywki zapadają w pamięci, ale nie mam bladego pojęcia, kto co robi i kto ma z kim konflikt w sieci. Jestem dumny z wszystkich osób, które podobnie jak ja olewają to zimnym moczem. Nie mam nic do tych, którzy od pierwszej gali siadają przed komputerami i wykupują dostęp, żeby wydarzenie obejrzeć – każdy ma do tego prawo. Tych jednak, którzy głośno krzyczą, że gówno, syf i tandeta, a mają ciarki na plecach, gdy do klatki wychodzi główna bohaterka wydarzenia, nie mam zamiaru traktować poważnie, bo niby dlaczego? Przecież te osoby zakłądają maskę i wpasowują się w towarzystwo ze swoimi poglądamy w zależności od tego, jakie są trendy i od której strony w danej chwili wieje wiatr.

Słyszę, że produkowane są gwiazdy, medialna machina owej organizacji powoduje, że zaraz zawładną oni światem i zdominują rynek. Okej – pewnie tak będzie. Pamiętajcie jednak, że McDonald’s codziennie sprzedaje najwięcej hamburgerów na świecie. Zgodzicie się chyba, że są lepsze restauracje, w których można zjeść bułkę z mięsem i warzywami polanymi sosem, prawda?

KOMENTARZE