W walce pomiędzy rozpoznawalnymi gwiazdami sieci a nudnymi sportowcami wygrywają freaki, więc KSW postanowiło… znaleźć rozwiązanie pośrednie. Wydaje mi się, że to model biznesowy, który nie może się nie udać.
Jeszcze 5 lat temu wyglądało to trochę inaczej – na duże gale sportów walki czekali wszyscy, największe hale w naszym kraju regularnie wypełniały się kibicami podczas gal KSW. Boks też nie miał się najgorzej, Tomek Adamek czy Andrzej Gołota w walkach wieczoru byli gwarancją olbrzymiego zainteresowania wydarzeniem. Teraz mamy inną rzeczywistość – organizacje freakowe absolutnie zdominowały rynek interesując z każdym miesiącem coraz szerszą rzeszę fanów. Sport pomału przestaje ludzi interesować, aczkolwiek jest sporo postaci, które wciąż budzą wielkie poruszenie. Co zrobić, aby tak bardzo nie odstawać? Zatrudnić ich do siebie. Wprowadzić fanów w zakłopotanie zestawiając ze sobą bohaterów powszechnie znanych na drugi plan spychając prezentowany przez nich poziom sportowy.
KSW w ostatnich miesiącach ściągnęła pod swój szyld wielu znakomitych zawodników: Daniela Rutkowskiego, Adama Soldaeva, Igora Michaliszyna, Bartosza Leśko i jeszcze wielu innych. Problemem ich jest to, że… mało kto ich zna. Jasne, znają ich ludzie z branży, ludzie młodzi, kibice sportów walki itp. Nie zna ich jednak nikt spoza mainstreamu – wasze mamy, ciocie, siostry i inne osoby, które nie wiedzą, czym jest MMA. I właśnie po to, żeby ktoś ich walki zobaczył, ale bez konieczności angażowania się w gwiazdy freak fightów, potrzebni są oni – znani wszystkim przedstawiciele „starej szkoły MMA”, którzy gwiazdami zostali już bardzo dawno temu, ale wciąż popularnością przewyższają swoich młodszych kolegów. Stąd pomysł na ściągnięcie ich, aby angażowali kibiców.
W 2021 roku Mariusz Pudzianowski stoczył 3 walki: z Nikolą Milanovicem, Łukaszem Jurkowskim i Bombardierem. KSW w poprzednich 12 miesiącach zorganizowało 8 gal. Wystąpi podczas nich: Pudzian (x3), Mamed Khalidov (raz), Szymon Kołecki (x2), Akop Szostak (raz), Juras (raz). Tylko Mamed prezentuje najwyższy sportowy poziom, ale wszyscy są bardzo rozpoznawalni. Strzelam, że przeciętny fan bardziej pamięta te gale ze względu na wyżej wymienionych bohaterów niż dlatego, że dwóch super zawodników tłukło się ze sobą w widowiskowy sposób, czym skradli serce hardkorowych fanów MMA.
Wszyscy doskonale widzą, co interesuje ludzi – freaki. KSW nie pójdzie w kierunku freaków, przy obecnym modelu biznesowym i galach co kilka tygodni nie ma to sensu, aby musieli sięgać po znane postaci spoza sportu, aby promować swoje eventy. Stara gwardia jednak wzbudza u kibica pozytywne uczucia i sentyment. A jako że młodzi wciąż nie mogą się równać popularnością do tych, którzy byli „pierwszym rzutem” zawodnika MMA dla fanów, to czemu niby ich nie odkurzyć?
Pudzianowski, Różalski, Materla, Khalidov – oni wszyscy walczyli już wielokrotnie, to na nich zbudowano wielkie KSW. Nawet jeżeli są już poza KSW (Różalski, Materla) lub wcześniej zakończyli kariery (Khalidov) to kibice wciąż chcą ich oglądać. Fakt, że są po swoich najlepszych momentach w karierze i być może nie osiągną już nic w KSW niewiele zmienia – podczas gali KSW 70 nie ma żadnego pasa mistrzowskiego i… nikogo to nie interesuje. W walce wieczoru mamy starcie legend, mały kontra duży, i to interesuje bardziej publikę niż rankingowe walki o miano pretendenta do pasa w kolejnym starciu. Emocje, tu i teraz, granie na wspomnieniach fana i jego uczuciach na ludziach, którzy są ambasadorami MMA i zawsze będą dla wielu twarzami tej dyscypliny.
Artur Szpilka, Tomek Sarara, Arek Wrzosek, Izu Ugonoh, Radek Paczuski – każdy z nich był albo dobry, albo bardzo dobry lub wybitny w swojej dyscyplinie zanim dołączył do MMA. Czy kogoś dziś interesuje to, że Paczuski stoczył w MMA trzy walki, ostatnim razem był w klatce dwa i pół roku temu i w debiucie miał problemy z Jarkiem Lechem, który dziś ma rekord 8-7? Czy kogoś interesuje, że Szpilka trenuje MMA od kilku miesięcy i nie zna nazw dźwigni kończących walki? Czy wiecie, że Szpilka, Sarara, Wrzosek i Ugonoh stoczyli łącznie w MMA 3 walki? Pewnie o tym nie wiedzieliście, ale to też nic istotnego – na pewno ich walki obejrzycie. Chcecie zobaczyć, jak radzą sobie w klatce ludzie, których znacie i którzy wzbudzają wasze emocje. Poziom sportowy nie ma tutaj żadnego znaczenia.
Jeżeli KSW nie chce iść we freaki, to zrobiło coś absolutnie mistrzowskiego – postawiło na postaci ze sportów walki, które są znane i wbudzają olbrzymie zainteresowanie. Fakt, że część z nich jest wyciągnięta z bujanego fotela lub jest mocno poza peakiem swoich umiejętności nie ma żadnego znaczenia. A to, że druga grupa świeżych transferów dopiero MMA się uczy to ciekawostka. Kibice chcą przejść wspólnie ze swoimi bohaterami przez proces uczenia się czegoś nowego i wchodzić z nimi na kolejne szczeble kariery.
fot. MMA.pl