Runda zasadnicza w Ekstraklasie za nami, wiemy już kto zagra w grupie mistrzowskiej, a kto będzie bronił się przed spadkiem. Mimo że do końca sezonu jeszcze sporo czasu, to można zacząć pewne wnioski już wyciągać. Spojrzeć na tabelę po okrągłych 30 meczach i doszukiwać się zależności.

Znacie na pewno szybko wpadające w ucho, a zarazem bardzo głupio brzmiące hasło „Polska mistrzem Polski”, nie? Często tak kibice śpiewają, choć sensu nie ma w tym żadnego. Domyślam się i pewnie takie było też przesłanie tego, kto je wymyślił, że my Polacy jesteśmy dobrzy tylko na własnym podwórku. Gdy między sobą gramy o ligowe punkty, jeden okazuje się lepszy, drugi gorszy. Ten mocniejszy we własnym mniemaniu jest już mistrzem świata przekonanym o swoich wyjątkowych umiejętnościach. Gdy mierzy się już z kimś równie dobrym z innego kraju, to dostaje szybko w czapkę i wraca do własnej piaskownicy z podkulonym ogonem.

Nie ukrywam, że nie jestem fanem krajowego podwórka. Oglądam, śledzę, czasami pójdę na mecz, przeglądam skróty. Nie zachwycam się jednak piłkarzami kopiącymi piłkę w Ekstraklasie, bo nie uważam umiejętności, które oni prezentują, za coś nieprawdopodobnego. Co prawda wielu jest takich dziennikarzy, którzy kopnięcie piłki do najbliższego kolegi z zespołu uważają za wielki sukces, ba, klaszczą i wychwalają potem pod niebiosa, ale ja do nich nie należę. Wychodzę z założenia, że skoro brutalnie weryfikuje nas Europa z każdym rokiem (tak, wiem – poza Legią 16/17), to my wcale tacy znakomici nie jesteśmy. Co prawda pismacy nie śpią trzy noce po pięknym podaniu słabszą nogą i fantastycznym strzale z rzutu wolnego w światło bramki, ale ja raczej na miękko, bez emocji – doceniam, ale nie chwalę.

Uważam, że tak powinno po prostu być – piłkarz musi umieć kopać i strzelać celnie między słupki.

Ale do sedna.

Na pomysł tego artykułu wpadłem już kilka tygodni temu. Miałem nadzieję, że nikt mnie nie wyprzedzi i faktycznie – takiego czegoś chyba nikt nie napisał. Błyskiem jak zwykle popisał się na Twitterze Zbigniew Boniek, ale jego wpis pozostał jakby bez echa. Treść wiadomości? Proszę bardzo:

boniek

No właśnie – co to oznacza?

Najpierw wklejam wam tabelę naszej Ekstraklasy.

live

Zwróćcie uwagę na zdobycze punktowe pierwszej Jagiellonii Białystok i ostatniego Górnika Łęczna. Wygląda to tak:

1. Jagiellonia Białystok 59 pkt.

20. Górnik Łęczna 30 pkt.

Różnica je dzieląca wynosi zatem 29 pkt. Do zdobycia w 30 dotychczasowych kolejkach było 90 oczek. Jaga zdobyła zatem 65% możliwych punktów do zdobycia, a Górnik 32%.

Lecimy dalej. Sprawdźmy jak sytuacja wygląda w ligach angielskiej, niemieckiej, włoskiej i hiszpańskiej.

ANGLIA

1. Chelsea Londyn 75 pkt.

20. Sundeland 21 pkt.

Rozegrano 32 mecze, do zdobycia było 96 pkt. Chelsea zdobyła 78% z nich, Sunderland 21%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 54 pkt.

NIEMCY

1. Bayern Monachium 70 pkt.

20. Darmstadt 21 pkt.

Rozegrano 30 meczów, do zdobycia było 90 pkt. Bayern zdobył 77% z nich, Darmstadt 23%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 49 pkt.

WŁOCHY

1. Juventus 83 pkt.

20. Pescara 14 pkt.

Rozegrano 33 mecze, do zdobycia było 99 pkt. Juventus zdobył 83% z nich, Pescara 14%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 69 pkt.

Hiszpania

1. FC Barcelona 75 pkt.

20. Osasuna 18 pkt.

Rozegrano 33 mecze, do zdobycia było 99 pkt. Barca zdobyła 75% z nich, Osasuna 18%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 57 pkt.

150610165210-lionel-messi-qatar-airways-super-169

Do tego dorzucimy jeszcze Francję. Wiadomo – w Ligue 1 też kopią i to całkiem nieźle.

FRANCJA

1. Monako 80pkt.

20. Bastia 21 pkt.

Rozegrano 33 mecze, do zdobycia było 99 pkt. Monako zdobyło 80% z nich, Bastia 21%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 59 pkt.

 

Także jak widzicie – rozbieżność w najlepszych ligach Europy pomiędzy drużyną, która zajmuje pierwsze miejsce na ten moment, a ostatnią, jest spora. W każdej z nich lider wyprzedza outsidera o więcej punktów, niż ma to miejsce w Polsce.

Żeby jednak moje rozważania miały jakikolwiek sens, postanowiłem teraz skupić się na ligach słabszych. Nie tych z topu, w których grają Real, Bayern, Juventus, Chelsea i Monako, a tych, które poziomem są zbliżone do nas. Co prawda jak równać, to do najlepszych, ale w tym przypadku zrobimy mały wyjątek.

Zacznijmy od… Albanii. Tak. Zobaczymy jak sytuacja wygląda w ich rodzimej lidze.

ALBANIA

1. Kukesi 60 pkt.

20. Korabi Peshkopi 12 pkt.

Rozegrano 30 meczów, do zdobycia było 90 pkt. Kukesi zdobyło 67% z nich, Korabi Peshopi 13%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 48 pkt.

 

Czas na Chorwację.

CHORWACJA

1. Rijeka 73 pkt.

10. Cibalia 12 pkt.

Rozegrano 29 meczów, do zdobycia było 87 pkt. Rijeka zdobyła 83% z nich, Cibalia 13%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 61 pkt.

 

Teraz poświęcimy chwilę lidze czeskiej.

CZECHY

1. Slavia Praga 58 pkt.

16. Jihlava 20 pkt.

Rozegrano 25 meczów, do zdobycia było 75 pkt. Slavia zdobyła 77% z nich, Jihlava 26%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 38 pkt.

 

Teraz Austra.

AUSTRIA

1. Salzburg 68 pkt.

10. Ried 27 pkt.

Rozegrano 30 meczów, do zdobycia było 90 pkt. Salzburg zdobył 75% z nich, Ried 30%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 41 pkt.

 

I ostatnia Grecja.

GRECJA

1. Olympiakos 61 pkt.

16. Veria 19 pkt.

Rozegrano 28 meczów, do zdobycia było 84 pkt. Olympiakos zdobył 72% z nich, Veria 22%. Różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną wynosi 42 pkt.

olympiakos

Uporządkujmy to.

Zrobię teraz klasyfikację wszystkich omawianych lig pod względem procentowej zdobyczy punktowej. Oczywiście w kolejności od najlepszych zespołów.

1. Juventus 83%

1. Rijeka 83%

3. Monako 80%

4. Chelsea 78%

5. Bayern Monachium 77%

5. Slavia Praga 77%

7. FC Barcelona 75%

7. Salzburg 75%

10. Olympiakos 72%

11. Kukesi 67%

12. Jagiellonia Białystok 65%

 

Wniosek z tego prosty – najlepsza po 30 spotkaniach drużyna w Ekstraklasie zdobywa najmniej punktów względem najlepszych zespołów w innych ligach europejskich.

 

Teraz zestawimy najsłabsze zespoły w tych ligach i procent punktów, które one zdobywają.

1. Górnik Łęczna 32%

2. Ried 30%

3. Jihlava 26%

4. Darmstadt 23%

5. Veria 22%

6. Bastia 21%

6. Sunderland 21%

8. Osasuna 18%

9. Pescara 14%

10. Cibalia 13%

10. Korabi Peshopi 13%

 

Wniosek znowu jest banalny – w żadnej z analizowanych lig najsłabsza drużyna nie punktuje tak dużo. Górnik Łęczna zdecydowanie prowadzi w tym zestawieniu.

 

Teraz zwróćmy uwagę na różnice punktowe, o których mówiłem na wstępie. Jakie są różnice pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną w każdej z lig.

1. Włoska 69 pkt.

2. Chorwacka 61 pkt.

3. Francuska 59 pkt.

4. Hiszpańska 57 pkt

5. Angielska 54 pkt.

6. Niemiecka 48 pkt.

7. Albańska 48 pkt.

8. Grecka 42 pkt.

9. Austriacka 41 pkt.

10. Czeska 38 pkt.

11. Polska 29 pkt.

leczna

Wniosek jest oczywisty – W polskiej lidze najmniejsza jest różnica pomiędzy pierwszą, a ostatnią drużyną w tabeli spośród wszystkich badanych.

 

Wracając do pytania prezesa: Co to oznacza?

No właśnie. Moim zdaniem nie oznacza to na pewno, że mamy mocną ligę. Sytuacja w naszym futbolu od wielu lat jest niezmienna – w europejskich pucharach gra jedna, maksymalnie dwie drużyny. Poza bieżącym sezonem nigdy polski zespół (ostatnie 20 lat) nie grał w Lidze Mistrzów, rzadko kiedy występował wiosną w europejskich pucharach (jak występował, to od razu odpadał). Podczas gdy przyjęło się mówić, że w lidze angielskiej każdy z każdym może wygrać, a lider nigdy nie jest pewny zwycięstwa w spotkaniu wyjazdowym z najsłabszym zespołem, okazuje się, że to nieprawda. Dysproporcja między Chelsea, a Sunderlandem jest ogromna. Większa niemalże dwukrotnie niż między Jagiellonią, a Piastem.

Nasz lider wygrywa zatem najrzadziej i najczęściej dzieli się punktami. Outsider zabiera punkty lepszym zespołom. Powoduje to, że nasza liga jest najbardziej nieprzewidywalna. Czy to dobrze? Nie. Bo skoro w Europie reprezentuje nas co roku jeden/ dwa zespoły, to zdecydowanie lepiej dla nas byłoby, gdyby te drużyny prezentowały godny poziom. By dysproporcja pomiędzy najlepszymi zespołami, a najsłabszymi, była jak największa. By lider czerwoną latarnię ligi regularnie ogrywał.

Ktoś powie: mamy wyrównaną ligę. Oczywiście, że tak. Co to jednak oznacza? Na oficjalnej stronie UEFA znajduje się ranking najlepszych lig europejskich. Sklasyfikowano 54 państwa. Ekstraklasa zajmuje dopiero 20. miejsce. Prowadzi Hiszpania przed Niemcami, Anglią, Włochami i Francją. Wyprzedzają nas takie tuzy jak Białoruś, Dania, Szwajcaria, ale i Chorwacja, Austra, Grecja i Czechy, których przypadki analizowałem.

O sile ligi stanowią najczęściej najlepsze zespoły. Te, które mają okazje pokazać swoje umiejętności na arenie międzynarodowej. Jako że u nas najlepszy zespół w lidze jest stosunkowo niewiele lepszy niż najsłabszy, a poziom ligi jest słaby, to naszej ligi również nie można nazwać dobrą. Piłkarsko bardzo daleko nam nie tylko do Hiszpanii i Anglii, ale również do Czech i Chorwacji.

Odpowiadając zatem na pytanie Zbigniewa Bońka: jesteśmy słabi. Między najlepszym, a najgorszym jest bardzo mała różnica. W kontekście walki w europejskich pucharach bardzo źle to o nas świadczy.

jaga

 

 

KOMENTARZE