Sport często nie bywa logiczny, ale prym w dyscyplinach, w których niespodziewanych zwrotów akcji pojawia się najwięcej, wiedzie boks. Maciej Sulęcki stanie 18 czerwca przed szansą wywalczenia tytułu mistrzowskiego WBC w kategorii średniej. By sięgnąć gwiazd Polak będzie musiał pokonać panującego mistrza, Jermalla Charlo.

Sulęcki, od którego ostatniego znaczącego zwycięstwa w boksie 15 marca minęły 3 lata. Pamiętacie jego pojedynek z Gabrielem Rosado? Ależ to było starcie – pełna kontrola Polaka w pierwszej fazie walki, chwilowa drzemka i spore problemy w jej drugiej fazie. Koniec końców nasz reprezentant ten pojedynek wygrał i zapracował sobie na walkę z Demetriusem Andreade, w której wypadł jednak bardzo kiepsko. Striczu zaliczył deski już w premierowej odsłonie i potem był wyraźnie gorszy u wszystkich sędziów. Wydawało się, że nie ma szans, aby szybko dostać szansę zaboksowania w kolejnym dużym pojedynku.

Jak dalej wyglądły losy Sulęckiego? 14 miesięcy później przeboksował pełen dystans w Suwałkach z Sashą Yengoyanem, po niespełna 16 miesiącach rozbratu z pięściarstwem spędził pełen dystans walki w Wyszkowie z Fouadem El Massoudim. W międzyczasie było sporo przepychanek ze swoim promotorem, Andrzejem Wasilewskim, przez co Striczu nie wiedział, czy wiązać się z nim nowym kontraktem. Jeszcze kilka dni temu był przekonany, że walki o tytuł nie będzie, bo ku takiej szansie nie ma żadnych przesłanek. Boks jednak pokazuje, że słowem do niego najbardziej przeciwstawnym jest logika. Spójność, przewidywalność, następujące po sobie kolejne wydarzenia – tego w pięściarstwie nie było i nigdy nie będzie. Zawsze o pewnych aspektach będą decydowały układy, znajomości i koneksje. Zzakulisowe rozmowy, które mają największy wpływ na to, kto kiedy i z kim boksuje.

Co działo się po spektakularnym zwycięstwie z Sulęckim u Andreade? Zawalczył z Luke Keelerem, Liamem Williamsem i Jasonem Quigleyem. Czy któryś z tych rywali był poważny? Nie, absolutnie. Pierwszy pojedynek odbył się w czwartek i nikt o nim nie słyszał przed jego rozpoczęciem, na ponowne wyjście do ringu trzeba było czekać 15 miesięcy, bo nikt nie chciał walczyć w Boo Boo. Nikt nie był też na tyle zdeterminowany, aby Andreade stoczył dużą walkę za potężną kasę. Sulęcki po mocnym oklepie od Amerykanina… szybciej dobija się do walki z kimś o znanym nazwisku, niż jego pogromca. Szybciej niż Jaime Munguia, z którym walki Striczu uniknął w połowie 2021 roku.

„Na początku chcieliśmy walki Charlo z Canelo Alvarezem, ale on wybrał inną drogę. Musieliśmy zmienić plany i zaczęliśmy szukać najlepszego dostępnego rywala. Wydawało nam się, że jest nim Jaime Munguia albo Maciej Sulęcki, który jest sprawdzonym na wysokim poziomie pięściarzem i ringowym weteranem”- powiedział Stephen Espinoza, szef sportu w Showtime.

Czyli Sulęcki był w ostatnim czasie mało aktywny, a jak już walczył, dwa razy przez prawie 3 lata. Mimo wszystko dostał szansę walki o pas. Nie pokazując się wcześniej w Stanach Zjednoczonych, po słabych pojedynkach na polskich galach. Zamiast Saula Alvareza czy Mungui, który od czasu walki mistrzowskiej Polaka z Andreade stoczył 6 walk, a 5 z nich zakończył przed czasem. Sulęcki, który jeszcze chwilę temu był przekonany, że nie ma żadnych szans, aby powalczyć o najwyższe trofeum w tym sporcie najbardziej prestiżowej federacji bokserskiej na świecie.

Oczywiście bardzo cieszę się, że tym razem los się do nas odwrócił i wychodzimy na szeptaniu do ucha korzystnie, ale to tylko pokazuje, że boks jest sportem najbardziej nieprzewidywalnym z wszystkich. Jeszcze kilkanaście dni temu, po walce Michała Cieślaka w Londynie byłem przekonany, że nieprędko nasz reprezentant stanie przed szansą walki mistrzowskiej. Co ważne – Sulęcki może nie być jedynym z naszych, który wygrywając walkę może być na szczycie bokserskiej układanki na świecie.

https://twitter.com/boxingfun/status/1503785433372794883?s=20&t=qxKTbzsFaWrjp3aYkLy9vw

 

KOMENTARZE