Po takich spotkaniach jak to w Poznaniu zastanawiam się czy tak naprawdę lubię piłkę nożną. Wiecie, ten sport z pięknymi bramkami, sztuczkami technicznymi i bramkarskimi paradami. Ten sam, w którym o futbolowe pole position od kilku lat rywalizują Messi i Ronaldo, i ten sam, który wykreował w przeszłości wielkich bohaterów, jak Pele i Maradona. I choć pewnie mądre głowy zasiądą w telewizyjnym studio i zaczną dywagacje na temat taktyki, skutecznej gry obronnej gości, rajdów skrzydłem Pawłowskiego i znakomitego w odbiorze piłki Kovacevica, to musimy sobie powiedzieć to szczerze, bez ogródek: emocji w Poznaniu było tyle, co podczas obierania ziemniaków. Obejrzenie trzech takich samych spotkań w krótkim czasie spowodowałoby niechęć do futbolu najbardziej fanatycznych piłkarskich kibiców.

Nie będę komentował tego, co miałem przyjemność oglądać co oglądałem w Poznaniu, bo najzwyczajniej w świecie nie ma czego komentować. Co prawda mecz rozpoczął się od kilku składnych akcji Lechii, która przy odrobinie szczęścia mogła wyjść na prowadzenie i ożywić spotkanie. Potem do głosu doszedł Kolejorz, który do strzelania bramek zabierał się jednak jak pies do jeża i summa summarum wynik remisowy jest niezwykle sprawiedliwy. Mecz się odbył – to tyle. Gdybym miał mu wystawić ocenę pod względem atrakcyjności, to w 10-stopniowej skali była by to marna „trója”. Pod względem sportowym wyglądało to jeszcze gorzej.

Mam kilka wniosków po tym spotkaniu. Oto one:

  1. Lechia Gdańsk to drużyna, która wyraźnie nie wie czego chce w tym sezonie. Z jednej strony Flavio szybko wznawia grę przy każdym aucie i szuka przyspieszenia akcji, z drugiej jednak Savić celebruje wznowienie każdej piątki i gra na czas. Czyli szukamy kolejnych bramek i gramy o europejskie puchary czy remis nas zadowala i cieszymy się z miejsca 5-6 na koniec sezonu?
  2. Lech Poznań to fenomen na klasę światową. Jeszcze niespełna 11 miesięcy temu zdobywał mistrzostwo polski i zapisał spory rozdział w historii klubu. Dziś na stadion przychodzi garstka kibiców i mecz grupy mistrzowskiej Ekstraklasy przypomina oprawą rozgrywki piłkarskiej ligi szóstek. Piknik na trybunach, piwko, kiełbaski z bezsensowną kopaniną w tle.
  3. Flavio Paixao to zbyt dobry zawodnik, by grać całe spotkanie na skrzydle. To tak jakbyśmy Messiego wystawić na lewej obronie, a bramkarzowi zabronili łapać piłki rękoma. Z wielu dobrych decyzji trenera Nowaka dziś należy zauważyć tę jedną – złą.
  4. Savić kompletnie nie potrafi grać nogami. Oczywiście, że wielu z was powie, że bramkarz jest od tego bronić (ależ to oczywiste), ale patrząc na najlepszych (Neuer, Ter Stegen, Courtois) można zaobserwować znakomitą grę nogami. Nie mówię, że Vanja musi umieć prawicą wiązać krawaty, a lewą grać na nosek, ale mógłby w wolnej chwili nauczyć się wykopywać piłkę z piątego metra od swojej bramki. Nie tylko ja to zauważyłem, bo każdy kolejny klops młokosa był szyderczo nagradzany przez stojących za bramką kibiców Lecha.
  5. Mario Maloca to chłopak, który długo w Lechii nie pogra. Jest po prostu za dobry, by grać w 5/6 drużynie polskiej Ekstraklasy. Jest pewny w odbiorze, dobrze gra na wyprzedzenie, nie przegrywa walki w powietrzu i pewnie wyprowadza piłkę. Oczywiście, że pojedzie na zachód, przepadnie i w konsekwencji zaginie, ale na polską ligę jest zdecydowanie za dobry.
  6. Krasic zjada tę ligę na śniadanie. Dziś Serb nie zagrał wielkich zawodów, ale z perspektywy ostatnich kilku spotkań widać, że Milos to absolutny top w Ekstraklasie. Oczywiście jest kilku grajków nad Wisłą, którzy indywidualnie mogą równać się z Krasicem pod względem piłkarskim, ale to po raz kolejny nas weryfikuje. Facet grał ogony w Turcji, nie łapał się do składu w Juventusie, a tu rozdaje karty i jest drugim kapitanem drużyny.
  7. Sławomir Peszko to już nie jest ten sam Sławek, którego wszyscy pamiętają z meczów w barwach Lecha. Co prawda dziś Diabełek nie zagrał złego spotkania, ale z tej legendarnej szybkości, z której do niedawna słynął, niewiele już zostało. Czyli albo Sławek wolniejszy, albo rywale szybsi.
  8. Zagłębie Lubin to obecnie najlepsza piłkarska drużyna w Polsce. Nie Legia i Piast. Zagłębie. Zgodnie potwierdzają to piłkarze Lechii, którzy niedawno pokonali Miedziowych na ich terenie 2:1. Jesienią pisałem, że Zagłębie to banda nieudaczników, którzy bardziej przypominają kółko różańcowe, niż drużynę piłkarską. Obecnie nie ma to jednak nic wspólnego z prawdą.

Zatem o losach mistrzostwa znowu zadecyduje Lechia Gdańsk. Piast Gliwice lubi to.

KOMENTARZE