O boksie, wielkich pieniądzach i kobietach. Zwłaszcza o kobietach. O pierwszym Mercedesie, życiu mistrza świata i Andrzeju Gołocie. O alkoholu, który pije najczęściej i życiowych głupstwach, których drugi raz by nie zrobił. Rozmowa z Darkiem Michalczewskim.
Krążą słuchy w mieście, że umawiając się z Darkiem Michalczewskim na wywiad trzeba liczyć się z tym, że trzy razy może nie przyjść. U nas dwa telefony i rozpoczynamy rozmowę.
Dariusz Michalczewski: Ludzie gadają głupoty. Jestem bardzo zalatany (Darkowi dzwoni telefon) ale gdy mam chwilę czasu to zawsze porozmawiam. Fakt, że żyję inaczej niż inni ludzie. Często jestem poza domem, mam małe dzieci, biznesy, ale zawsze jestem do ludzi. Wiem, że ludzie tak gadają, ale to nieprawda.
Ostatnio wydałeś książkę. „Tiger bez cenzury”. Momentami bywa mega grubo.
DM: Nie, ja tak nie uważam. Ja tylko szczerze opowiedziałem o tym jak żyłem.
Jurek Dudek w swojej biografii tak o sobie nie pisał…
DM: Napisane było w książce wszystko, co przeżyłem. Dużo tego było, bo i żyłem szybko. Kochałem życie, brałem je garściami. Nie mówię, że wszystko robiłem dobrze, bo na pewno tak nie było, ale ciężko było uniknąć błędów. Wiele rzeczy pewnie zrobiłbym teraz inaczej, ale czasu nie cofnę. Stąd ta książka, bez cenzury.
Czytając książkę odnoszę wrażenie, że byłeś urodzonym mistrzem świata. Nie chciałeś być mistrzem olimpijskim, ani pięściarzem federacji ABC walczącym w Międzyzdrojach, tylko mistrzem świata, którego wcześniej w naszym kraju nie było.
DM: Tak, to prawda. Przechodząc na zawodowstwo wiedziałem, że w boksie liczą się tylko najlepsi. Tylko mistrzowie świata. Miałem niewątpliwie talent, żeby to osiągnąć. Nie chciałem być drugi, czwarty czy siódmy. W sporcie zawsze liczył się dla mnie tylko numer jeden. Stąd moja determinacja.
Pierwsze mistrzostwo świata zdobyłeś już w 1994 roku. Miałeś wtedy 26 lat. To coś, o czym w polskim boksie możemy teraz tylko pomarzyć.
DM: Od początku taki był plan. Trzy lata po przejściu na zawodowstwo Darek miał walczyć o mistrzostwo świata. A co za tym idzie zdobyć pas. W sylwestra mój menadżer powiedział mi, że ma dla mnie dwa prezenty noworoczne. Pierwszy to najnowszy Mercedes, którego w Polsce nikt nie miał, a drugi to walka o mistrzostwo świata, która jest planowana na wrzesień. Boże, jaki ja byłem szczęśliwy. Trenowałem bardzo ciężko i myślałem tylko o tej walce. Wierzyłem, że zdobędę pas.
No i pokonałeś na punkty Barbera.
DM: Wiedziałem, że jestem od niego lepszy. Pokonałem go i zdobyłem tytuł mistrza świata. To było coś niesamowitego.
Niesamowite było to, że już trzy miesiące później walczyłeś o kolejne mistrzostwo świata i to w wadze junior ciężkiej. Dla mnie dwie walki o pas w tak krótkim okresie czasu w dwóch różnych kategoriach wagowych to wybitne osiągnięcie, które przeszło do historii boksu zawodowego.
DM: Pojawiła się oferta, Kohl przygotował dobre pieniądze, więc walczyłem. Musiałem przytyć prawie 10kg i niewiele odpocząłem, ale brałem wszystko jak leci. Takie pieniądze, takie walki to coś, o czym marzyłem przez całe życie. Nie mogłem odmówić.
A która z tych walk o mistrzostwo była trudniejsza?
DM: Ta pierwsza. Kurcze łobuz był z niego straszny. Faulował, łokcie, głowa. Rozwalił mnie mocno.
Czyli w ringu spotkało się dwóch łobuzów?
DM: Charakternie na pewno tak, ale ja byłem technicznie bardzo dobrym pięściarzem. On walczył brzydko, ale był dobry.
14 września 2002 roku po raz pierwszy walczyłeś jako Polak. Biało- czerwone barwy zawsze były głęboko w sercu Darka Michalczewskiego. Jakie to uczucie?
DM: To coś niesamowitego. Ja chciałem walczyć jako Polak dla ludzi z Gdańska. Dla pani ze sklepu, sąsiadki, mojej nauczycielki. Gadali na mnie „Judasz”, „Niemiec”, ale mnie to nie robiło. Ja byłem skupiony na boksowaniu i niczym więcej się nie interesowałem. Miałem w głowie swój cel i do niego dążyłem. A ludzie zawsze będą gadać, nic z tym nie zrobimy.
Tamta walka z Richardem Hallem została uznana przez federację WBO za najlepszy pojedynek w 2002 roku. Niezłe show daliście.
DM: Hall bardzo mnie zaskoczył. Ja już z nim wcześniej walczyłem i można powiedzieć, że trochę go zlekceważyłem. On drugi raz zawalczył bardzo dobrze. Sprawił mi wiele problemów. Ale wygrałem, choć walka była bardzo emocjonująca. Taka prawdziwa ringowa wojna.
Jak wspominasz te gwizdy z Hamburgu, które usłyszałeś, gdy walczyłeś jako Polak?
DM: Kurcze bardzo przykro mi było. Walczyłem u siebie, w Hamburgu. Oni kibicowali wtedy Niemcowi, zamiast mi. Tylu znajomych, sami moi przyjaciele, a tu takie gwizdy. Niemcy chcieli, by Darek Michalczewski walczył dla nich. Serce jednak mówiło co innego. Na szczęście zdarzyło się tak tylko raz. Potem znowu wszyscy mnie kochali.
Potem był pamiętny pojedynek w Gdańsku. Jak go wspominasz?
DM: Prawie nic z niego nie pamiętam. Boże, jak ja byłem spięty, zdenerwowany. Walczyłem u siebie. Nie było w hali nikogo, kogo bym nie znał. Jaki byłby wstyd, gdybym przegrał. Dobrze, że wszystko się szybko skończyło. Druga runda, nokaut i po zawodach. Do tego ten hymn, atmosfera. Piękne przeżycie. Dobrze, że tak to wszystko się skończyło, bo mogłoby być różnie. Całe szczęście.
Pierwsza porażka to 18 października 2003 roku i Meksykanin Julio Cesar Gonzalez. Nigdy nie lubiłeś rozmawiać o kontrowersjach, ale walkę punktowało dwóch sędziów z Ameryki. Patrząc na to po latach – amatorka.
DM: Ja już nie byłem wtedy w takiej formie jak dawniej, nie mogłem się skoncentrować na boksie w 100%, ale czułem, że wygrałem ten pojedynek. Zarobiłem wtedy dużo kasy, ale sportowo już nie byłem tym samym pięściarzem. Na pewno dwóch sędziów z Ameryki, przeciwko zawodnikowi z USA śmierdzi na odległość, ale ja na to nie miałem wpływu. Jeżeli kiedykolwiek miałem czuć się oszukany w ringu, to właśnie wtedy.
Zachowałeś się jednak jak wielki mistrz i pogratulowałeś nowemu czempionowi.
DM: Oczywiście, że tak. Wtedy jest się właśnie wielkim mistrzem. Gdy potrafisz przegrywać. Wygrał, więc był lepszy. Tak zdecydowali sędziowie. On nie był niczemu winien. Szkoda, bo na pewno byłem lepszy. Mogłem go skończyć przed czasem i nie byłoby o czym gadać. Nie mam do nikogo pretensji. Nie szukałem usprawiedliwień i nikogo nie oskarżałem. Taki jest sport.
Pięć dni po ostatniej, przegranej walce z Fabrice Tiozo Michalczewski zakończył sportową karierę. Bez walk pożegnalnych, dorabiania sobie z pół amatorami. Interesowały Cię zawsze tylko walki o mistrzostwo świata.
DM: Zrozum mnie. Ja przez 9 lat byłem mistrzem świata. Ponad 20 razy broniłem tytułu. Całą karierę byłem na topie. Nie interesowały mnie walki o pietruszkę. Ja nie mówię, że walki pożegnalne są złe. To fajne dla kibiców. Dążyłem jednak do tego, żeby ludzie zapamiętali mnie, jako zawodnika, który był w dobrej formie. Dlatego nie żegnałem się z ringiem.
A tak poza sportem. Darek Michalczewski to król życia. Kiedyś powiedziałeś, że walczysz po to, żeby dobrze pobalować po walkach…
DM: Pewnie, że tak. Lubiłem balety. Boks to ciężki sport. Wiele wyrzeczeń, poświęceń. Całe życie było pod to podporządkowane. Gdy już wygrałem walkę, to balowałem. Czasami dwa dni, czasami pięć, tydzień. Co to były za balety. Wszystko było zorganizowane. To mnie motywowało do lepszego walczenia. Wiedziałem, że balet będzie lepszy, gdy wygram walkę.
Były pieniądze, sława, sukces sportowy, ładna buzia, to i kobiet nie brakowało. Głównie kobiet. To napisałeś na ostatniej stronie swoich książki.
DM: Bo ja kochliwy zawsze byłem. Miałem kobiety, czasami nawet kilka na raz. Kochały mnie. Byłem dla nich bardzo dobry. Nie krzywdziłem ich. One o sobie nawet nie wiedziały. Zawsze kobiety mi się podobały. Kiedyś to było cool. Mieć kilka panienek. Teraz mi to nie imponuje. Żyłem tak, tego nie ukrywam. Jednak nie jestem z tego dumny. Teraz mam Basię i ona mi w zupełności wystarcza.
Balety, baletami, ale kilkukrotnie zabrali Ci prawo jazdy za jazdę po alkoholu.
DM: Dokładnie dwa razy. Raz w Niemczech jechałem po alkoholu. Głupi byłem. Drugi raz pamiętam wracałem z żoną samochodem, z jakieś gali, którą komentowałem dla telewizji. Już w Polsce. Na kacu, bo nieźle popiliśmy. Byłem jednak nieświadomy tego, że mogę coś jeszcze mieć. Ale fakt – dwa razy zabrali mi prawo jazdy.
Tiger w książce powiedział wszystko, więc tym pytaniem na pewno nie skrępuje. Ile zarobiłeś w ringu?
DM: Kilkadziesiąt milionów euro.
W książce mówiłeś o wszystkim, nawet o toalecie z Fritzem Sdunkiem. O co tam chodziło?
DM: Kilka minut przed walką, gdy byłem już w rękawicach z ochraniaczem na podbrzuszu zachciało mi się siku. Wychodzimy z szatni, a mi naprawdę bardzo się chce. Mówię do trenera „Fritz, chce mi się siku. Nie wytrzymam. Chodź ze mną do toalety.” No i poszliśmy. Odgiął mi ten ochraniacz, wyciągnął małego i zrobiłem siku. Nie było szans, żebym sam sobie z tym poradził. Fritz był moim trenerem, ale był też moim ojcem, matką, przyjacielem. Był wszystkim. Stąd pomógł mi właśnie on.
O wygranym zakładzie z Darkiem Snarskim publicznie jeszcze nikomu nie powiedziałeś. Będę pierwszy?
DM: Kurcze, skąd Ty to wiesz?! Młodzi byliśmy, graliśmy w karty. Ogoliłem go z wszystkiego. Nie miał już ubrań, graliśmy o inne rzeczy. Mieliśmy głupi pomysł, żeby zagrać właśnie o to. To jednak w żartach. I tak mu wszystko później oddałem. Głupi byliśmy i to była tylko zabawa. Nie powiem o tym, bo jesteśmy przecież dorośli i to wstyd. On ma dzieci, rodzinę. Co oni powiedzą. Darek to mój dobry przyjaciel, znamy się wiele lat. O tym jednak nie powiem, bo to wstyd.
Wracając do tych kobiet. Niezły był z Ciebie ananasek. Drugi ślub z Dorotą, a noc poślubną spędziłeś z kochanką…
DM: Ślub był mi potrzebny, tylko dla papierka. Ja wtedy już miałem kochankę, dlatego spędziłem noc z Patrycją. Źle mi doradzili ludzie, więc rozwiodłem się z Dorotą. Żeby jednak Nicolas był formalnie moim synem potrzebowałem znowu wziąć z nią ślub. Tak mi doradził mój prawnik i tak też zrobiłem. Uczucia już między nami jednak nie było.
Jak wspominasz audiencję u Papieża?
DM: To było wielkie przeżycie. Ja tam nie jestem jakiś czary-mary, ale spotkanie z Ojcem Świętym to było coś wyjątkowego. On miał taką swoją moc, która naprawdę istniała. To najważniejsza osoba na świecie. Bardzo ciepło to wspominam i cieszę się, że mogłem się z nim spotkać.
Jednego mi w książce zabrakło. Mało było Andrzeja Gołoty.
DM: To prawda. Polska miała wtedy dwóch pięściarzy, którzy naprawdę mogli zrobić wielką karierę. Wiele jednak o Gołocie nie było.
Gołota miał większy talent do boksowania niż Darek Michalczewski?
DM: Zdecydowanie tak. To najbardziej utalentowany polski bokser w historii. Miał wszystko, żeby być mistrzem świata, poza głową. Czterokrotnie walczył o tytuł. Bardzo dobry pięściarz, jednak niespełniony.
Nie ciągnęło Cię do Stanów? Tam był dopiero wielki boks. Tyson, Hopkins, Holyfield, De la Hoya, Luis, Roy Jones Junior. Wszystko wielcy tam walczyli.
DM: Pewnie, że ciągnęło, ale nie było nawet takiej możliwości. Nigdy nie było tematu zawalczenia w USA. Ja zajmowałem się tylko boksem. Kohl wszystko załatwiał, a mnie interesowało tylko kiedy walka i ile z tego będzie pieniędzy. Gdyby przyszedł do mnie i powiedział „Darek dostaniesz 4 miliony euro i lecimy do Stanów” to na pewno bym poleciał. Mnie zawsze interesował tylko boks. Nie decydowałem o tym.
Złośliwy powie, że Darek był co najwyżej przeciętny, bo w Stanach nie walczył. Joe Calzaghe na ostatnią walkę poleciał do Stanów, żeby pokonać Hopkinsa i dopiero po tym zakończył karierę. Władimir Kliczko również jest kwestionowany, bo nie walczy za Oceanem.
DM: Mnie to nie interesuje. Mam największe osiągnięcia w historii boksu w Polsce i nie interesuje mnie to, co mówią ludzie. Polscy bokserzy nie mają 1/4 tych osiągnięć co mam ja, a walczą w Stanach. Trochę inne czasy były mimo wszystko i inne możliwości.
Który z polskich zawodników ma szansę zostać mistrzem świata w najbliższych kilku latach?
DM: Mateusz Masternak. On ma wszystko, żeby być mistrzem świata. Dobrze boksuje Krzysiek Głowacki, ale on już pas zdobył.
A Szpilka? Też łobuz. Trudny dzieciak. Będzie mistrzem świata?
DM: Moim zdaniem nie. Za dużo się udziela, komentuje. Uzewnętrznia się. Moim zdaniem nie będzie mistrzem świata.
A jak skomentujesz to, że Szpilka, który miał w życiu jedną poważną walkę(porażka z Jenningsem) wypowiada się na każdy temat? Walczy Kliczko, a telewizje proszą jego o skomentowanie pojedynku.
DM: O boksie może wypowiedzieć się każdy, ale nie wszyscy się na tym znają. Telewizja wybiera sobie eksperta, więc to ich sprawa. Swoje trzeba jednak pokazać w ringu, a dopiero później komentować innych.
Jako młody chłopak marzyłem o walce Michalczewski – Roy Jones Junior. Nigdy jednak do tego nie doszło. On nie chciał przyjechać do Niemiec, bo bał się, że go okradną. Ty do Stanów też nie poleciałeś.
DM: Mnie okradli kiedyś w Hamburgu, więc niech nie przesadza. Szkoda, że ten pojedynek się nie odbył, bo można było zrobić trzy walki i w każdej zarobić po 10 milionów euro. To byłby pojedynek marzeń, jedna z najlepszych walk w historii boksu. Niestety do niej nie doszło.
Klątwa Rocky’ego Marciano krążyła nad głową Michalczewskiego?
DM: Nie. Mnie to nie interesowało. Miałem szansę pobić jego rekord obron mistrzowskiego tytułu, ale nie myślałem o tym. Dla mnie każdy pojedynek był taki sam i cel nigdy się nie zmieniał. Wygrać.
„Z mistrzem ludzie chętnie rozmawiają”. Stąd biznesy, fundacja, Darek milioner?
DM: Łatwiej jest coś załatwić będąc obecnym mistrzem świata, niż byłym czempionem. Ja o tym, co będę robił po skończeniu z boksem wiedziałem już jako czynny zawodnik. Stąd słabsze były te ostatni walki. Głowa myślała już o czym innym. Koncentrowałem się na boksie, ale już tylko w 99%. A gdy masz coś dograne na 99%, to w ogóle nie masz pewności, że tak właśnie będzie. Pewne rzeczy załatwiałem jeszcze jako bokser i dobrze mi to wyszło. Stąd teraz jest tak, a nie inaczej.
Teraz jesteś jurorem w telewizyjnym show „Super dzieciak”. Jak wrażenia?
DM: Super, bardzo mi się podoba. Dzieciakom się nie odmawia, bardzo je lubię. Z resztą ludzie wiedzą, że ja bardzo lubię dzieci. Jeżeli tylko mogę, to zawsze im pomogę.
Darek na koniec krótka ankieta. Taki prawdziwy Extra Time! Gdybym chciał zapytać Cię o wszystko, to pewnie napisalibyśmy kolejną książkę. A więc prawda/ fałsz. Nie ma tak jak w boksie no contest. Tylko ostrzegam, że łatwo nie będzie. Jak w ringu, ok?
DM: Jestem gotowy.
Darek Michalczewski to pięściarz spełniony: Prawda.
Lubię Andrzeja Gołotę: Prawda.
Zawsze mu kibicowałem, gdy wychodził do ringu: Prawda.
Jestem zazdrosny o swoją kobietę: Prawda.
Basia jest ostatnią kobietą w moim życiu: Prawda.
Gdybym lepiej się prowadził pobiłbym rekord Rocky’ego Marciano: Fałsz.
Bałem się wyjechać do Stanów i tam walczyć: Fałsz.
Gdyby doszło do walki, pokonałbym Roya Jonesa Juniora: Fałsz.
Chodzę na mecze Lechii, bo mnie zapraszają, a nie dlatego, że im kibicuję: Fałsz.
Ojciec ukształtował mój charakter: Prawda.
Dzięki mnie Kohl dorobił się fortuny: Fałsz.
Walcząc w barwach Polski nie zostałbym mistrzem świata: Prawda.
Mój syn Darek będzie walczył: Prawda.
Gdyby Gołota zaprosił mnie do pojedynku jako mistrz świata, skorzystałbym: Fałsz.
Polska będzie miała w ciągu najbliższych 5 lat mistrza świata wagi ciężkiej: Prawda.
Michalczewski jako jeden z niewielu w Polsce ma prawo wypowiadać się na temat boksu: Fałsz.
Szpilka zrobi karierę w boksie: Fałsz.
Diablo nie jest poważnym pięściarzem: Fałsz.
Darek chciał odejść jako mistrz, dlatego nie organizował pożegnalnej walki: Prawda.
Męczy mnie popularność: Fałsz.
Razem z Liroyem tak balowaliśmy, że często budziliśmy się za konsoletą DJ niewiedząc, w którym jesteśmy klubie: Fałsz.
Mimo, że mam tyle pieniędzy, że mógłbym płukać zęby najdroższym koniakiem, zawsze pije Ballantinesa: Prawda.
Wysłałem kucharza z Sopockiej restauracji Gianni do Hamburga, żeby nauczył się przyrządzać mój ulubiony makaron: Prawda.
W kuchni mam dwie lewe ręce: Prawda. (W boksie miałem mocną lewą, dlatego byłem mistrzem świata<śmiech>)
Jestem materialistą: Prawda.