Gdy rozpoczynała projekt „Siła marzeń-Korona Ziemi” wielu z nią wątpiło. Dzięki ogromnej ambicji i woli walki jest blisko tego, by zdobyć wszystkie najwyższe szczyty na ziemi. Gdy tego dokona zostanie najmłodszą Polką w historii, której ta sztuka się udała. Pozostały jeszcze dwa wyzwania- Mt Vinson (Antarktyda) i Mt Everest (Azja). To ma być jej rok. Bogumiła Raulin. Dla znajomych po prostu „Miłka”. Zapraszam do rozmowy!
Mieliśmy trochę problemów, żeby się spotkać, ale w końcu nam się udało. Bogumiła Raulin. Przez przyjaciół zwana „Miłką”. Jest mi niezwykle miło, że możemy porozmawiać. O Miłce w Polsce mało kto słyszał. Proszę opowiedz coś o sobie. Kim jesteś?
Bogumiła Raulin: Przede wszystkim jestem mamą 9-letniego Jeremiego i rodowitą Gdynianką, która chyba trochę na przekór temu skąd pochodzi pokochała wędrówki w góry. Tak to właśnie często w życiu bywa, że gdy masz coś pod nosem, to rzadko dostrzegasz tego korzyści. Ludzie z całej Polski przyjeżdżają nad morze, a mnie zafascynowały góry. Z czasem też te wyższe. Z wykształcenia i zawodu jestem inżynierem trakcji elektrycznej, a z zamiłowania miłośniczką wspinaczki wysokogórskiej, szybownictwa oraz biegów. Kiedyś na listę wpisałabym jeszcze sporty mocno ekstremalne, ale to z wiekiem zaczyna przechodzić. Śmiało mogę powiedzieć, że wyrastam z tego. Boże, jak to dziwnie brzmi (śmiech).
Powiedz skąd pojawiła się myśl, żeby zając się wspinaczką?
BR: Od zawsze lubiłam jeździć w góry. To był dla mnie najlepszy sposób na odpoczynek. Wyciszam się w nich, ładuje baterie. Wspinanie się w wysokich górach przyszło z czasem, gdy po wygranej wyprawie do Peru (Program „Zdobywcy” 2004) uświadomiłam sobie, że świat stoi przede mną otworem. Zaczęłam sama podróżować i mierzyć się z kolejnymi szczytami w pojedynkę. Większość gór, które zdobyłam, nie wymagają typowej wspinaczki, a jest jedynie konsekwentną wędrówka ku szczytowi.
Jaki był pierwszy szczyt, który zdobyłaś?
BR: Pierwszym szczytem, który zdobyłam, była Śnieżka. Miałam wówczas może z 11 lat, ale wrażenie z wejścia na górę było tak ogromne, że do dziś pamiętam jaką wielka przyjemność mi to sprawiło. Pierwszym poważnym i bardziej wymagającym szczytem był wulkan Mismi, o wysokości 5585 m.n.p.m. położony w Peru, na który wspinałam się wspólnie z pozostałymi uczestnikami zwycięskiej wyprawy.
Co czułaś podczas pierwszej wspinaczki? Strach, fascynację. radość?
BR: Na pewno zmęczenie i nieprawdopodobną radość. Jak weszłam na szczyt to się popłakałam. Nie dało się ukryć łez, bo wszystko skrupulatnie zarejestrowała kamera, która towarzyszyła nam podczas wyprawy.
Twoi celem jest wejść na wszystkie najwyższe góry na każdym kontynencie. Na jakim jesteś etapie obecnie?
BR: Do tej pory udało mi się zdobyć 7 z 9 szczytów z korony Ziemi w wersji Reinholda Messnera. Do Ukończenia projektu pozostały mi jedynie 2 szczyty. Mt Vinson (Antarktyda) i Mt Everest (Azja). Mam szansę być dziewiąta i najmłodszą Polką, która tego dokona.
Kiedy planujesz je zdobyć?
BR: W grudniu 2016 roku planuję zdobyć Masyw Vinsona. Na Everest pojadę 3 miesiące później. Tak! Taki jest plan (śmiech). Trzeba jeszcze tylko zgromadzić odpowiednie środki. Dlatego z wielką przyjemnością zapraszam firmy, które chciałby być częścią projektu „Siła Marzeń”, którego celem jest zdobycie Masywu Vinsona i Mt Everestu przez najmłodszą Polkę!
2016 rok będzie przełomowym w Twoim życiu?
BR: Z pewnością będzie intensywny. Muszę się porządnie przygotować do ostatniego i chyba najtrudniejszego etapu mojego projektu.
Właśnie, powiedz proszę czy należy zdobyć Piramidę Cerstensza położoną w Papui zachodniej, by osiągnąć prawdziwy szczyt? Richard Bass jej nie zdobył i z czasem zaczął być kwestionowany właśnie przez Messnera.
BR: Pomysłodawcą oraz pierwszym zdobywcą korony ziemi (siedem szczytów) był amerykański biznesmen Richard Bass. W 1985r. zakończył on swój autorski projekt zdobywając Mt Everest. Sukces Richarda Bassa został jednak podważony przez wielkiego himalaistę Reinholda Messner. Zdaniem Messnera, aby w pełni zrealizować projekt korony ziemi, należy zdobyć Piramidę Carstensza położoną w zachodniej Papui, która jest najwyższym szczytem Australii i Oceanii a nie jedynie Australii.
Trzeba przyznać, że poza wspinaczką masz też wiele innych pasji: bieganie, motocross, szybownictwo, fotografia. O czymś zapomniałem?
BR: Wszystkie, poza bieganiem i fotografią są niestety dość mocno zaniedbane przez to, że większość swojego wolnego czasu poświęcam górom i przygotowaniom do wypraw. Gdy jednak skończę projekt z pewnością się to zmieni.
Jak znajdujesz na to wszystko czas?
BR: No właśnie nie znajduję. Tak jak większość z nas cierpię na jego chroniczny brak (śmiech).
Wiele osób, które czyta naszą rozmowę będzie jeszcze bardziej w szoku, jeżeli weźmie pod uwagę również to, że masz małego synka – Jeremiego.
BR: Ja wychodzę z założenia, że swoich pasji nie można rezygnować, gdy zostaje się rodzicem. Pasję trzeba umiejętnie dzielić z byciem mamą/ tatą. Rodzic spełniony, to dobry rodzic. Jeremi jest na pierwszym miejscu i dlatego moje życie podporządkowane jest jemu, a nie podróżom czy wspinaczce.
Kto się nim zajmuje jak jesteś w górach?
BR: Jeremi bardzo się cieszy z czasu, który spędza z tatą. Na co dzień mieszka ze mną, więc jest trochę więcej szaleństwa, gdy przebywa z tatą(śmiech).
Bogumiła Raulin to magister i inżynier Trakcji elektrycznej. Skąd taki kierunek studiów?
BR: Ze zdrowego rozsądku. W rodzinie muzyków (mama była śpiewaczką operową, tata trębaczem), nie przelewało się. Nigdy nie byłam dobra z polskiego czy historii, a o szkole w Dęblinie, o której marzyłam, niestety musiałam zapomnieć. Byłam dobra z matematyki i fizyki a następny przedmiot w kolejce, którym się interesowałam. była elektronika. Decyzję, co do specjalizacji (trakcji elektrycznej) podjęłam już na studiach.
Pochodzisz z Gdyni, ale od kilku lat mieszkasz w Warszawie. Czemu stolica?
BR: Przeprowadziłam się z miłości. To wystarczający powód, żeby zmienić kontynent, kraj, a co dopiero miasto (śmiech).
Kiedyś powiedziałaś, że wyprawa w wysokie góry to bardzo duże koszty. Jak duże?
BR: Zależy dokąd jest wyprawa. Góry za naszą wschodnią granicą są stosunkowo tanie i w miarę dostępne. Im dalsza podróż, tym droższa, ponieważ dochodzą koszty biletów lotniczych, a w przypadku gór wysokich również pozwolenia (permity) na wejście.
Skąd bierzesz na to pieniądze?
BR: Koszty pierwszych wypraw pokrywałam z własnej kieszeni. Moje ostatnie wyprawy sponsorowane były przez firmę Baukrane. To dzięki Danielowi Pawłowskiemu, który uwierzył w mój projekt, możliwe były wyprawy do Papui, Australii i na Alaskę. Kolejne ekspedycje wymagają dużo większego nakładu finansowego. Poza wsparciem sponsorów, planuję również gromadzić fundusze przez tzw. crowdfunding. Oczywiście wszystkie firmy, które widzą możliwość promocji swojej marki czy produktów, poprzez projekt „Siła Marzeń” serdecznie zapraszam do kontaktu ze mną.
Prowadzisz również własną stronę internetową.
BR: Strona to wizytówka. Są na niej aktualności i moje zdjęcia. Można się też przez nią ze mną skontaktować. Chętnie pomogę wybierającym się tam, gdzie już sama byłam. Doradzę, podpowiem.
Kiedyś powiedziałaś w jednym z wywiadów, że dwa anioły stróże Cię strzegą, bo jeden nie byłby w stanie sam tego zrobić.
BR: Tak właśnie jest! Cały czas tak uważam. Jeden by nie ogarnął moich szalonych pomysłów. Bardzo im dziękuję, że ze mną są☺
Co daje Ci motywację, by dalej chodzić po górach?
BR: Góry to przyjemność. Do tego nie potrzeba motywacji. Tam się po prostu chce jechać. Kocham góry, a przygotowanie do wyprawy i zwieńczonej sukcesem mi dużo satysfakcji.
Na czym polega projekt „Siła marzeń – Korona Ziemi”?
BR: Na zdobyciu wszystkich najwyższych szczytów na każdym kontynencie
Czego mogę Ci zatem życzyć w 2016 roku?
BR: Powrotu do dobrej kondycji po kontuzji, która nie dawno mi się przytrafiła oraz znalezienia partnerskich firm, które pomogą mi zrealizować projekt i zostać najmłodszą Polską zdobywczynią Korony Ziemi.
Tego zatem życzę z całego serca i trzymam kciuki!