Fatalny weekend w polskim MMA za nami. Spośród sześciu zawodników, którzy wojowali na arenach międzynarodowych, tylko jeden zwyciężył. Wydaje się, że powodów do emocjonalnych uniesień mimo wszystko w dalszym ciągu nie mamy, a na nieco większej scenie niż ta lokalna radzimy sobie po japońsku. Jako tako.

Robert Bryczek – to jedyny gość, który zwyciężył podczas tego weekendu. Kogo jak kogo, ale akurat jego kibice się nie spodziewali, gdyż w swojej drugiej walce w UFC, swoją drogą po bardzo kiepskim debiucie, mierzył się z będącym od 15 lat pod szyldem giganta Bradem Tavaresem. Polak zrobił to, co potrafi w tym sporcie najlepiej – próbował zamykać na ogrodzeniu swojego rywala, rozpuszczać ręce i zasypywać go seriami ciosów. W trzeciej rundzie Amerykanin skapitulował, a Bryczek dokonał dzieła zniszczenia. Bardzo solidny, ale wciąż niedoceniany nad Wisłą zawodnik zwyciężył w UFC. O jego przyszłość możemy być spokojni, bo ten ma wszystko, by w sposób widowiskowy walczyć i zwyciężać.

W UFC po obiecującym debiucie przegrał Robert Ruchała, kompletnie bez pomysłu do swojego kolejnego starcia w elicie podszedł Marcin Tybura. W FNC porażki zanotowali Michał Andryszak, Patryk Grabowski i Paweł Polityło. Żaden z nich nie dotrwał do czytania kart punktowych.

Sporo w ostatnim czasie rozważałem na temat tego, czemu w ostatnim czasie idzie nam średnio w MMA. Dlaczego niewiele wskazuje, abyśmy w niedalekiej przyszłości mieli kogoś, kto będzie pukał do ścisłej światowej czołówki (miejsca 1-5 w rankingach) i z czego wynika to, że mamy tylko trzech rankingowych zawodnków w naszym kraju. Wydaje mi się, że logiką, którą można tu znaleźć, jest odpowiedzenie sobie na pytanie, którzy polscy zawodnicy przechodzą do UFC i w ogóle którzy rywalizują na arenie międzynarodowej. Kto reprezentuje nas obczyźnie i dlaczego akurat ten zawodnik tam się znalazł.

Rozmawiałem kilka lat temu z Marcinem Łazarzem – polskim doświadczonym, ale mimo wszystko średnim jak na światowe standardy zawodnikiem MMA. Bane był chwilę po zwycięskim rewanżu z Wojciechem Januszem. Łazarz wygrał gładko, mimo że nie był faworytem zdaniem kibiców. Sam już po walce wyśmiał ludzi, którzy w niego wątpili. Powiedział coś w stylu:

„Kuba, to było oczywiste, że ja wygram. Janusz jest fajny, dobry, ale to jest krajowe podwórko. Z kim on się mierzył z naprawdę wysokiego poziomu? Gdzie on walczył? Z kim on wygrał? Bił się tylko w Polsce, nie na wyjeździe, najczęściej w organizacji, która na niego stawiała, po pełnych przygotowaniach. Ja biłem się wszędzie, najczęściej byłem dobierany do zawodników, którzy mieli wygrać. Nie mam idealnego rekordu, ale nie o to w sporcie chodzi. Chodzi o poziom sportowy, który prezentujesz i to, ile potrafisz oraz jakie potrafisz dać pojedynki.”

Zapamiętałem to, bo trochę o tym zapominamy. Patrzymy w czyjąś metryczkę, rekord, aurę wokół danej osoby i kierujemy się sympatiami oraz odczuciami. Rzadko kiedy realnie oceniamy sytuację i patrzymy na zawodników przez pryzmat tego, co ci faktycznie potrafią.

I oczywiście absolutnie ma co dyskredytować Tybury czy Ruchały za porażki w UFC, bo to fantastyczni zawodnicy – jeden weteran MMA z wielką karierą na koncie, drugi ze świetnymi osiągnięciami w Polsce i papierami na duże rzeczy w tym sporcie w przyszłości. Gdybyśmy jednak spojrzęli na walczących w sobotę w FNC zawodników:

  • Andryszak: 3-1 w ostatnie 2 lata, z czego dwie walki na krajowym podwórku. 1 zwycięstwo przez kontuzję rywala. 5. zawodnik w Polsce w kategorii ciężkiej według www.mmarocks.pl
  • Grabowski: trzecia porażka w ciągu roku, rekord 6-4, największe zwycięstwo w karierze – Piotr Walawski. Poza 15 w rankingu www.mmarocks.pl w kategorii półciężkiej
  • Polityło: 4-1 w ostatnie dwa lata, w tym 3 zwycięstwa na Babilon MMA (Warzybok 5-2, Rakowicz 6-2, Majdan 6-4). 4 w rankingu www.mmarocks.pl w kategorii piórkowej

To oczywiście nie są źli zawodnicy, to nie są słabiaki i dostarczyciele rekordów. Żaden z tej trójki to nie jest jednak gość, który przerasta krajowe podwórko, które zdominował. W FNC nie walczą najlepsi polscy zawodnicy, tak samo jak nie zawsze tacy walczą w UFC. Gdybyśmy prześledzili zawodników, którzy trafiali ostatnio do UFC, to są wśród nich takie postaci, jak Klaudia Syguła, Łukasz Brzeski, wcześniej Michał Figlak, Bartosz Fabiński, David Zawada czy nawet Marcin Prachnio. Oni legitymowali się najczęściej dobrymi rekordami, mieli fajne serie i coś za nimi przemawiało, ale… bardzo często po prostu znajdywali się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Nie mieli focusu tylko na KSW i krajowym podwórku, bardzo często swoje kariery budowali za granicami naszego kraju (Piechota, Prachnio), walczą w słabiej obsadzonych dywizjach (Syguła, Brzeski) lub są Polakami, ale żyjącymi poza naszym krajem z lepszymi koneksjami z decydentami UFC (Zawada, Figlak) i dlatego udawało im się dostawać do UFC. Czy to zawodnicy elitarni? Nie mówię oczywiście, że takich nie ma, ale zdecydowanie lepiej w UFC radzą sobie ci, którzy zanim dołączyli do UFC bardzo mocno wyróżniali się na tle innych polskich zawodników (dawno temu Błachowicz, Kowalkiewicz, Tybura, w ostatnim czasie Gamrot czy Rębecki). Ci bliżej poziomu przeciętnego, jak na standardy UFC oczywiście, w organizacji po prostu są. Czasami wygrywają, ale zdecydowanie częściej raczej musieli uznawać wyższość swoich rywali.

Bilanse byłych polskich zawodników w UFC (www.inthecage.pl)

Byłe zawodniczki

Joanna Jędrzejczyk (kategoria słomkowa)
Rekord w UFC: 10-5

Izabela Badurek (kategoria musza)
Rekord w UFC: 0-1

 

Byli zawodnicy

Daniel Omielańczuk (kategoria ciężka)
Rekord w UFC: 4-5

Damian Grabowski (kategoria ciężka)
Rekord w UFC: 0-3

Adam Wieczorek (kategoria ciężka)
Rekord w UFC: 2-1

Krzysztof Soszyński (kategoria półciężka)
Rekord w UFC: 6-3

Tomasz Drwal (kategoria średnia)
Rekord w UFC: 3-3

Bartosz Fabiński (kategoria średnia)
Rekord w UFC: 4-3

Oskar Piechota (kategoria średnia)
Rekord w UFC: 2-3-1NC

Krzysztof Jotko (kategoria średnia)
Rekord w UFC: 11-6

Peter Sobotta (kategoria półśrednia)
Rekord w UFC: 4-6

Paweł Pawlak (kategoria półśrednia)
Rekord w UFC: 1-2

Maciej Jewtuszko (kategoria półśrednia)
Rekord w UFC: 0-1

Salim Touahri (kategoria półśrednia)
Rekord w UFC: 0-3

David Zawada (kategoria półśrednia)
Rekord w UFC: 1-4

Łukasz Sajewski (kategoria lekka)
Rekord w UFC: 0-3

Piotr Hallmann (kategoria lekka)
Rekord w UFC: 2-4

Marcin Held (kategoria lekka)
Rekord w UFC: 1-3

Marcin Wrzosek (kategoria lekka)
Rekord w UFC: 0-1

Marcin Bandel (kategoria lekka)
Rekord w UFC: 0-2

Michał Figlak (kategoria lekka)
Rekord w UFC: 0-2

Damian Stasiak (kategoria kogucia)
Rekord w UFC: 2-4

Łączy rekord byłych polskich zawodników UFC to 53-71, z czego tylko 5 zawodników kończyły ten rozdział swojego życia z dodatnim dorobkiem. Brzmi oczywiście bardzo logicznie, bo z jakiegoś powodu te drogi się rozeszły, ale przejrzyjcie tę listę – jest tu sporo zawodników, którzy z perspektywy czasu… trochę do elity nie pasowali. Być może w tamtym momencie były za takimi decyzjami osób z UFC argumenty, ale historia oceniła te wybory niezbyt dla nas korzystnie.

Pamiętajcie proszę o tym, że UFC to jest elita i ja nie mam na celu podważanie umiejętności zawodników, którzy tam dołączają. Sam nerwowo zerkam co kilka tygodni na sytuację każdego z naszych reprezentantów i kibicuję wszystkim, aby zwyciężali. Ogólny wydźwięk kibiców może być jednak bardzo często taki, że „znowu przegrywamy”. I fakt – w poprzednim roku szło nam bardzo kiepsko, nasz bilans z tego roku to 6-6 i trudno będzie wyjść na plus jeżeli chodzi o łączny dorobek. Sporo zajęłoby mi czasu, żeby zagłębić się we wszystkie zagraniczne organizacje i to, jak nam idzie, ale bardzo rzadko słyszymy o tym, aby ktoś robił spektakularną karierę. Mało jest takich postaci jak Paulina Wiśniewska, Jakub Kaszuba czy Kamil Kraska, którzy radzą sobie dobrze poza krajowym piekiełkiem. Dodchodzi do tego, że cieszą nas nokauty na Ares Daniela Kolasińskiego czy mało znaczący (już stracony) pas UFS Piotra Walawskiego.

Rynek się rozszerzył i polski zawodnik jest w idealnej sytuacji – może walczyć w Polsce, jest sporo dostępnych opcji zza granicy. Jest trochę inaczej niż w polskiej piłce – u nas jest kiepski poziom, więc praktycznie każda obca liga to gwarancja jakości i zainteresowanie kogoś spoza naszego kraju bardzo często dotyczy zawodników wyróżniających się w Ekstraklasie. Za granicą walczy wielu, nawet tych średnich zawodników, co nie zawsze jest dobrą wizytówką dla kondycji tego sportu w naszym kraju.

Wracając do rankingu – spojrzałem na miejsca w TOP 5 w siedmiu kategoriach wagowych zdaniem www.mmarocks.pl. Aż 20 zawodników na co dzień walczy w Polsce, według www.inthecage.pl w rankingu P4P w najlepszej 10 jest aż 6 zawodników walczących w kraju (Ruchała był w TOP 10 przed walką w UFC). Na czele jest oczywiście Błachowicz, Tybura, Gamrot, wysoko jest Rębecki, ale nie ma takiej zależności, że najlepsi w tej dyscyplinie muszą bić się za granicą. Jasne – mamy mocną ligę w Polsce (KSW), dobre organizacje na start kariery (FEN, Babilon), więc ci najlepsi w kraju mają gdzie się bić i wiele nacji może nam takiego dobrostanu zazdrościć. Obecne trendy pokazują jednak, że coraz częściej w planach zawodników pojawia się Oktagon, PFL, FNC, Ares czy Cage Warriors i nie jest to za każdym razem znak, że zawodnik „przeszedł grę” i musi się rozwijać poza naszym krajem. To po prostu wybór zawodnika i skorzystanie z możliwości, a tylko raz na jakiś czas jest to oznaka, że ta osoba przewyższa poziomem krajowy rynek.

 

 

KOMENTARZE