Wczoraj na PGE Stadionie Narodowym w Warszawie odbył się Media Day, czyli spotkanie bohaterów historycznej gali KSW z dziennikarzami. Prawie wszyscy zawodnicy majowego wydarzenia zebrali się w sali konferencyjnej i udzielali wywiadów. Poniżej zapis rozmów z pięcioma fighterami.
Na sam początek udało się chwilę porozmawiać z Michałem Kitą, który zmierzy się z Karolem Bedorfem. W pierwszym pojedynku obu panów lepszy był Bedorf, który wygrał przed czasem. Kita od tamtego czasu wygrał jeden pojedynek w oktagonie KSW i bardzo chciał się zrehabilitować za porażkę z byłym czempionem. Ostatnio, w magazynie „Puncher” doszło do wymiany zdań pomiędzy zawodnikami. Każdy był bardzo pewny zwycięstwa i zapewniał, że walka na pewno nie potrwa trzech pełnych rund.
Mam wrażenie, że sporo złej krwi było pomiędzy wami w ostatniej słownej konfrontacji w Puncherze.
MK: Czemu złej? Normalnie porozmawialiśmy, pełna kulturka. Krew dopiero będzie, w oktagonie.
Czyli to była bardzo spokojna rozmowa, tak?
MK: Karol słynie z tego, że zawsze bardzo dużo gada, krzyczy i prowokuje, więc można było to odebrać w ten sposób. Gdy wchodzi do oktagonu, to odwraca się plecami i ucieka.
Jak sam powiedział – on przynajmniej wyciąga wnioski ze swoich walk. Ty – niekoniecznie.
MK: O tym, czy wnioski wyciągnąłem, przekona się 27 maja. Każdy zostanie rozliczony ze swoich słów, nawet Karol.
Karol był bardzo zaskoczony tym, że do pojedynku z nim będziesz przygotowywał się aż 12 tygodni.
MK: Widzisz – on już taki jest. Przerywa czyjąś wypowiedź w połowie zdania i potem wyciąga z tego wnioski. Ja się szykuję do walki, która odbędzie się 27 maja. Niech on się martwi o siebie i o swoje przygotowania. Odpukać, ale żeby nie było przypadkiem takiej sytuacji, że walka się nie odbędzie, bo on nagle dostanie kontuzji.
Już drugi raz mówisz o tej kontuzji. O co chodzi?
MK: Znamy środowisko Karola i wiemy jaki on jest. Unikał konfrontacji ze mną za pierwszym razem i tak samo jest i teraz. Niechętnie chciał ze mną walczyć. Omijał mnie szerokim łukiem.
Bał się z tobą walczyć?
MK: Widziałeś naszą pierwszą walkę?
Tak.
MK: No to masz odpowiedź. Odwracał się, unikał mnie. Nie chciał walczyć. Trafił, wygrał. Wie jednak, że drugim razem to się nie powtórzy.
Dużo szybciej wiedziałeś o tej walce?
MK: Kilka tygodni temu.
Była opcja, żebyś to ty zawalczył o pas?
MK: Mam podpisany kontrakt z KSW i była przez chwilę taka opcja, żebym to ja powalczył o pas. Karol ostatni pojedynek przegrał i stwierdzono, że najlepszą opcją będzie zrobienie rewanżu.
Walka Fernando z Bedorfem nauczyła cię czegoś?
MK: Bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że Karol olewa treningi. Fernando go zniszczył, bo Bedorf od trzeciej minuty nie miał już siły. Potem była już tylko egzekucja.
Może Fernando wyciągnął wnioski z twojej walki z Bedorfem?
MK: Całkiem możliwe. Wchodził w drugie tempo i wtedy zadawał ciosy. Zobaczę na pewno przed naszym pojedynkiem swoją walkę i Fernando. Będziemy walczyć w takiej płaszczyźnie, w której ja będę chciał toczyć pojedynek. Ja będę dyktował warunki.
Powiedz kilka słów o przygotowaniach do walki.
MK: Ruszać zaczynam się od początku marca. Planuję cztery obozy – dwa w Polsce i dwa za granicą. Sparingi będę toczył w Holandii, mam dobrych przeciników, z którymi będę trenował stójkę. Na miesiąc przed walką udam się do Szwecji, gdzie będę przygotowywał się konkretnie pod Karola.
Po Puncherze wychodziliście ze studia Polsatu tym samym wyjściem, czy każdy oddzielnym?
MK: Nie no, bez przesady. Podaliśmy sobie ręce na koniec, wszystko rozstrzygnie się w klatce. Ludzie od razu dopisują jakieś historie do tego, ale nic złego sie nie działo. Oktagon wskaże lepszego. Nie pyskówki w studiu ani szarpaniny pod nim.
***
Fernando Rodrigues JR sensacyjnie pokonał podczas ostatniej odsłony KSW Karola Bedorfa i został nowym mistrzem federacji w kategorii ciężkiej. Polak tytuł dzierżył przez 5 lat. Brazylijczyk był najbardziej rozchwytywaną osobą z wszystkich, które na Stadionie Narodowym udzielały wywiadów. W pierwszej obronie tytułu Fernando zmierzy się z Marcinem Różalskim.
Fernando, druga walka w Polsce, ale po raz pierwszy jesteś stawiany w roli faworyta. Jak się z tym czujesz?
FR: Tak naprawdę nie ma to dla mnie różnicy, czy jestem stawiany w roli faworyta czy też nie. Zawsze wychodzę do oktagonu w imię Boga i jestem tak samo skoncentrowany. Chcę po prostu stoczyć dobrą walkę. Rola faworyta nie ma tutaj żadnego znaczenia.
Marcin Różalski jest w hierarchii polskich zawodników w kategorii ciężkiej niżej stawiany niż Karol Bedorf. Czy mentalnie to będzie miało dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?
FR: Żadnego z moich przeciwników nie stawiam w kategorii superbohaterów. To, że z nimi wygrywam, nie predysponuje mnie do tego, abym uważał siebie za zawodnika wyjątkowego. Nie podchodzę do Różalskiego w ten sposób. Chcę jednak z nim wygrać.
Karol Bedorf podkreślał wielokrotnie, że bardzo chciałby z tobą zawalczyć podczas KSW 39 i zrewanżować ci się za grudniową porażkę. Ty też miałeś ochotę na ten pojedynek?
FR: Byłbym egoistą mówiąc, że nie chcę dać Bedorfowi rewanżu. Karol był mistrzem przez pięć lat i należy mu się szansa, aby pas odzyskać, ale teraz to ja jestem czempionem i mój okres panowania dopiero się rozpoczął. Tytułu nie zamierzam nikomu oddawać.
Michał Kita powiedział, że oglądał twoją walkę z Bedorfem i też wyciągnął z niej wnioski. Byłeś po prostu lepszym zawodnikiem od niego czy miałeś plan, który pomógł ci wygrać?
FR: Na pewno na Bedorfie cały czas trzeba wywierać presję. Cały czas go atakować. On wtedy nie jest w stanie pokazać pełni swoich umiejętności i się gubi. Naciskać, atakować – bez przerwy.
Jak będą wyglądały te trzy miesiące, które dzielą nas do gali? Będziesz przylatywał do Polski, żeby promować KSW?
FR: Jeszcze przez parę dni przechodzę rehabilitację i w ostatnich dniach lutego zaczynam przygotowywać się do pojedynku. Trenował będę w Brazylii, ale jeżeli trzeba będzie przylecieć do Polski, by promować galę, to również nie widzę w tym żadnego problemu.
***
Mariusz Pudzianowski podczas spotkania z dziennikarzami nie chciał zdradzić, z kim przyjdzie mu walczyć podczas KSW 39. Nazwisko rywala już zna, ale publicznie wymieni je w swoim czasie. Na pewno będzie to…sportowiec i będzie wesoło.
Mariusz, czy to prawda, że odmówiłeś pojedynku Karolowi Bedorfowi?
MP: Nie, nie było w ogóle takiej propozycji.
Kiedy poznamy nazwisko twojego rywala?
MP: Ja się o nim dowiedziałem przed chwilą, ale nie mogę powiedzieć kto to jest. Sam długo się zastanawiałem nad tym. Mam zapisane w kontrakcie, że nie mogę mówić. Za kilka dni wszystko powinno być wiadomo.
Czy to ten zawodnik, który waży powyżej 130 kilogramów?
MP: Nie, nie waży powyżej 130 kilogramów.
Jesteś zadowolony z takiego akurat przeciwnika?
MP: Gdy się dowiedziałem z kim będę walczył, to na mojej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Zapewniam – będzie wesoło.
Tyberiusz Kowalczyk wielokrotnie powtarzał, że bardzo chciałby z tobą zawalczyć.
MP: Wielu jest takich zawodników, którzy chcą ze mną walczyć. Lista przeciwników jest długa, ale spokojnie – po mału, wszystko w swoim czasie. Trzeba poczekać trochę w kolejce.
Byłbyś chętny walczyć z Tyberiuszem?
MP: Gdy Tyberiusz trochę potrenuje i podszkoli swoje umiejętności, to czemu nie. Gdy nadarzy się taka okazja, to nie widzę żadnego problemu.
Ostatnio mówiło się sporo na temat twojej ewentualnej walki z Mariuszem Wachem. Strongmanowi trudno jest się przestawić na MMA. Jakby to byłoby z pięściarzem?
MP: Pięściarz, który trenuje kilkanaście lat, ma już swoje nawyki. Tak samo jak ja miałem. Mimo że na treningach bokser będzie pamiętał, żeby zabierać nogi, to w walce może być z tym różnie. Wchodzisz do klatki i nagle czar pryska. Nawyki zostają i pewnie Mariusz również miałby z tym problem. Uważam, że dobry zawodnik MMA poradziłby sobie w każdej konkurencji. W judo, zapasach czy boksie. W drugą stronę już niekoniecznie.
Gdyby Wachowi w razie nie poszło w kolejnej bokserskiej walce, to mógłbyś z nim zawalczyć?
MP: Niczego nie wykluczam. To jest sport i tu wszystko może się wydarzyć. Zbyt dalekie są to jednak plany, żeby o tym rozmawiać. Faworyt nie zawsze wygrywa, każdemu może przytrafić się gorszy dzień. U nas taki pojedynek mógłby być ciekawy.
Będziesz przygotowywał się inaczej do tej walki, niż miało to miejsce poprzednio?
MP: Zawsze przygotowuję się na 100%, za każdym razem trenuję tak, jakbym miał zmierzyć się z mistrzem świata. Czasami wrzucam fragmenty treningów na swoim profilu na Facebooku i tam widać, że zawsze daję z siebie wszystko.
Kolejne spekulacje w ostatnim czasie dotyczyły Fedora Emelianenko. Z nim też mógłbyś walczyć?
MP: Oczywiście. Nie jest powiedziane, że byłbym stawiany od razu na straconej pozycji. To doskonały zawodnik, były mistrz świata. Zawalczyć bym z nim mógł, nie widzę problemu. Do odważnych świat należy.
Twój kolejny rywal, którego nazwiska nie chcesz zdradzić, jest na wyższym poziomie sportowym niż Popek?
MP: Poproszę następny zestaw pytań.
Mariusz, sport uprawiasz od ponad 20 lat, ale nigdy nie miałeś okazji zaprezentować się przed tak liczną publicznością, jaka będzie na Stadionie Narodowym. Można nazwać to uhonorowaniem twojej sportowej kariery?
MP: Gdy zaczynałem współpracę z KSW, to nie przypuszczałem, że kiedyś będę miał okazję wystąpić na Stadionie Narodowym, a na trybunach zasiądzie 60 tysięcy ludzi. Myślę, że to można nazywać uhonorowaniem kariery. Jestem szczęśliwy, że będę częścią tego widowiska.
***
Damian Janikowski to brązowy medalista olimpijski w zapasach z Londynu. Już niespełna przed rokiem powiedział mi w wywiadzie, że po ewentualnym wyjeździe na igrzyska do Rio przechodzi do MMA i to właśnie w mieszanych sztukach walki będzie kontynuował swoją sportową karierę. W debiucie zawalczy na Stadionie Narodowym, co prywatnie jest dla niego również bardzo wielkim wydarzeniem.
Jak debiutować, to na Narodowym. Trzeba powiedzieć, że miejsce na pierwszą walkę wybrałeś sobie bardzo przystępne.
DJ: To prawda – debiut i od razu podczas historycznej gali KSW. Cieszę się, że będę mógł zostać jednym z zawodników, którzy tutaj zawalczą. Dla mnie to również okazja, by pokazać się od razu szerokiej publiczności.
No właśnie – pod MMA podporządkowałeś całe swoje życie. Jeszcze niedawno nie wyobrażałeś sobie mieszkania poza Wrocławiem. Dziś siedzisz już w Warszawie.
DJ: Całe życie spędziłem we Wrocławiu i jeszcze jakiś czas temu nie przypuszczałem, że na co dzień będę mieszkał w stolicy. Ja się zaaklimatyzowałem, trochę gorzej radziła sobie z tym moja żona. Przeprowadzka trwała tak naprawdę dwa dni. Szybkie pakowanko, podróż na dwa kursy i zacząłem nowe życie tutaj. Trenuję w dobrym klubie, sparuję na co dzień ze znakomitymi zawodnikami, mam stworzone idealne warunki do tego, by się rozwijać.
Wszyscy tak naprawdę zadają sobie pytanie, czy ty w ogóle dasz radę. Czy zapaśnik poradzi sobie w stójce.
DJ: Obawy nie są bezzasadne, bo wywodzę się z zapasów, a walka – jak wiadomo – rozpoczyna się w stójce. Bardzo chciałbym pokazać wszystkim, że nie jestem zawodnikiem, który komfortowo czuje się tylko w jednej płaszczyźnie. Zawsze miałem zamiłowanie do sportów walki i nie tylko zapasy trenowałem. Wierzę i jestem pewny, że poradzę sobie również w sytuacji, w której trzeba będzie walczyć w strójce. To dla mnie wyzwanie, ale jeszcze bardziej mnie to kręci.
Właśnie – wyzwanie. Nie boisz się, że presja na tobie będzie zbyt duża?
DJ: Nie, nie boję. Wizualizuję sobie ten pojedynek w głowie. Czasami przed snem zamykam oczy i staram się wyobrazić, jak to wszystko będzie wyglądało. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób będzie patrzyło na mnie jak na medalistę olimpijskiego, który powinien swoją walkę wygrać. Wiem co należy do moich obowiązków i jak należy przygotować się do tego pojedynku. Oczekiwania są spore, ale ja niczego nie obiecuję. Jestem pewny, że dam radę, ale nie będę teraz wchodził w żadne słowne gierki, że zmiotę z ringu swojego rywala.
Już wiesz, kto będzie twoim rywalem?
DJ: Niestety nie wiem. Trochę się z tego powodu niecierpliwię, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że do walki są jeszcze ponad trzy miesiące. Sam jestem ciekawy kim będzie mój rywal.
Ostatnio coraz głośniej mówi się o twoim pojedynku z Piotrem Strusem.
DJ: Wiem, też o tym czytałem. Widziałem jego pojedynek w sobotę w ACB i naprawdę pokazał się z dobrej strony. Ja osobiście nie miałbym nic przeciwko takiemu pojedynkowi, ale raczej do niego nie dojdzie. Moi trenerzy stwierdzili, że to odbiega od planu, zgodnie z którym ma przebiegać moja kariera w MMA. Skupiamy się na innych przeciwnikach. Choć, jak mówię – ja mogę z Piotrem walczyć.
Twoim celem jest pas KSW?
DJ: Pewnie, czemu nie? Chcę być jak najlepszym zawodnikiem. Nie od razu, ale może w trzeciej, czwartej walce dostanę szansę zawalczenia o pas. Mam taką nadzieję. Chciałbym sięgać po najwyższe trofea, wspinać i rozwijać się z każdym pojedynkiem.
***
Borys Mańkowski jeszcze kilka miesięcy temu mówił mi w wywiadzie, że jego celem w kolejnych latach jest walczenie w UFC. Dziś zawodnik jest jedną z twarzy KSW. Na Stadionie Narodowym zawalczy z Mamedem Khalidovem. Wiele osób mówi, że pojedynek ten sobie wykrzyczał. Jak było?
Zacząłeś od pretensji, że KSW nie ma cię w planach w kontekście walki na Stadionie Narodowym. Minęło kilka dni i ogłoszono twój pojedynek z Mamedem Khalidovem. Wszystko dzięki temu słynnemu wideo…
BM: Nie przypuszczałem, że tak świetnie się to ułoży. Stadion Narodowy, największa gala w historii, Mamed Kahalidov i ja w walce wieczoru. Nie można było sobie lepiej tego zaplanować.
Jaka była twoja reakcja, gdy oficjalnie dowiedziałeś się o tym pojedynku?
BM: Szczerze? WOW! Gdy po chwili ochłonąłem, to zdałem sobie sprawę, że zazwyczaj gdy coś mówię, to tak się później dzieje. Nie inaczej było i tym razem.
Dużo się mówi o kategorii wagowej, w której przyjdzie wam się mierzyć. Jak to będzie?
BM: Prawdopodobnie będzie to 81 kilogramów. O 4 kilo więcej, niż ja wnoszę na wagę przed pojedynkami. Z tego co wiem, to Mamed również nie musi dużo zbijać do walk, więc to powinien być optymalny limit dla nas obu.
Mamed powiedział ostatnio, że rozważa możliwość, aby zawalczyć nawet w kategorii do 77 kilogramów. Co ty na to?
BM: Jak na lato (śmiech). Jeśli Mamed chciałby zawalczyć w mojej kategorii, to nie widzę problemu.
Położyłbyś na szali swój pas?
BM: Oczywiście, bez wahania.
Dziwne są te słowa Mameda o wadze w kategorii do 77 kilogramów, bo on rozważał również pojedynek z Fernando w kategorii ciężkiej.
BM: Zawsze powtarzałem, że Mamed to jest taki zawodnik, który może wygrać z każdym. W moim odczuciu ja mogę być dla niego trudniejszym przeciwnikiem niż Fernando. Przez to, że Khalidov jest tak szybkim zawodnikiem, wolniejszego od siebie rywala mógłby łatwiej pokonać. Ze mną już tak nie będzie.
Trochę dzieję się ostatnimi czasy na twoich mediach społecznościowych. Kiedyś aktywność raz na jakiś czas, teraz szalejesz chyba najbardziej z wszystkich zawodników w KSW.
BM: Dzieje się i to dużo. Wielu sponsorów kontaktuje się ze mną i chce, abym reklamował ich firmę podczas KSW. Jest sporo komentarzy fanów, wiadomości prywatnych. W skrócie: naprawdę czasami mnie to przerasta. Nie za każdym razem odpisuję, bo po prostu nie jestem w stanie tego robić. Pojawia się hejt, czego uniknąć się nie da, ale niektórych wiadomości nie akceptuje. Nie zgadzam się z nimi.
Na koniec – Stadion Narodowy to duży obiekt. Nie sparaliżuje cię 60 tysięcy ludzi na trybunach?
BM: Zanim przyszedłem tu na salę, wszedłem na koronę stadionu – zakręciło mi się w głowie. Obiekt robi wrażenie. Nigdy wcześniej tu nie byłem. Dobrze, lubię takie wyzwania. Nie mogę się doczekać.