Maciej Słomiński i Paweł Marszałkowski – autorzy książki „Przegrany”, czyli autobiografii Grzegorza Króla. Lektura, która wstrząsnęła polskim rynkiem wydawniczym w 2016 roku. W niej o hazardzie, alkoholu, seksie i korupcji. O kolesiostwie i układach w polskiej piłce. Bardzo szczerze, ostro, bez owijania w bawełnę. O jej bohaterze, okolicznościach, w których lektura powstawała i wielu znanych postaciach w polskim futbolu. Tak naprawdę o wszystkim. Gorąco zapraszam!

 

Pamiętacie moment, w którym wpadliście na pomysł, żeby napisać książkę?

Maciej Słomiński: Długa historia. Może zacznę od tego, że ja Grzesia Króla znam już od bardzo dawna – pewnie z 30 lat. Grałem z nim w jednej drużynie w młodzieżowych zespołach Lechii. To był ten słynny rocznik 1978, którego opiekunem był Józef Gładysz. Występowałem zatem z Królikiem w jednej drużynie, z tym że ja grywałem na stoperze i byłem średniakiem, a on był napastnikiem z krwi i kości i wyróżniał się na tle rówieśników. To był bardzo mocny rocznik. Potem nasze drogi trochę się rozeszły, bo ja w piłkę grać przestałem, a Grzesiu zaczął swoją dorosłą karierę. Wyprowadził się z Gdańska, zaczął występować w Ekstraklasie i tak dalej i tak dalej. Gdy zakończył karierę wrócił do macierzy i grywał z nami w piłkę, m.in. byliśmy na takim turnieju w Brukseli gdzie jako kibice reprezentowaliśmy Lechię. To wtedy słuchając tych wszystkich opowieści z życia piłkarza, rzuciłem luźne hasło, żeby to wszystko nagrać, spisać i wydać książkę. Pisałem już wtedy dla różnych portali w internecie, więc pomyślałem, że to nie byłby głupi pomysł, na pewno zainteresowałyby ludzi. Królik nie zgodził się na moją propozycję i od razu uciął temat.

Książkę jednak napisaliście.

MSPM: No właśnie. W książce można przeczytać, że Grzegorz poddał się leczeniu i był na odwyku. To prawda. Chwilę po tym wróciliśmy do tematu i wtedy nasza rozmowa wyglądała zdecydowanie inaczej. Królik był innym człowiekiem i inne wartości nimi kierowały. Widać było, że leczenie miało na niego wielki wpływ i jego głowa pracowała już zupełnie inaczej. Przed odwykiem opowiadał o swoim sportowym życiu jakby bez przekonania, był smutny i przygnębiony. Później – mieliśmy takie wrażenie – uznał, że ta książka może otworzyć wielu osobom oczy, może im w jakiś sposób pomóc. Młodym chłopakom, którzy dopiero wchodzą do dorosłego futbolu, na swoim przykładzie, Grzegorz chciał pokazać, że nic nie trwa wiecznie, a kariera choć momentami wspaniała, może przerodzić się w wiele problemów, z którymi młodemu człowiekowi trudno poradzić sobie w pojedynkę.

Ile czasu minęło między waszą pierwszą, a drugą rozmową?

MSPM: Około dwóch lat.

Złośliwi mówili, że Grzegorz Król postanowił wydać książkę, bo brakowało mu pieniędzy.

MSPM: To był pewnie jeden z powodów, dla którego Grzegorz postanowił wydać książkę – nie ma się co oszukiwać. Pewnie kalkulował, że kilka obrazi się na niego za to, że wyjawił kilka sekretów, ale przede wszystkim opowiada o sobie. I jeśli już coś zarobi, to dzięki szczerości wobec samego siebie. Po przygotowaniu zestawienia plusów i minusów najwyraźniej stwierdził, że chyba jednak warto, więc zaczęliśmy się z nim spotykać i rozmawiać. Zbieraliśmy informacje, dopytywaliśmy o kolejne fakty i w ten sposób powstawały coraz większe fragmenty książki. Co jakiś czas Grzegorz, czytając fragmenty, kazał nam coś pozmieniać, usunąć. Rezygnował z mówienia o pewnych rzeczach. Często nam  tego nie argumentował, ale po prostu nie chciał, aby w jego książce zostały poruszone niektóre tematy.

Nie bał się, że jak już zarobi pieniądze, to wyda wszystko na hazard?

MSPM: O to trzeba pytać już jego. My dostrzegliśmy u niego zmianę na lepsze. To już nie był ten Królik, który potrzebował pieniędzy, żeby z czym iść do kasyna. On przedstawiał nam wiele swoich pomysłów na to, co on ma w planach robić w przyszłości. Wiele z tych jego wizji było naprawdę bardzo przemyślanych. Składało to się w jedną całość i często pełni podziwu słuchaliśmy tego, co Królik chce nam przekazać. Oczywiście, że nie zabrakło też pomysłów głupich, z których my śmialiśmy się najbardziej, jak na przykład otworzenie swojego salonu gier na Zaspie w Gdańsku.

Powiedzcie mi, czy nie baliście się, że Grzegorz Król to zbyt mało znacząca postać w polskim futbolu, żeby jego książka sprzedała się? To nie Wojtek Kowalczyk czy Andrzej Iwan, którzy są znani wszystkim kibicom piłkarskim tylko piłkarz, który wielkiej kariery w futbolu najzwyczajniej w świecie nie zrobił.

MSPM: Oczywiście, że zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Globalnie Grzegorz Król to nie jest postać tego kalibru co Iwan czy Kowalczyk, więc doszliśmy do wniosku, że to musi być naprawdę szczera, mocna i prawdziwa lektura, jeżeli ktokolwiek ma ją przeczytać. Przedstawiliśmy swoją wizję Królikowi i powiedzieliśmy, że chcemy wydać coś, co poruszy i zmusi do refleksji. W innym wypadku nasza praca nie ma sensu. Po drodze pojawiły się jeszcze problemy, bo jedno z wydawnictw, do których się zgłośiliśmy, nie wyraziło chęci współpracy.

Dlaczego?

MSPM: Bo uznali, że książka jest zbyt mocna. Ich zdaniem wiele informacji mogło być powodem procesu sądowego. Nie chcieli ryzykować.

Dużo musieliście zmienić?

MSPM: Przez dług czas nasza współpraca z Grzegorzem polegała na negocjacjach – raz my przekonywaliśmy jego, raz on nas, że coś trzeba zostawić lub zmienić. Czasami Królik coś opowiadał, my to zgrywaliśmy z dyktafonu, przepisywaliśmy, po czym uznawał, że jednak trzeba to usunąć. Motyw wielokrotnie się powtarzał. Jako, że prywatnie bardzo go lubimy, nie chcieliśmy, aby wydanie tej książki oznaczało popsucie naszych relacji. Wyszliśmy z założenia, że przyjaźń jest czymś ważniejszym i zależało nam, żeby tę znajomość utrzymać. Osobiście uważam, że przez 30 lat znajomości w skali od 1 do 10 nasze relacje oceniłbym na 8. Po napisaniu książki – tylko na 6.

Z jakimi komentarzami spotkaliście się, gdy wasi znajomi ze środowiska piłkarskiego przeczytało tę książkę?

MSPM: Generalnie nie spotkaliśmy się z negatywnymi opiniami. Wiele razy ludzie mówili, że książką jest szczera, mocna i prawdziwa. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że środowisko piłkarskie ma problem z mówieniem prawdy prosto w oczy. Gdzieś tam za plecami, ukradkiem, każdy potrafi powiedzieć wszystko i na wszystkich. Prosto w oczy jest już zupełnie inaczej, więc słuchając tych wszystkich komplementów twardo stąpaliśmy po ziemi. Taki Darek Dudka na przykład był na Grzegorza zły za fragment, który obrażał jego osobę. Tomek Dawidowski natomiast jakby miał obrazić się za wszystko, co o nim napisaliśmy, pewnie musiałby Królika zastrzelić, a tak się przecież nie stało.

Tematy, które są w niej poruszane, takie jak hazard, alkohol, seks czy korupcja dobrze się sprzedają, ale bardziej mi chodzi o to czy nikt przez to nie miał później problemów?

MSPM: Spotkaliśmy się ze zdaniem, że takie książki jak „Przegrany” są potrzebne, by młodzi piłkarze mieli przestrogę, jak nie należy w życiu postępować i co może spotkać człowieka, który w pewnym momencie się pogubi. Nikt jednak nie chciałby zostać bohaterem takiej książki i raczej większość osób wolałaby, żeby o nich Grzegorz nie opowiadał. Tak to już jest, że na cudzym przykładzie bardzo łatwo jest dyskutować i próbować wyciągnąć odpowiednie wnioski. Gdy jednak sytuacja dotyczy bezpośrednio nas, tacy mądrzy już nie jesteśmy.

Ktoś musiał poświecić się dla sprawy.

MSPM: Dokładnie. Wydaje nam się jednak, że Grzegorzowi przez chwilę zrobiło się choć trochę miło, gdy środowisko ponownie zaczęło nim interesować. Gdy dzwonili do niego dziennikarze, przyjechał Canal+. Mamy wrażenie, że Grzesiu miał potrzebę, by znowu wyjść do ludzi i opowiedzieć o wielu rzeczach.

Kiedyś Królik powiedział, że jego książką ma być przestrogą dla młodych piłkarzy.

MSPM: Tak, to jest właśnie ta potrzeba, by poinformować młodych piłkarzy o zagrożeniach, które wynikają z tego, że w bardzo młodym wieku chłopak może dzięki piłce zarabiać ogromne pieniądze i żyć ponad stan. Królik podkreśla, że byłby szczęśliwy, gdyby choć jeden młody zawodnik uznał, że nie warto poddawać się wszelkim pokusom, czyhającym na piłkarza.

Był ktoś na kim wzorowaliście się pisząc tą książkę?

PM: Czy się wzorowaliśmy? Chyba nie. Pewnie wszyscy, siedzący przy tym stole, czytaliśmy te same biografie i jesteśmy w stanie ocenić, co w nich było fajne, a co nam do gustu nie przypadło. Na pewno staraliśmy się pisać językiem prostym, potocznym, możliwe jak najbardziej „piłkarskim”.

MS: Kiedyś czytałem biografię Mirka Okońskiego, legendy Lecha Poznań i tam pojawiło się bardzo mądre, wyrachowane słownictwo i z daleka widać było, że tego na pewno nigdy w życiu nie wypowiedział żaden piłkarz. Bo piłkarze najzwyczajniej w świecie takiego słownictwa nie używają. Więc język był prosty, często kolokwialny. Stwierdziliśmy jednak, że takie treści czyta się najlepiej.

Spotkałem się z opinią, że część zawartych w książce historii jest zmyślona. Zgodzicie się z tym?

MSPM: Na pewno nic, co zostało napisane w książce nie jest kłamstwem. Nie zostało natomiast napisane wszystko, co zostało powiedziane, bo o to poprosił nas Grzegorz. Skupił się na sobie i wiele wątków, które dotyczą innych osób zostało pominiętych. Sam kiedyś powiedział, że opisanie wszystkiego o wszystkich rozwaliłoby kilku osobom rodziny, a on tego nie chce.

Obawialiście się, że ta książka może w ogóle nie wyjść?

MSPM: Oczywiście. Obawialiśmy się, że główny autor książki nagle zmieni zdanie i stwierdzi, że jednak nie chce jej wydać. Było kilka takich momentów, w których nasza praca w ogóle nie posuwała się do przodu, bo z Grzesiem nie było kontaktu lub po prostu czekaliśmy na to, co na kolejny fragment powiedzą ludzie z wydawnictwa. Gdy już zaczęliśmy pisać to chcieliśmy to skończyć. Wprowadzaliśmy w międzyczasie bardzo dużo poprawek, cały czas dopieszczaliśmy kolejne fragmenty, by książka była wydana bez żadnych błędów. Bardzo zależało nam, by efekt końcowy był w pełni profejsonalny.

Na końcu, podsumowując, muszę zadać pytanie. Czy posiadając tę wiedzę, którą dysponujecie teraz, jeszcze raz podeszlibyście do napisania tej książki?

MSPM: Z perspektywy czasu uważamy, że tak. Były momenty zwątpienia, w których zadawaliśmy sobie pytania – po co nam to było? Satysfakcja jest jednak ogromna, bo napisaliśmy książkę, która całkiem nieźle się sprzedaje i która ukazała wiele problemów, z którymi borykają się piłkarze. Mamy poczucie dobrze wykonanego zadania. Resztę pozostawiamy czytelnikom. Niech każdy indywidualnie zapozna się z treścią książki i zacznie rozkminiać. Bo jednym z celów naszej pracy było zmuszenie do refleksji.

 

FOTO: przeglądsportowy.pl

KOMENTARZE