Kubicki, Asensky, Skowronek. To trenerzy, który przewinęli się w Grudziądzu w tym roku kalendarzowym. Kto będzie następny? W Grudziądzu właśnie odbywa się casting na szkoleniowca miejscowej Olimpii. Jeżeli ktoś zna osobę, która szuka pracy i lubi piłkę nożną, to drogą mailową może podesłać swoje CV wraz z listem motywacyjnym. Trzech panów za grę biało – zielonych w tym roku już odpowiadało. A w zasadzie to miało odpowiadać, bo patrząc na ligową tabelę śmiało można stwierdzić, że ze swoich obowiązków najlepiej się nie wywiązało. Po czwartym miejscu na koniec poprzedniej kampanii byli i tacy, którzy marzyli o awansie do piłkarskiej elity. Dziś ich marzeniem jest utrzymanie się na zapleczu Ekstraklasy.
Nigdy nie ukrywałem, że rozgrywki I ligi to dla mnie prawdziwa abstrakcja. No bo tak na logikę: jaki poziom piłkarski może prezentować pierwszoligowa drużyna, która jest dużo słabsza od przeciętnego zespołu z Ekstraklasy? Przecież najlepsi w Polsce od dwudziestu lat dostają regularny łomot od europejskich średniaków, którzy natomiast w pojedynkach z topowymi zespołami wyglądają jak amatorzy. Gdy sobie tak to wszystko przekalkulujemy, to pierwszoligowa ekipa jest zespołem amatorów, który z poważną piłką nie ma nic wspólnego. Gdy dodamy do tego, że Olimpia jest na ostatnim miejscu w tej nędznej lidze, to trzeźwo myślący fan biało – zielonych czuje się oszukany. Chodzi na mecze amatorów, którzy kompletnie nie potrafią grać w piłkę!
No, ale jakim cudem taka Olimpia ma grać lepiej? W tym roku kalendarzowym stery nad biało – zielonymi obejmie zaraz czwarty trener. Czwarty. Grudziądzanie na dobrą sprawę mogliby podpisywać kontrakt ze szkoleniowcem na trzy miesiące, a nie jak się powszechnie przyjęło – na trzy lata. Już nie będę tego porównywał z europejskimi klubami typu Arsenal czy Manchester, którzy swoich szkoleniowców zatrudniają na wiele lat i wspierają ich nawet wtedy, gdy zespołowi nie idzie. Ale z drugiej strony. Jeśli władze grudziądzkiego klubu sami nie potrafią racjonalnie pomyśleć, to może warto jest czasem popatrzeć na mądrzejszych od siebie i tylko naśladować ich zachowania. Kalka w kalkę. Kiedyś przecież futbolu trzeba się nauczyć, a podpatrzenie lepszego to chyba żadna ujma, prawda? Środkowy pomocnik z Grudziądza patrzy na grę Xaviego i jego pewne zagrania próbuje sam naśladować. Bojarowski widzi, jak Fiorentino Perez bezmyślnie zwalnia kolejnych trenerów Realu i analizuje, jakie przyniosło to efekty. Więc może dajmy trochę więcej zaufania, poczekajmy? Podpatrzmy u lepszych i zastosujmy u nas. Kopiuj, wklej. Żadna filozofia.
Do końca roku Olimpii zostały jeszcze dwie kolejki ligowe. Optymista rzecz jasna powie, że może efekt nowej miotły zadziała korzystnie i Olimpia jakieś punkty zdobędzie. Tych okazji do pokazania swojego głęboko schowanego piłkarskiego kunsztu drużyna miała już jednak siedemnaście. W pełni wykorzystała tylko dwie. Tak więc ja, patrząc na to realnie, przewiduje dwukrotny wpierdol. No bo w tym sezonie to właśnie ten wynik jest najbardziej prawdopodobny. Doszło do sytuacji, w której bezbramkowy remis jest przy Piłsudskiego odbierany jak triumf, a zmiana trenera jak coś, co cyklicznie musi się odbywać.
Niedawno gościem Mateusza Borka w Cafe Futbol był prezes Olimpii – Jacek Bojarowski. W swoim stylu, niezwykle dyplomatycznie, sternik Grudziądzan wypowiadał się na niełatwe pytania dotyczące częstych zmian trenera i braku stabilności w (wtedy) jednej z lepszych drużyn 1 ligi. Prezes opowiadał o motywach rozwiązaniu kontraktu z Kubickim i planach klubu na przyszłość. O ile zmiana szkoleniowca przy zajęciu pewnego czwartego miejsca na koniec sezonu wydaje się mądrym posunięciem, to późniejsze działania zarządu pozbawione są już jakiejkolwiek logiki. Za nami trzy i pół miesiąca sezonu, a na ławce trenerskiej biało – zielonych zasiądzie już trzeci szkoleniowiec. A może winy trzeba szukać gdzie indziej? Może należy rozdzielić chłopców od mężczyzn i podziękować za współpracę tym piłkarzom, którym zwyczajnie nie zależy? Którzy do każdego kolejnego meczu podchodzą na pełnej wyjebce i nie zależy im na tym czy Olimpia sezon skończy na 12 czy 17 miejscu w tabeli? Może należy postawić na wychowanków, którzy zostawią na boisku serce, by ich ukochana drużyna wygrała? Którzy będą chcieli pokazać się przed swoimi rodzinami zasiadającymi na trybunach? Coś mi się wydaje, że wielkich europejskich klubach tak to właśnie wygląda. Nie najważniejsze są wtedy pieniądze i warsztat trenerski. Serce do walki i pełne zaangażowanie czasami wystarczy. Przynajmniej na taką kopaninę, jaką co dwa tygodnie oglądamy w Grudziądzu. Serce, którego w Grudziądzu już od dawna nie ma.