Zapraszam do wywiadu z mistrzem świata w żeglarstwie, czwartym zawodnikiem igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro – Piotrem Myszką!
Często śniły Ci się igrzyska olimpijskie?
Piotr Myszka: Kilka razy spać nie mogłem – to fakt. Trochę czasu już jednak minęło i teraz o tym nie myślę. Moje szczęście polega na tym, że mam fantastyczną rodzinę, dzieci i jest to dla mnie taka naturalna odskocznia od żeglarstwa.
Udzieliłeś po igrzyskach sporo wywiadów, ale za każdym razem było w nich dużo kurtuazji i klasy sportowej. Mało było natomiast takiej sportowej złości.
PM: Sportowa złość była, ale wyżywanie się na ludziach z mojego otoczenia czy na dziennikarzach nie miało w tej sytuacji moim zdaniem żadnego sensu. Nie udało się – okej, ale to tylko sport. Raz się wygrywa, innym razem trzeba uznać wyższość swoich rywali. Staram się kierować w życiu zdrowym rozsądkiem i w tej sytuacji też nie chciałem stracić kontroli nad tym, co mówię i robię. Jestem mistrzem świata, wiele razy w życiu udało mi się wygrać, ale i wiele razy przegrywałem. To nie jest tak, że ja w Rio nie zdobyłem medalu i po raz pierwszy w swojej karierze doświadczyłem, jak to jest nie odnieść sukcesu. Znam smak porażki.
Jechałeś do igrzyska po medal czy po złoty medal?
PM: Przed igrzyskami nastawiałem się na medal – obojętnie jaki. Jestem jednak aktualnym mistrzem świata, więc dosyć logiczne jest, że powinienem sięgnąć złoto. Żeglarstwo to jednak dość specyficzny sport. Gdy biegasz dany dystans po bieżni w jakimś czasie, to możesz spodziewać się, że w kolejnych startach Twoje wyniki będą oscylowały wokół konkretnego wyniku. Czasami lepiej, czasami gorzej, ale bardzo porównywalnie. W żeglarstwie natomiast każde regaty są inne, akweny różnią się od siebie, zmienia się wiatr. Typując zatem faworyta do złota trzeba wziąć te wszystkie aspekty pod uwagę. Dla kibiców to dobrze, bo rywalizacja jest bardziej nieprzewidywalna. Dla nas to zazwyczaj jedna wielka niewiadoma, bo przy bardzo wysokim i wyrównanym poziomie w czołówce, może zdarzyć się wiele różnych rzeczy.
Analizowałeś wyścig olimpijski na bieżąco?
PM: Sytuacja zmieniała się z etapu na etap. Bardzo dobrze zacząłem igrzyska i ogólnie uważam, że poza jednym dniem, w którym nic mi nie wychodziło, to nie były to złe regaty w moim wykonaniu. Zdałem sobie sprawę z tego, że muszę walczyć o brąz. Że nic więcej w Brazylii już nie ugram. Końcówka była jednak bardzo trudna, trochę się pogubiłem i skończyłem na czwartym miejscu.
Miesiąc temu mówiłeś, że potrzebujesz czasu na przemyślenia. Co dalej z Twoją karierą? Czy teraz już coś wiadomo?
PM: Tak. Wypowiadać się na gorąco po nieudanym występie olimpijskim nie miało żadnego sensu. Musiałem wrócić do domu, porozmawiać z żoną i nabrać do tego wszystkiego dystansu. Przez pierwszy tydzień nie gadaliśmy o tym – zostawiliśmy temat, bo nie miałem ochoty o tym dyskutować. Dopiero po jakimś czasie zgodnie stwierdziliśmy, że bez sensu byłoby rezygnować z walki o igrzyska w Tokio i kończyć karierę w momencie, gdy jestem jeszcze w znakomitej formie. Nie jestem już młodzieniaszkiem, mam swoje lata, ale do Tokio spokojnie pociągnę. Pływanie w dalszym ciągu sprawia mi wiele radości, w ostatnich latach za każdym razem meldowałem Cię w czołówce najlepszych zawodników na świecie, więc rozbrat ze sportem nie miałby najmniejszego sensu.
Nie chciałeś zrobić sobie przerwy od sportu? Wielu zawodników w innych dyscyplinach zawiesza kariery chcąc wypocząć, by jeszcze mocniej zmobilizować się do kolejnych wyzwań.
PM: Nie chciałbym przerywać kariery, bo trenując na takich obciążeniach, jak obecnie trenuję i mając swoje lata mam wrażenie, że trudno byłoby mi wrócić. Wyszedłbym z wprawy, a nie chciałbym musieć nadganiać, skoro nie zmieniając swojego dotychczasowego życia dalej mógłbym spokojnie przygotowywać się do Tokio. Do końca tego roku odpuszczę starty, zajmę się aktywnym wypoczywaniem i gruntownym serwisem, a od stycznia chciałbym wrócić do pływania. Zależy mi na mistrzostwach świata w 2017 roku, bo odbywają się one w Tokio na akwenie olimpijskim. Chcę pojechać tam i zobaczyć, jak to będzie wyglądało. Czego mogę spodziewać się na olimpiadzie.
A co jak nie pojedziesz na igrzyska do Tokio? Gdy pojawi się któryś z młodych zawodników i to on zamiast Ciebie wystąpi w Japonii.
PM: Gdybym dzisiaj wiedział, że nie pojadę na igrzyska olimpijskie, to pewnie już bym nie pływał. Byłaby mniejsza motywacja – może tak. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest wielu młodych zawodników, którzy są coraz lepsi i za 4 lata na tyle się rozwiną, że mogą być dla mnie godnymi przeciwnikami. Czuję się jednak w znakomitej formie. Fizycznie jestem przygotowany na 100% i wiek nie jest tutaj żadną przeszkodą. W żeglarstwie sport można uprawiać znacznie dłużej. Zbierane doświadczenie dopiero po jakimś czasie może zaprocentować. Ryzyko jest – tak jak powiedziałeś. Jestem jednak pewny siebie i wiem na co mnie stać. Nie kalkuje w głowie tego, co będzie, bo wierzę w siebie. A jak młodzi będą napierać, to będą pasjonujące kwalifikacje o to, kto do Tokio pojedzie.
Nie tylko Ty jechałeś do Rio po medal. Małgorzata Białecka do Brazylii też leciała jako mistrzyni świata, a wypadła zdecydowanie poniżej oczekiwań. Jak ona to przeżyła?
PM: Mimo, że zarówna ja, jak i Gosia jechaliśmy na igrzyska jako mistrzowie świata, to nasza sytuacja była zupełnie inna. Przed złotem medalem zdobytym w Izraelu byłem już mistrzem świata, stałem na podium, więc tegoroczne wygranie światowego czempionatu były dla mnie po prostu kolejnymi regatami, które udało mi się wygrać. Nie przejmowałem się tym, że są wobec moich kolejnych występów spore oczekiwania, nie czułem presji, która jest wywierana na faworycie. Gosia natomiast z taką sytuacją spotkała się dopiero po raz pierwszy w swojej karierze. Trochę nie trafiła ze sprzętem, nie była w optymalnej formie i jej występ olimpijski nie wyglądał tak, jak by sobie tego życzyła. Jest mistrzynią świata i wielokrotnie podkreślała, że jedzie po medal, co wydaje się być bardzo logiczne. Nie chcę analizować jej błędów, bo ona sama na pewno doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co zrobiła źle. Tu musiałbym powtórzyć jeszcze raz to, co przed chwilą powiedziałem – to jest żeglarstwo i tu wszystko może się zdarzyć. Tym razem niestety boleśnie przekonała się o tym Gosia.
Jaki masz plan na najbliższą przyszłość?
PM: Takim najbliższym celem jest start na przyszłorocznych mistrzostwach świata. Chcę wypróbować akwen olimpijski, zobaczyć jak będą wyglądały całe regaty, sprawdzić się na tle światowej czołówki i zobaczyć jak sobie radzę w roku poolimpijskim. W międzyczasie będą jeszcze mistrzostwa Europy, ale potraktuje je, jako sprawdzian przed Tokio. Sezon chciałbym zacząć w styczniu, a treningi żeglarskie planuję wznowić od listopada/grudnia. Teraz aktywnie wypoczywam, cały czas się ruszam i poświęcam czas mojej rodzinie.
Czego życzyć?
PM: Pasja jest, motywacja jest, nastawienie i ambicja również, więc tylko zdrowia. Żeby omijały mnie kontuzje. Bez nich wszystko powinno być dobrze.