Pierwszą bramką we wczorajszym spotkaniu Atletico Madryt z FC Barceloną zdobył Rafinha. Piłkarz o ogromnym potencjale, który kilkukrotnie pokazał się już z dobrej strony sympatykom Blaugrany. Trafienie na Vincente Calderon było siódmym w tym sezonie i szóstym w lidze hiszpańskiej.

Problem Rafinhi polega na tym, że ten nie jest powtarzalny. Mecze dobre przeplata słabymi, występy od piewszej minuty poprzedza zaledwie kilka minut spędzonych na boisku, po czym następuje siedzenie na ławce rezerwowych lub w ogóle na trybunach. Brazylijczyk bardzo często łapie drobne kontuzje i zbieg różnych, często pechowych okoliczności wpływa na to, że zamiast piłkarza, który stanowi o sile Barcelony, jest tylko uzupełnieniem składu lub co najwyżej dobrym zmiennikiem.

Rafinha kilkanaście dni temu skończył 24 lata, czyli wskoczył w wiek, w którym piłkarz nie ma prawa być nazwanym „młodym-zdolnym”. Wiadomo, że w Polsce na chłopaka, który ma na karku 24 wiosny w dalszym ciągu patrzy się przez pryzmat młodego piłkarza, któremu wszystko się wybacza, ale rzeczywistość na zachodzie jest nieco inna. W skrócie: zawodnik w tym wieku musi już prezentować odpowiedni poziom. Jeśli tak nie jest, to jest najzwyczajniej w świecie słabym piłkarzem.

Jak wygląda dotychczasowa kariera Rafinhi?

Sezon 2012/2013

W momencie, w którym kampania dopiero się rozpoczyna, Rafinha ma 18 lat i 6 miesięcy. Występuje w drugiej drużynie Barcelony i jest wyróżniającą się postacią w swoim zespole. W 42 spotkaniach aż 36-krotnie znajduje się w kadrze meczowej, 35 razy melduje się na placu gry od pierwszego gwizdka. Zdecydowaną większość z tych spotkań (31/35) gra w pełnym wymiarze czasowym. Do tego debiutuje w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Benfice Lizbona i na placy gry spędza niemalże godzinę. Zbiera za tamto spotkanie dobre recenzje.

Sezon 2013/2014

Rafinha zostaje wypożyczony do Celty Vigo, gdzie zalicza swój debiutancki sezon w La Liga. Pod skrzydłami Luisa Enrique pomocnik bardzo się rozwija, jest ważnym punktem ekipy z Estadio Balaidos. Z 38 spotkań w lidze aż 27 razy na boisku melduje się od pierwszej minuty. 5-krotnie wchodzi z ławki rezerwowych. Rafinha strzela 4 gole i notuje 7 asyst. Na murawie średnio przebywa 76 minut w meczu. 22 razy spędza na boisku 90 minut.

Rozwinął się? Oczywiście. Jedziemy dalej.

Sezon 2014/2015

W tym sezonie Rafinha na dobre wskoczył do pierwszego zespołu Barcelony. Wiadomo, że Duma Katalonii to drużyna z innej półki i o miejsce w składzie będzie bardzo trudno. Xavi, Iniesta, Busquets, Rakitic w środku pola to zawodnicy na pewno lepsi od Rafinhi, ale biorąc pod uwagę, że sezon jest długi, a spotkań bardzo wiele, to szansę na występy Brazylijczyk miał całkiem spore.

Najpierw sytuacja Rafinhi w Lidze Mistrzów.

rafa1

W której Brazylijczyk grał niezwykle rzadko (tylko 114 minut). W lidze hiszpańskiej natomiast w kadrze meczowej znalazł się w 32 z 38 spotkań. W pierwszej jedenastce natomiast meldował się na boisku tylko 13-krotnie. Pełne 90 minut zagrał tylko w 5 spotkaniach (Almeria, Elche, Eibar, Getafe, Deportivo), a w meczach z najlepszymi zespołami w Hiszpanii (Real, Atletico, Sevilla, Valencia) grał kolejno 0′ i 6′, 2′ i 4′, 13′ i 0′, 10′ i 0′. Na boisku łącznie w lidze Rafinha spędził 1151 minut, co rozłożyło się na 24 mecze. Daje to średnią niespełna 48 minut na mecz. Rafinha więc albo był jednym z pierwszych zawodników do zmiany, albo wchodził jedynie na końcówkę spotkania.

Poniższy screen pokazuje, jak sytuacja Rafinhi prezentowała się w Pucharze Króla.

rafa2

Czyli Rafinha był pierwszym wyborem trenera w obu półfinałowych spotkaniach z Villarrealem, ale już w finale Luis Enrique postanowił nie korzystać z jego usług. W dwumaczu z Atletico rozegrał tylko 20 minut.

Sezon 2015/2016

Teoretycznie w tej kampanii Rafinha miał wskoczyć do pierwszego składu. Był już bowiem 22-letnim zawodnikiem w momencie, gdy sezon się rozpoczynał, a z drużyną Barcelony pożegnał się Xavi i Pedro. Rafinha, jako zawodnik uniwersalny i będący w stanie grać również na skrzydle, mógł zatem zajmować miejsce zarówno Xaviego (najczęściej) i Pedro (gdy będzie taka konieczność). W pierwszym meczu sezonu, czyli podczas Superpucharu Europy przeciwko Sevilli, Brazylijczyk zagrał właśnie na skrzydle kosztem Pedro. Zdobył gola i zagrał dobrze. Barca tamten mecz wygrała i wydawało się, że Rafinha w końcu będzie ważnym ogniwem w Barcelonie.

Już jednak w pierwszym spotkaniu w Champions League Rafinha zerwał więzadła w kolanie, co oznaczało jedno – w sezonie 2015/2016 zamiast zachwycać na boisku, piłkarz będzie dochodził do pełni zdrowia. Powołany został dopiero na kwietniowe El Clasico, ale cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. Tydzień później zagrał połówkę w meczu z Realem Sociedad i znowu z powodu urazy opuścił mecz z Valencią. Z Deportivo zagrał jedynie 18 minut, po czym dwukrotnie nie podniósł się z ławki rezerwowych w spotkaniach ze Sportingiem Gijon i Betisem Sevilla. W dwóch ostatnich meczach ligowych w sezonie rozegrał jedynie 18 minut. W finale Pucharu Króla przeciwko Sevilli na placu gry przebywał 64 minuty.

Sezon 2016/2017

Dochodzimy do bieżącego sezonu, w którym to Rafinha miał być w końcu piłkarzem pierwszego składu. 23 lata na karku to może nie jest szczyt u sportowca, ale łatka młodego-zdolnego już z pewnością nie obowiązuje.

rafa3

rafa4

W dwóch powyższych obrazkach pokazane jest to, co jest przedmiotem moich rozważań. Rafinhi CAŁY CZAS coś dolega. Bez przerwy coś stoi na drodze ku temu, by on w końcu stał się podstawowym piłkarzem Barcelony. Początek sezonu piłkarz stracił, gdyż był na igrzyskach olimpijskich. Później odpoczywał po turnieju i zagrał tylko 6 minut w spotkaniu z Athletickiem Bilbao. W meczach z Atletico, Valencią i Realem w ogóle nie znalazło się dla niego miejsce w kadrze meczowej. Następnie rozegrał tylko 12 i 24 minuty w spotkaniach z Osasuną i Espanyolem, po czym z Villarrealem znowu nie otrzymał powołania. Potem miał problem z Achillesem i złamaną kość nosową. Wczoraj natomiast zdobył arcyważnego gola w spotkaniu z Atletico. Ogólnie w całych rozgrywkach ligowych aż 6-krotnie wpisywał się na listę strzelców, co jest najlepszym jego wynikiem w całej karierze.

Rafinha zatem, który przez wiele osób w klubie był od zawsze uważany za jeden z największych w ostatnich latach talent wywodzący się z La Masii, nie może złapać właściwego rytmu. Non stop coś stoi na przeszkodzie, by ten mógł wpaść w rytm meczowy i decydować o grze Blaugrany. Raz problemem była zbyt duża konkurencja w zespole, chwilę później przytrafiła się poważna kontuzja. Następnie wyjazd na igrzyska, znowu urazy, potem słabsza forma, znowu urazy, potem dobra forma, ale Barcelona grała nieco inaczej i najwyczajniej w świecie Rafinha nie pasował do koncepcji Luisa Enrique. Gdy już wydawało się, że Rafinha może być ważną postacią w drużynie, gdyż kontuzjowany był Iniesta, a w słabej dyspozycji byli Rakitic i Gomes, to Rafinha złapał kontuzję. Gdy już się z nią uporał, złamał nos i znowu wypadł z obiegu.

rafa

Zaraz oczywiście pojawią się hejty, że jestem niesprawiedliwy, a Rafinha miał po drodze sporo pecha i ambicji, by wraz z reprezentacją zdobyć medal na igrzyskach olimpijskich. Ja to wszystko rozumiem, ja to wszystko wiem. Te wszystkie czynniki jednak, o których wspomniałem, mają finalnie wpływ na to, że Rafinha jest dziś piłkarzem co najwyżej przeciętnym. Zdolnym, wciąż perspektywicznym, ale przeciętnym. Wielką karierę robią tylko ci sportowcy, którzy poza umiejętnościami, pracowitością, talentem i mocną psychiką mają również szczęście. Rafinha go nie ma. Non stop coś stoi mu na drodze, by ten mógł grać na miarę drzemiącego w nim potencjału. Dziwnym trafem najlepsi zawsze są zdrowi i nigdy nic im nie dolega. Tu, mówiąc wprost: jak nie urok to sraczka.

I znając życie lada chwila znowu coś się w życiu Rafinhi wydarzy. Coś, co znowu wybije go z właściwego rytmu.

 

KOMENTARZE