184 dni. Tyle czekali wszyscy siatkarscy kibice na wznowienie rozgrywek Plus Ligi. Trzeba otwarcie przyznać, że to jedne z niewielu, jeśli w ogóle nie jedyne rozgrywki drużynowe w naszym kraju, z których my, jako Polacy możemy być naprawdę dumni. Nasze czołowe zespoły z powodzeniem rywalizują w Europie, a zawodnicy, którzy stanowią o sile reprezentacji nie muszą wyjeżdżać za granicę, aby zasmakować siatkarskiej sielanki.

A więc rusza Plus Liga i wiele osób już zaciera ręce w oczekiwaniu na to, co przyniesie rozpoczynający się w piątek siatkarski sezon. Po meczach reprezentacyjnych, Polscy kibice mieli prawo czuć pewien niedosyt. Z jednej strony odmłodzona przez Antigę drużyna prezentowała się momentami tak, że ręce same składały się do oklasków. Z drugiej zaś nie osiągnęła żadnego znaczącego sukcesu, który zapisałby się w historii polskiego sportu złotymi zgłoskami. Brak kwalifikacji do brazylijskich Igrzysk nikogo bardzo nie martwi, bo mistrzowie świata nie powinni mieć problemu, żeby na turniej olimpijski awansować. Wkradł się jednak pewien niepokój.

Faworytów do zdobycia mistrzowskiego tytułu jest kilku. Złośliwy mógłby powiedzieć, że w takiej sytuacji faworyta  po prostu nie ma. Liga dzięki temu będzie ciekawsza. Przebojem na podium mistrzostw Polski wdarł się przed rokiem Lotos Trefl Gdańsk, który pod wodzą Andrea Anastaziego wygrał Puchar i Superpuchar Polski. Jeszcze niedawno takie osiągnięcie wszyscy nad morzem braliby z zamkniętymi oczami. Teraz jednak marzy im się krajowe mistrzostwo. Murowanym kandydatem do medalu jest obrońca tytułu z Rzeszowa. Asseco przegrało jednak pojedynek o Superpuchar Polski, co pokazało wszystkim drużynom w stawce, że mistrza można pokonać. Kadrowicze muszą przecież kiedyś odpocząć i niewykluczone, że początek sezonu może być na do odpowiednim momentem. Zastanawiające jest, w jaki sposób zepchnięta na boczny tor w poprzednich rozgrywkach Skra, zacznie nowy sezon. Drużyna, która w ostatnich latach miała monopol na wygrywanie, w końcu na krajowym podwórku trafiła na godnych siebie rywali. Zajęła tylko trzecie miejsce, co w Bełchatowie przyjęto z wielkim smutkiem. Ważne jednak, że ani Mariusz Wlazły, ani Michał Winiarski nie występowali w meczach reprezentacyjnych. Obaj są wypoczęci i głodni gry. Być może to właśnie ten czynnik zadecyduje o końcowym sukcesie na koniec sezonu.

Pozostałe drużyny? Z pewnością w walce o medale liczył się będzie Jastrzębski Węgiel. Drużyna, która rok temu otarła się o ligowe podium w swoich szeregach nie posiada wielu gwiazd, jednak dysponuje równym i solidnym składem. Politechnika Warszawska na pewno ma dużo większe ambicje, niż zajęta przed rokiem ósma lokata. Wydaje się, że stołeczną armią powinien dyrygować Paweł Zagumny, o którym coraz głośniej mówi się w kontekście powrotu do drużyny narodowej. Bydgoska Łuczniczka, która zeszłoroczne zmagania zakończyła na wysokim, piątym miejscu ma w swoim składzie Michała Ruciaka, Jakuba Jarosza, Grzegorza Kosoka i nieśmiertelnego Dawida Murka. To ona może być czarnym koniem całych rozgrywek.

Emocji z pewnością nie zabraknie. W końcu siatkówka to jedyny sport, którego oglądanie na krajowym poziomie może napawać dumą. Nie trzeba kwestionować poziomu drużyn, ani umiejętności poszczególnych zawodników. Wskazanie faworyta już w październiku, to jak wróżenie z fusów. Ja jednak uważam, że stary mistrz po raz kolejny nie da się przechytrzyć i na koniec sezonu to w Bełchatowie będą otwierać zwycięskiego szampana.

KOMENTARZE