Trochę nie rozumiem Tomka Adamka. Z jednej strony facet ma wciąż sportowe ambicje. Z drugiej jednak – nic już nie musi w boksie udowadniać. Walcząc z Saletą mógł zyskać(tylko i wyłącznie) pieniądze, a stracić dobre nazwisko, które wciąż ma w wadze ciężkiej. Podejmując na Polsat Boxing Night Erica Molinę optyka się jednak zmienia. Amerykanin to solidna i uznana firma w świecie boksu, a sama walka może przysporzyć kibicom wielu emocji. Czyli kwietniowy pojedynek to nie komercha i nabijanie kasy, a sportowe wyzwanie, które po raz kolejny może otworzyć drzwi do absolutnie wielkiego boksu. W takiej sytuacji wypada więc zadać pytanie: dokąd kroczyć Panie Tomku?

Od zawsze byłem fanem talentu Tomka Adamka. Pamiętam jego wszystkie ringowe wojny, począwszy od tej z Paulem Briggs’em. „Serce do walki” – to mi zawsze imponowało. Bo Adamek to urodzony wojownik. Podczas gdy cała Polska czekała na pojedynek Andrzeja Gołoty z Lemonem Brewsterem, wcześniej do ringu wszedł niespełna 30-letni chłopak z Gilowic. Stawka pojedynku? Pas mistrzowski WBC w wadze półciężkiej. Przebieg walki? Rumble in the jungle – jedna z najlepszych walk z boksie zawodowym w XXI wieku. Góral walczył ze złamanym nosem i już na początku walki był w niezłych tarapatach. Podniósł się, przełamał rywala i wygrał na punkty w stosunku dwa do remisu. Cały świat zobaczył, że polski boks to już nie tylko Gołota i Michalczewski, ale również Adamek – chłopak z Gilowic, dla którego pokonanie Briggsa było tylko przystankiem w drodze po jeszcze większe laury.

Tomek się zmieniał. Zdawał sobie sprawę z tego, że natury nie da się oszukiwać w nieskończoność i postanowił przenieść się do wyższej kategorii wagowej. Wielokrotnie podkreślał, że zbijanie wagi wyraźnie mu nie służy i traci na tym jego warsztat pięściarski. Adamek „przygodę” z wagą juniorciężką zaczął w katowickim Spodku. Przeciwnik? Luis Pineda. Tomek ruszył na Panamczyka od samego początku i pokazał to, z czego od zawsze słynął – szybkość oraz uderzenia seriami. W siódmej rundzie sędzia musiał przerwać walkę, bo z Pinedy nie było czego zbierać. Później – również w Katowicach – Adamek stanął w ringu na przeciwko O’Neila Bella, byłego mistrza świata WBA i WBC. Po siedmiu jednostronnych rundach sekundanci czarnoskórego pięściarza postanowili nie desygnować swojego pupila do kolejnego starcia. Góral wygrał, znów pokazał się ze znakomitej strony i zaskarbił sobie serca tłumnie zebranych w hali fanów. Patrząc na to jednak ze sportowego punktu widzenia, został obowiązkowym pretendentem w walce ze Stevem Cunninghamem – mistrzem świata federacji IBF w wadze juniorciężkiej.

Adamek wygrał z Cunninghamem i po bardzo krótkim czasie udowodnił wszystkim, że „na zapleczu” najpoważniejszej szermierki na pięści nie ma sobie równych. W międzyczasie znokautował Johnathona Banksa i szybko pakował manatki, by stanąć w szranki z najcięższymi wojownikami na świecie.

Pierwsza walka w wadze ciężkiej? Dosyć symboliczna, bo był to pojedynek z Andrzejem Gołotą. Wokół starcia było wiele emocji, pojawiła się nawet „zła krew” pomiędzy pięściarzami. Adamek dorastał pięściarsko u boku Gołoty, a ten drugi nie chciał, by zmieniła się panująca od kilkunastu lat w polskim boksie hierarchia. Tomek za to – w swoim stylu – był pewny swego przed tym pojedynkiem i zrobił to, co umiał najlepiej – bardzo dobrze zawalczył. Pokonał dawnego mentora i z wielkim impetem wskoczył w najbardziej ekskluzywne towarzystwo w sporcie zawodowym – wagi ciężkiej.

Pomimo wielu mankamentów(głównie spowodowanych warunkami fizycznymi) Adamek radził sobie w królewskiej dywizji znakomicie. Zdystansował kolejno Estradę, Arreolę, Granta i McBride’a, czym zyskał uznanie wśród bokserskich ekspertów. Legendarny magazyn „The Ring” zaczął doceniać Górala, który został klasyfikowany w czołówce najlepszych „ciężkich” na świecie. Coraz więcej zaczęto mówić o pojedynku Polaka z którymś z braci Kliczko.

Kontrakt na walkę ze starszym z Ukraińców został podpisany w styczniu 2011 roku. Spełnienie marzeń? Na pewno tak. Ponadto szansa, by zostać pierwszym w historii boksu zawodowego pięściarzem, który zdobędzie mistrzowski pas w kategorii półciężkiej, juniorciężkiej i ciężkiej.

Adamek walkę z Witalijem wyraźnie przegrał. Zszedł z ringu pokonany – nie dotrwał nawet do końca pojedynku. Pokazał charakter, walczył z całych sił często ryzykując ciężkim nokautem, ale nie był w stanie nic wskórać przeciwko znakomicie dysponowanemu Ukraińcowi. Schodząc z łzami w oczach do sali konferencyjnej otrzymał owację na stojąco od dziennikarzy, którzy doceniali ogromne starania polskiego mistrza. Czy do tego pojedynku doszło zbyt szybko? Chyba tak. Sam Adamek podkreślał wielokrotne, że zbyt wiele popełnił błędów w przygotowaniach do tego pojedynku, by móc pokonać taką fachurę jak Kliczko. Wiadomo jednak, że nie odmawia się mistrzowi, gdy ten zaprasza Cię do walki.

Po walce z Kliczko Adamek zaczął być zupełnie innym pięściarzem. Bardziej apatycznym, wyważonym i częściej kalkulującym. Mimo wielkiego serca, mocnego ciosu i ringowej mądrości wielokrotnie swoich kibiców zawodził. Walczył – nierzadko wygrywał- ale był innym zawodnikiem. W pewnym momencie zrozumiał chyba, że sen o pięściarskim Mount Evereście to jednak wyzwanie, które rozpatrywać można w kategorii marzeń. Adamek wrócił do Polski i tutaj postanowił kontynuować swoją karierę. Po co?  Tego właśnie nie rozumiem. O ile pojedynek z Arturem Szpilką można postrzegać jako połączenie przyjemnego z pożytecznym(kasa+sportowy wymiar pojedynku), to walka z Przemkiem Saletą z daleka śmierdzi komerchą. Teraz Góral zawalczy z Erickiem Moliną, czyli dobrym – żeby nie powiedzieć bardzo dobrym – pięściarzem. Porażka z Amerykaninem prawdopodobnie spowoduje, że Góral będzie dorabiał do emerytury w Polsce i stanie się twarzą polsatowskich gal. Wygrana otworzy mu po raz kolejny drzwi do świata wielkiego boksu, który wydaje się być znacznie mniejszy niż jeszcze kilka lat temu. Pytanie zatem powtórzę, dokąd kroczyć Panie Tomku?

PS: Szczerze kibicuje Adamkowi i próbuję wierzyć, że sen o mistrzowskim pasie się jeszcze nie skończył. Zawsze będę wierzył. Wolę obejrzeć porażkę z dobrym Moliną, niż ringową zabawę z Saletą czy innym celebrytą. Trzymam kciuki Góral!

KOMENTARZE